Szatnia na facetów

Miękkie fotele, pisma dla panów, zimne piwko. Widok może być na sklep ze sprzętem RTV, sportowym albo telefonami komórkowymi - najlepiej wszystko w jednym. Takie zakupy faceci na pewno by polubili.

Zakupy to nie jest to, co tygrysy lubią najbardziej
Zakupy to nie jest to, co tygrysy lubią najbardziejThetaXstock

Utarte szlaki wśród sklepowych półek

Faceci w supermarkecie nie są w swoim żywiole. Jeśli przypadkiem wyślesz ukochanego po szampon do włosów, nie licz, że przy okazji kupi odżywkę i pachnące pomarańcze. On myśli innymi kategoriami - ma do wykonania zadanie - drugi regał w lewej alejce, szampon XYZ za 9,90. Jeśli go tam nie znajdzie, z dużym prawdopodobieństwem wyjdzie ze sklepu i powie, że nie było . Samiec - łowca w supermarkecie ma utarte szlaki, którym zazwyczaj pokonuje gąszcz sklepowych regałów.

Z obserwacji antropologa Paco Underhilla wynika, że mężczyźni poruszają się po sklepie znacznie szybciej niż kobiety. Trudniej ich nakłonić do zakupu czegoś, po co nie przyszli do sklepu. Nie mają w zwyczaju także pytać o to, gdzie znajdą potrzebny produkt - jeśli go nie znajdują tam, gdzie w ich mniemaniu powinien być, wychodzą.

Jeśli już przymierzają jakieś ubranie to tylko w przypadku ewidentnego niedopasowania nie dokonują zakupów. Z badań Underhilla wynika, że 65 proc. mężczyzn, którzy coś przymierzają - kupuje tę rzecz. W podobnej sytuacji tylko 25 proc kobiet decyduje się na zakup.

Stąd już tylko prosty wniosek, że mężczyzna na zakupach nie dość, że nie jest przydatny, to wręcz przeszkadza. Jeślibyś więc przypadkiem zabrała ukochanego do supermarketu, mogłabyś go odstawić na kilka godzin do szatni, a sama udać się z przyjaciółką na zakupy. Taki właśnie tandem - ty i przyjaciółka - to bowiem największe prawdopodobieństwo, że zakupy będą udane a debet pokaźny.

Facet w przymierzalni bielizny

To wizja fantastyczna. O ile kobieta nie kupi bielizny wcześniej jej nie mierząc, o tyle mężczyzna uznałby mierzenie bokserek za coś skrajnie niemęskiego - przynajmniej zdaniem Underhilla. Jednak i męski sposób kupowania ulega zmianom. Jeszcze nie tak dawno - dwa pokolenia wstecz - nasi ojcowie i dziadkowie sami kupowali co najwyżej garnitury całą resztę, nie tylko własnej garderoby, pozostawiając kobietom. I choć dziś głównymi klientami sklepów z męską bielizną nadal pozostają klientki, pojawia się tam także coraz więcej mężczyzn. To wynik kilku czynników społecznych - m.in. tego, że mężczyźni coraz dłużej pozostają sami, muszę więc kupować przedmioty, których ich dziadkowie nie wzięliby do ręki - płyn do naczyń, środki do sprzątania łazienki, lodówkę, makaron., itp. Aby sprawę mężczyznom ułatwić - sprzęty coraz bardziej przypominają te z "męskiej bajki" - są chromowane, pozbawione ozdób z dużą ilością szkła i różnego rodzaju gadżetów, np. podświetlana kostkarka do lodu w drzwiach lodówki, proszek do prania zawiera konkretny "system", który sprawia, że skarpetki będą doprane do czysta a koszula jeszcze bielsza.

Mężczyźni się przystosowują do zmieniających się warunków społecznych. Bywają w supermarketach, niektórym się to nawet zaczyna podobać, żaden pewnie jednak nie miałby nic przeciwko wymyślonej przez Szlendaka szatni dla facetów, w której mogliby przejrzeć prasę, wypić piwo i przeczytać instrukcję najnowszego modelu telefon. My w tym czasie z przyjaciółką powiększałybyśmy błogo debecik na koncie. Najlepiej jego.

Anna Piątkowska

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas