Daj szansę sobie i nowej miłości
Jesteś po jednym albo kilku rozstaniach? Rozczarowana i zniechęcona? Nie poddawaj się! Podpowiemy ci, co zrobić, by znaleźć w końcu to, czego szukasz. Wewnętrzny spokój i głębokie uczucie.
Niekiedy lęk przed ponownym zranieniem jest silniejszy niż pragnienie miłości. Bywa też, że wciąż myślimy o byłym. A czasem górę bierze zmęczenie. Nie masz siły znów opowiadać o swoim dzieciństwie. Przedstawiać kolejnego mężczyzny rodzicom. Tłumaczyć, że słodka kawa to taka, do której wrzuca się tylko pół łyżeczki cukru. Po kilku nieudanych związkach nawet takie drobiazgi wydają się nie do przeskoczenia. Komu najtrudniej wejść w nową relację? Najczęściej kobietom, które rozstały się po wielu latach, oraz tym, które mają dzieci z ekspartnerem.
Tyle statystyka. Dużo jednak zależy od twojego charakteru. Bo ważniejsze od tego, jak mocno przeżyłaś porażkę, jest to, jak będziesz zachowywać się po rozstaniu. Nie zmienisz faktu, że zostałaś sama. Ale masz wpływ na to, co się wydarzy. To twoja siła. Pomyśl o życiu jak o podróży. Jakiś jej etap dobiegł końca. Obudź w sobie ciekawość na to, co cię czeka. Wcześniej jednak odpowiedz na kilka pytań. Bez autorefleksji będzie ci trudniej zrobić krok naprzód.
Czy naprawdę rozstałaś się z byłym partnerem?
Czasem to my decydujemy o końcu związku. Jeśli twój przypadek jest właśnie taki, masz szczęście. Poczucie kontroli daje nam moc. W takiej sytuacji gotowość do wejścia w następną relację jest tylko kwestią czasu. Gorzej, gdy to partner odszedł lub twoje "dość" było próbą ratowania się.
Ważne, żebyś zaakceptowała fakt, że bez względu na to, co między wami było, od teraz żyjecie osobno. Postaraj się nie ulegać złudzeniom. Bo przecież on zatęskni, bo ludzie do siebie wracają. Samooszukiwanie się pomaga wprawdzie przetrwać bolesne chwile, ale to jego jedyny pozytywny aspekt. Na warsztaty dla osób przeżywających stratę trafiają kobiety, które są same od lat. On ma już nowe życie, one tkwią w tym, co było. Rozpamiętują, analizują. Czy chcesz postępować podobnie? Trzeba definitywnie pożegnać eks, żeby budować więź z kimś innym.
Zrób coś symbolicznego, co podkreśli ten koniec. Złóż wreszcie papiery o rozwód, pozbądź się jego starego swetra, usuń z desktopu wspólne zdjęcia. Przyjmij do wiadomości, że jest szczęśliwy, że o tobie nie myśli. Realny obraz zacznie powoli zacierać wspomnienia. Ale nie popełniaj częstego błędu kobiet i nie randkuj na siłę i wbrew sobie. Niektóre świeżo upieczone singielki umawiają się z mężczyzną po to, by wzbudzić zazdrość dawnego partnera. Takim postępowaniem karzą wyłącznie siebie. Bo co jeśli przegapią fantastycznego człowieka i stracą szansę na nowe uczucie? Idąc na spotkanie, nie myśl, że pochwalisz się byłej szwagierce albo wrzucisz zdjęcia na Facebooka. Postaraj się skupić na drugim człowieku i dobrze się bawić.
Czy wiesz, przez co musisz przejść?
Rozstania oraz świadomość porażki są bolesne i ranią każdego. Wbrew popularnemu porzekadłu osłabiają nas zamiast wzmacniać. Niestety, od trudnych uczuć nie da się uciec. Paradoksalnie, im mocniej się przed nimi bronisz, tym większą przejmują nad tobą kontrolę. Będziesz przekonana, że jesteś w dobrej formie i najgorsze masz za sobą. Ale nieoczekiwanie w pracy dostajesz napadu płaczu albo boisz się wyjść z domu na ulicę.
Nie przyjdzie ci do głowy, żeby połączyć te stany ze złamanym dawno temu sercem. Istnieje dużo poradników, które opisują, jak uporać się z żałobą po rozpadzie związku. Czytamy w nich o różnych fazach: zaprzeczania, złości, w końcu akceptacji. Niektórzy psychologowie określają nawet, ile czasu trwają poszczególne etapy. Postaraj się jednak nie traktować tych rad dosłownie. W twoim przypadku fazy mogą się przenikać albo możesz którejś z nich wcale nie przechodzić. Przeżyć stratę mądrze to wsłuchiwać się w siebie z empatią.
Rób to, na co masz ochotę. Jeśli budzisz się z uciskiem w żołądku, a w głowie kołacze ci się natrętna myśl: "nikt mnie więcej nie pokocha", nie wypieraj jej. Zna to każda kobieta, która przeżyła rozstanie. Bądź dla siebie czuła. Nie rozkazuj sobie: "weź się w garść". Nie wstawaj natychmiast, nie rzucaj się w wir obowiązków. Zostań na chwilę z tym strachem, poczuj go całą sobą. On wcześniej czy później minie. A im częściej pozwolisz, by cię opanował, tym jego kolejne fale będą słabsze.
Czy pracujesz nad poprawą swego samopoczucia?
Miłosne niepowodzenia zakłócają pozytywny obraz nas samych. Szczególnie jeśli mężczyzna, którego kochałaś, zranił cię albo upokorzył. Podświadomie możesz wciąż przywoływać traumatyczne wspomnienia. Działa to trochę jak efekt śnieżnej kuli. Zapomniałaś, że cię obraził, zlekceważył, nie docenił. Wybaczyłaś zdradę. A potem nagle każdy najmniejszy afront, na przykład to, że sprzedawca niegrzecznie cię potraktował, odbierasz jak policzek. Ocena innych ma fundamentalny wpływ na nasz nastrój. Znany psychoterapeuta Mel Schwartz twierdzi nawet, że termin "samoocena" jest zwodniczy.
Bo sugeruje, że pochodzi od nas. Tymczasem zależy ona od porównywania się z innymi oraz analizowania, czy zasługujemy na szczęście. W psychologii znany jest termin "efekt Michała Anioła": jeśli zakochana osoba nas dowartościowuje, zaczynamy patrzeć na siebie jej oczami. To sprawia, że mamy więcej energii do działania. Jesteśmy też postrzegani jako bardziej interesujący. Ale bywa też odwrotnie. Brak miłości odbiera nam pewność siebie. To wszystko sprawia, że stajemy się mniej atrakcyjne także dla potencjalnych partnerów.
Jak to zmienić? Otaczaj się ludźmi, którzy będą przypominać o twoich mocnych stronach. Okażą ci troskę i serdeczność. Sama też wykaż inicjatywę. Nie polubisz siebie od siedzenia na kanapie. Kurs nurkowania, sztuki walki, język hiszpański, o którym myślisz kilka lat. A może warsztaty, grupy wsparcia dla kobiet? Adresy bez problemu znajdziesz w internecie. Buduj zewnętrzne oznaki stabilizacji - zadbaj o mieszkanie, szukaj lepszej pracy - na tyle, na ile masz siłę. Psychologowie radzą, by przypomnieć sobie, jakim człowiekiem byłaś, zanim związałaś się z eks.
On nie lubił teatru, więc przestałaś do niego chodzić? Nie tolerował twoich koleżanek, więc zerwałaś z nimi kontakty? Powróć do starych nawyków i hobby, które sprawiały ci kiedyś przyjemność. Takie postępowanie oznacza wiele korzyści. Zrelaksujesz się i zwiększysz prawdopodobieństwo spotkania mężczyzny, który będzie podzielał twoje zainteresowania.
Czy pamiętasz, że każdy człowiek jest inny?
Po ciężkich przeżyciach i rozczarowaniach łatwo wpaść w czarnowidztwo i uwierzyć w spiskową teorię dziejów. Powtarzanie: "małżeństwo jest do niczego", "monogamia to fikcja", "faceci są genetycznie zaprogramowani do zdrady", jest mechanizmem obronnym, który na początku pozwala ci przetrwać. Bo z jednej strony skoro coś jest nierealne, nic dziwnego, że się nie udało. A z drugiej, w ten sposób zdejmujesz z siebie odpowiedzialność za porażkę.
Jednak na dłuższą metę generalizowanie jest szkodliwe dla ciebie i odstraszające dla innych. Mężczyźni wolą umówić się z kobietą niezbyt atrakcyjną fizycznie, ale nastawioną pozytywnie niż z pięknością pełną żółci i złości. Większość z nich twierdzi, że bardzo pociągające i seksowne są kobiety po prostu lubiące mężczyzn. Jeżeli będziesz nastawiona wrogo, przekonanie, że nic ci nie wychodzi, stanie się samospełniającą się przepowiednią. Postaraj się podchodzić do nowych znajomości bez uprzedzeń, odrzuć stereotypy. Rozwodnik wcale nie musi być nieodpowiedzialny.
Kawaler niekoniecznie jest egoistą lub ofiarą losu. Pamiętaj też, że tak jak ty się zmieniasz, zmieniają się mężczyźni. Każdy ma za sobą inne doświadczenia i historię, która go ukształtowała. Nie oznacza to, że masz lekceważyć sygnały ostrzegawcze. Skoro wierzysz, że zasługujesz na drugą szansę, przyznaj to prawo także innym.
Czy wyciągnęłaś wnioski z przeszłości?
Większość z nas po rozpadzie ważnej relacji miota się pomiędzy dwoma stanami. Pierwszym: "To moja wina, nie nadaję się do bycia z kimś" i drugim: "Faceci to dranie". Oba te stany są naturalne, jednak żaden nie jest rozwijający. Gdy już przeżyjesz stratę, warto, żebyś zastanowiła się spokojnie, jaki masz udział w budowaniu takich, a nie innych związków. Na ile miałaś wpływ na ich kształt? Dlaczego rozstałaś się z partnerem? Chodzi o racjonalną i obiektywną ocenę. Każdy ma jakieś słabe i mocne strony w relacji. Jakie są twoje?
Jeśli czujesz potrzebę, możesz odezwać się do któregoś ze swoich byłych (o ile utrzymujecie kontakty) i porozmawiać na ten temat. Może coś ci podpowie, przekaże istotne obserwacje. Potraktuj to tylko jako wskazówkę - para to przecież żywy organizm. Jedno dopasowuje się do drugiego, reaguje spontanicznie na zaistniałe wydarzenia. W różnych układach wchodzimy też w odmienne role: opiekunki, dziecka wymagającego opieki, kumpelki. Ale może jest coś, co trwale ciebie charakteryzuje. Na przykład jesteś zazdrosna, lękliwa, wybuchowa.
Swego temperamentu nie zmienisz, ale nad każdą z tych rzeczy możesz pracować. Zanim jeszcze kogoś spotkasz, możesz robić rzeczy, które cię utemperują: zacząć biegać, ćwiczyć jogę, która działa wyciszająco, zapisać się na boks, który pozwoli ci odreagowywać gniew w bezpiecznych warunkach. A może za bardzo dbasz o ukochanych, jesteś niczym oplatający ich bluszcz? To też się da skorygować. I to najskuteczniej, gdy jesteś sama, bo pracując nad sobą poza relacją, nie będziesz ulegać silnej presji drugiej strony i dostosowywać się do okoliczności.
Czy zadecydowałaś, czego naprawdę chcesz?
Załóżmy, że każdy twój związek był emocjonalną huśtawką. Wybierasz mężczyzn, dzięki którym przeżywasz namiętne uniesienia, a potem przez nich płaczesz. Przez dwa miesiące jest cudownie, przez pięć kolejnych źle. Jeśli spojrzysz na to z dystansu, nie powinnaś być zdziwiona, że coś się rozpadło. Bo zakochałaś się w kimś, na kim nie mogłaś polegać. Zwykle dużo wcześniej możemy wychwycić symptomy katastrofy. Dziś, gdy jesteś wolna, możesz racjonalnie obserwować mechanizmy, którymi rządzi się twoje miłosne życie. Warto zastanowić się: dlaczego na przykład potrzebujesz ekstremalnych emocji? Bo skrajne było też małżeństwo twoich rodziców?
Odpowiedź: "inaczej nie potrafię egzystować", nie przynosi rozwiązania. Musisz zrobić coś więcej. Odpowiedzieć sobie na pytanie, do czego dążysz. Daj sobie czas na analizę. Jeśli świadomie szukasz uroczych lekkoduchów, musisz ryzyko cierpienia wpisać w koszty. Niech więc twój kolejny związek będzie świadomym wyborem. Jeśli pragniesz zmienić sposób, w jaki budujesz relacje, możesz pójść na terapię. Albo spróbować dla odmiany umówić się z kimś stabilnym, choć do tej pory wybierałaś niezrównoważonych artystów.
Może właśnie poukładany inżynier da ci szczęście? Mężczyzna stanie się partnerem, a nie wizytówką ciebie. Zrezygnuj z nierealnej listy życzeń: narzeczony powinien mieć 190 wzrostu, być zabawny, świetnie zarabiać. To nie casting. Najważniejsze, żebyś już teraz wiedziała, jakie cechy jego osobowości nie zagwarantują wam wielu szczęśliwych lat.
Katarzyna Troszczyńska