Problem: Jak odbudować rodzinę?

Jestem 3,5 roku po rozwodzie. Małżeństwem byliśmy 20 lat. Kochaliśmy się. Przyszedł jednak ogromny kryzys. Trwało to prawie dwa lata. Raniliśmy się słowami, lekceważeniem siebie samych.

Nie potrafiliśmy się dogadać. Nawet kontakty męża z synem były kiepskie. Wiem, że nie było tej trzeciej. Napięcie przerosło mnie. Wystąpiłam o rozwód. Na pierwszej rozprawie mąż stwierdził, że rozwodu nie chce. Ja się uparłam. Oprócz mojej złości, olbrzymiego żalu do niego było jeszcze coś, czego nie mogę sobie wybaczyć.

Słuchałam mojej mamy (bardzo ją kocham), która podgrzewała całą atmosferę. Nie lubiła nigdy mojego męża, bo nie był inżynierem i królewiczem z bajki. Po rozwodzie wpadłam w wir pracy. Nie chciałam myśleć, przeżywać, zastanawiać się. Ale po około dwóch latach wróciło to do mnie jak bumerang. Dzisiaj zasypiam z myślą o nim i budzę się z myślą o nim. Świat bez niego przestaje istnieć.

Od 6 miesięcy mamy ze sobą kontakt. Na pierwszym spotkaniu, które trwało niezbyt długo, był bardzo rozmowny. Opowiedział mi, między innymi, jak bardzo przeżył pierwsze święta bez nas. Nawet zdziwiła mnie jego wylewność. Dowiedział się wtedy ode mnie, jak bardzo chciałabym razem z nim przejść resztę życia. Nie było nam dane widywać się częściej, bo zaraz w styczniu wyjechał do Anglii.

Wiem, że od jakiegoś czasu nie jest sam. Jeszcze przed wyjazdem poznał kobietę, z którą, jak to określił, coś zaiskrzyło. Wiem też, że nie jest to poważny związek. Nie mieszkali nawet razem. Kontaktujemy się telefonicznie. Z początku było trochę burzliwie. Napisałam do niego list i wyjaśniłam wiele spraw, aczkolwiek nie wszystkie. I jakby zmiękł... Dzwoni do mnie w różnych sprawach. Czasem załatwiam dla niego jakieś drobne sprawy tu w Polsce. Jakoś nie prosi o to nikogo innego. Wysłałam nawet paczkę na Święta Wielkanocne, do której włożyłam to, co lubił najbardziej. Ale jest jakiś dystans. Dzisiaj jest w Polsce. Przyjechał na parę dni. Wiem, ma do załatwienia sporo spraw urzędowych. Dzwonił do mnie trzy razy na dzień. Widzieliśmy się godzinę, w trójkę, razem z naszym synem. Nie udało nam się porozmawiać. Wiem, że to wszystko jest trudne i zawiłe. Ale czy możliwe jest po takim czasie odbudować rodzinę, utracony związek? Czy komuś to w ogóle się kiedyś udało?

Czasami nawet najlepsza "książkowa" rada nie zastąpi tej, która wynika z naszych doświadczeń. Do naszej redakcji przychodzi wiele takich listów, na które jednej osobie trudno jest mądrze odpowiedzieć, ale liczymy na was.

Redakcja

Jeśli potrzebujesz rady naszych czytelniczek - napisz do nas!

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas