Przeżywanie żałoby pozwala poradzić sobie z nagłą stratą

Wspólne przeżywanie żałoby narodowej przez ludzi, jak gromadzenie się w symbolicznych miejscach, palenie zniczy, pomaga poradzić sobie z poczuciem straty i zachwianego bezpieczeństwa - uważa psycholog społeczna Joanna Pommersbach ze Szkoły Biznesu Politechniki Warszawskiej.

fot. Michał Nicol
fot. Michał NicolMWMedia

"Wszystkie badania, jak i diagnoza społeczna prof. Janusza Czapińskiego, pokazują, że my ciągle jesteśmy społeczeństwem spaternalizowanym i mamy silne oczekiwania co do opiekuńczości ze strony władzy, silniejsze niż w USA czy krajach zachodniej Europy.

Polski patriotyzm

Przypomniała, że mechanizm reakcji psychologicznej w sytuacji nagłej straty - jak śmierć bliskiej osoby - został opisany przez amerykańską lekarkę i psycholog Elisabeth Kuebler-Ross.

"Wszystkie wyróżnione przez nią fazy tej reakcji mogliśmy obserwować w naszym społeczeństwie po tragedii pod Smoleńskiem" - podkreśliła Joanna Pommersbach.

Szok i zaprzeczenie

Pierwszą fazą jest szok - moment, w którym nie czujemy żadnych emocji i w którym dochodzi do zatrzymania wszystkich naszych procesów psychologicznych. "To było widać choćby w programie telewizyjnym w TVN24: kiedy przyszła wiadomość o katastrofie i przez chwilę nikt nie wiedział, co powiedzieć" - wyjaśniła psycholog.

Potem przychodzi druga faza, określana jako faza zaprzeczania, kiedy zaczynamy zaprzeczać tragedii. Mówimy wówczas: "Nie, nie. To nie może być prawda, to jakaś pomyłka. Zaraz wszystko się wyjaśni. Ktoś się pomylił. Ta jakiś zły sen, który za chwilę się skończy". Według Pommersbach, obserwowaliśmy to w sobotę, gdy politycy i inne pytane o opinię osoby odpowiadały, że to nie mogło się wydarzyć. Ludzie podkreślali, że to była tylko jakaś awaria i że za chwilę może się okazać, że wszystko jest w porządku.

Jak sobie z tym poradzić

Według niej, trzy pierwsze fazy odzwierciedlają psychologiczną walkę, którą toczymy, aby nie dopuścić do siebie złej wiadomości. Dopiero potem przychodzi faza depresji, czyli żałoby.

- "W sytuacji żałoby dzieje się coś takiego, że ludzie chcą być razem, że się gromadzą.

Przykładem jest to, że wiele osób miało odruch udania się pod Pałac Prezydencki, pod krzyż papieski po to, aby być blisko z innymi. Jest to mechanizm ewolucyjny - w przeszłości, ci z nas, którzy w sytuacji zagrożenia gromadzili się razem mieli szansę lepiej sobie z nim poradzić, przeżyć je" - powiedziała Pommersbach.

Najważniejsza jest żałoba

Ostatnią fazą jest faza akceptacji nowego stanu rzeczy i związana z nią faza rozwiązywania problemów, które pojawiły się w wyniku straty. Pojawia się pytanie - jak będziemy teraz żyć? Jak będziemy działać? "W tej fazie zaczną się pojawiać spekulacje, jak będzie wyglądała kampania prezydencka, jak to wpłynie na strategię PiS, bo to właśnie ta partia najbardziej ucierpiała w katastrofie" - powiedziała Pommersbach.

Tylko razem

"Nie wszyscy też czują potrzebę zbiorowego przeżywania emocji, niektóre osoby potrafią się do tego zdystansować. I choć nie znaczy to, że nie przeżywają one tragedii, czy że przeżywają ją mniej, to często rodzi to ostracyzm społeczny" - powiedziała Pommersbach.

Jak wyjaśniła, w warunkach żałoby narodowej wzrasta konformizm, czego skutkiem jest zmniejszenie się tolerancji społeczeństwa na odmienne reakcje, jak buntowanie się przeciw wspólnemu przeżywaniu straty, bo gdy panuje spójność łatwiej poradzić sobie z trudną sytuacją.

Joanna Morga

INTERIA.PL/PAP
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas