Wielu uważa je za internetowy mem. Tymczasem "madki" to poważny problem społeczny

Internet pełen jest memów o roszczeniowych matkach i tzw. kulturze "dej”. Oburzamy się, wyśmiewamy takie postawy, ale nie zawsze umiemy sobie z nimi radzić. Kim są "madki", skąd się wzięły i dlaczego jest to zjawisko, które może przerodzić się w poważny problem społeczny — opowiada Interii ekspertka zajmująca się badaniem "madek", dr Anna Szymanik-Kostrzewska z Wydziału Psychologii Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy.

Naukowcy badają madki i kulturę "dej"
Naukowcy badają madki i kulturę "dej" 123RF/PICSEL

Katarzyna Adamczak, Interia.pl: Kim jest madka?

Anna Szymanik-Kostrzewska: - Madka to zestawienie kilku niezbyt miłych cech we wzór zachowania roszczeniowego. Z moich badań wyłania się obraz kobiety, która uważa, że skoro ma dziecko, to jest lepsza od innych — zwłaszcza tych bezdzietnych. Co więcej, uważa, że skoro ma potomstwo, to jej się "należy". Słynne "500+" to były pieniądze dla dziecka, nie "ZA" dziecko, a madki wybierają tę drugą opcję. Wprowadzenie programu socjalnego zbiegło się z wysypem pań, które wyszły z założenia, że skoro mają dziecko, to powinny coś dostać za darmo i zaczęły się tego domagać. Jest to dosyć kontrowersyjne, ludzie się temu dziwią i czują się oburzeni taką postawą.

Madki naprawdę istnieją, nie jest to tylko internetowa legenda? 

- Gdy zaczynałam badania, sądziłam, że madki to internetowy mem, że takich osób nie ma, że to wymyślone postaci. Tymczasem okazuje się, że w grupie niemal 750 ankietowanych osób aż 66 proc. miało kontakt w cztery oczy z takimi roszczeniowymi matkami, a 71 proc. zetknęło się z nimi przez internet lub telefon. To nie jest mit, takie kobiety faktycznie istnieją.

Czym charakteryzują się madki? 

- Madki to są osoby, które stawiają się wyżej niż osoba, od której czegoś chcą. Pomijają prośby grzecznościowe "proszę" czy "dziękuję". Przyjmują postawę "daj mi, bo ja mam dzieci" lub to słynne "chorom curke" - w korespondencji zapisywane z błędami ortograficznymi. Jest podejrzenie, że są to osoby, które intelektualnie funkcjonują dosyć nisko, nie są inteligentne.

Madki uważają, że skoro urodziły dziecko, to wszystko im się należy
Madki uważają, że skoro urodziły dziecko, to wszystko im się należy123RF/PICSEL

Skąd się wzięły madki? 

- Dlaczego madki są madkami? Tu można odnieść się do statystyk z badań społecznych. 744 osoby w wieku od 15 do 58 lat, z czego 3/4 stanowiły kobiety, w dobrowolnej, anonimowej ankiecie podzieliły się swoimi przekonaniami i wiedzą na temat madek. Ponad 70 proc. badanych uważało, że są to osoby niezainteresowane pracą, która pozwoliłaby im utrzymać siebie i dzieci. Według 80 proc. ankietowanych madki uważają za niesprawiedliwy fakt, że posiadają dzieci, dlatego dążą do wyrównania tej niesprawiedliwości poprzez domaganie się pieniędzy od bezdzietnych.

- Ponad 90 proc. uważało, że to program socjalne utwierdził madki w przekonaniu, że jako matkom więcej im się należy. Dla ponad 70 proc. respondentów osoby prezentujące taką postawę są zbyt ograniczone intelektualnie, by zrozumieć, że nie wszystko mogą dostać za darmo. Ponad 80 proc. było zdania, że portale internetowe i strony typu "oddam za darmo" utwierdziły te kobiety w przekonaniu, że wszystko można w tej sposób uzyskać. Wreszcie, zdaniem 85 proc. badanych, matki, których dzieci chorują, uważają to za niesprawiedliwość losu, a otrzymywanie dóbr materialnych za darmo jest rodzajem - w przekonaniu madek - wyrównania tej niesprawiedliwości.

- Należy tu jednak zaznaczyć, że to są opinie respondentów o madkach, bo zbadanie takiej osoby jest praktycznie niemożliwe. Po pierwsze, niewiele kobiet przyznaje się do prezentowania takiej postawy, po drugie, rzadko ujawnia się ona w kontaktach osobistych. Madki dają się poznać dopiero pośrednio przez portale internetowe czy media społecznościowe — dlatego tak trudno jest zbadać tak zwaną "kulturę dej".

Czy madki stosują jakieś szczególne metody, które pozwalają im uzyskać to, czego chcą? 

- Często stosują szantaż emocjonalny. Przejawia się on w stwierdzeniach "mnie możesz żałować, ale dziecku...". Problem leży w niezrozumieniu przez madki, że nie mamy obowiązku pomagać czyimś dzieciom. Mamy obowiązek udzielić pomocy w sytuacji zagrożenia życia i zdrowia. A czy tu chodzi o życie dziecka? Czy to, że nie dostanie nowego komputera, pogorszy stan jego zdrowia? Zwłaszcza, że ten komputer niekoniecznie trafi do dziecka. To też jest postawa charakterystyczna dla madki, która uważa, że skoro wychowuje dziecko, to ma także prawo do zapewniania sobie wygód, bo przecież tak bardzo się poświęca.

- Kłopot z madkami polega również na tym, że są to osoby, które nie przyjmują argumentacji, nie da się ich przekonać. Stawiają na swoim za wszelką cenę. Natomiast w sytuacji, gdy się im nie ustąpi, a mamy do tego pełne prawo, obrażają się, a nierzadko stosują także agresję słowną. To jest bardzo przykre, bo jedna sprawa to oburzenie na postawę madek, ale stawianie się ofiarami agresji słownej, bo nie spełniliśmy prośby roszczeniowej kobiety, to zjawisko niebezpieczne. Obawiam się, że nie bardzo umiemy sobie radzić z roszczeniowością i agresywnością madek. A wyśmiewanie takiego zachowania to czasem jedyne, co nam pozostaje.

Żartujemy z madek, tworzymy memy wyśmiewające ich postawy, ale czy w ten sposób nie bagatelizujemy poważnego zjawiska? Przecież madki wychowują dzieci, które kiedyś dorosną.

- Tak, to zjawisko jest bagatelizowane. Żartujemy z "roszczeniowej baby", ale problem jest poważny. Z jednej strony, taka roszczeniowa postawa skądś wynika, z drugiej, będzie miała implikacje, bo te kobiety przekażą negatywne wzorce następnym pokoleniom. W badaniu zadałyśmy pytanie czy "madki starają się być dobrymi matkami?" i okazuje się, że nie da się tego jednoznacznie określić. Trudno powiedzieć, czy taka matka stara się, ale jej to nie wychodzi, czy po prostu to, kolokwialnie mówiąc, "olewa". Wiemy, że madka nie jest zbyt inteligenta, na pewno jest kłótliwa, ale niekoniecznie patologiczna. Zdecydowanie zaś uważa się za najlepszą — za wzór do naśladowania, a to już niebezpieczne zjawisko.

Czy madki to wyłącznie młode kobiety? 

- Rzeczywiście madka często kojarzona jest z młodą kobietą, tymczasem badania pokazują, że madką może być też dojrzała pani.

Czy jest to nowe zjawisko społeczne? 

- Myślę, że to nie, ale powszechny dostęp do internetu ujawnił je. Od kiedy udostępniono publiczne rozmowy z takimi kobietami, okazało się, jak dużą grupę stanowią.

Czy istnienie madek może wpłynąć na postrzeganie "zwykłych" matek? Jakie niebezpieczeństwa niesie ze sobą to zjawisko? 

- Niestety, może wpłynąć. Wspomina o tym chociażby Emilia Bańczyk w artykule "Internetowa madka jako wariant stereotypu współczesnej matki". Zaangażowanie w opiekę nad dzieckiem, słusznie skądinąd promowane w dzisiejszych czasach, przez stereotyp madki może być odbierane właśnie jako "madkizm". Wyobraźmy sobie sytuację, gdy mamy do czynienia z dzieckiem o specyficznych potrzebach, z ADHD, z zaburzeniami ze spektrum autyzmu czy niepełnosprawnym. Na pierwszy rzut oka zachowanie takiego dziecka można uznać za niegrzeczne, a matkę - za nieogarniętą. Nie każda matka przecież wyjaśnia, że krzyk dziecka czy jego bunt to wynik zaburzenia i chwilowych trudności. Nie ma przecież obowiązku "tłumaczenia się" każdemu przechodniowi. A etykietka "madki", która "domaga się specjalnego traktowania dla rozwydrzonego bachora" zostaje przyklejona. Dodatkowo na matkach spoczywa obecnie ogromna odpowiedzialność społeczna za dziecko. Dziecku coś się stało? Coś zrobiło nie tak? Gdzie była matka? Na moment odwróciła wzrok, bo była wykończona. Jej wina! Nie była pijana, nie była zaniedbująca, po prostu jest tylko człowiekiem, ale i tak może zostać okrzyknięta "madką".

"Madki" mogą wypaczać w społeczeństwie obraz matek
"Madki" mogą wypaczać w społeczeństwie obraz matek 123RF/PICSEL

Postawę madek można uznać za patologiczną? 

- Na pewno jest to jakaś nieprawidłowość w funkcjonowaniu. Można tu mówić o specyficznych schematach poznawczych, czyli sposobach myślenia o świecie, które sprawiają, że informacje z nimi zgodne akceptujemy, a niezgodne - odrzucamy. Na zasadzie: "przedmioty oddawane za darmo dla potrzebujących mam, bo mi już niepotrzebne" - tak, ale "sprzedaję, kto pierwszy, ten lepszy, każdy może kupić" - niesprawiedliwość, tak nie powinno być, przecież ja mam dziecko.

- W badaniu ponad połowa respondentów uznała, że madka nie umie odmówić dziecku, więc nie przyjmuje też odmowy, która dotyczy jej samej. Blisko połowa upatrywała źródła zachowań madek w przekazie pokoleniowym - od ich matek, które wcześnie zachodziły w ciążę, żyły z "socjalu" i taki wzór postępowania przekazały córkom. Ponad 70 proc. wskazało, że nacisk społeczny na bycie "idealną matką, która ma wszystko" sprawia, że madki też chcą "mieć wszystko". Jeśli uznać postawę madek za patologiczną, a na pewno takie patologiczne przypadki się znajdą, warto podkreślić, że to nie bierze się znikąd. Być może to współczesny świat sprzyja byciu madką.

Jak możemy się bronić przed roszczeniowością madek? Czy powinnyśmy jako społeczeństwo przeciwdziałać temu zjawisku? Jeśli tak, co na poziomie społecznym możemy z nim zrobić? 

- Pozwolę sobie powtórzyć najczęstszą radę internautów: "nie karmić trolla". To znaczy: nie wdawać się w dyskusję z madką, ponieważ nie da się jej przekonać. Człowiek może co najwyżej narazić się na agresję z jej strony. A czy ona będzie miała wyrzuty sumienia? Niekoniecznie. Jeszcze być może się ucieszyć, że "pokazała draniowi, gdzie jego miejsce". Co "drań" zrobił? Ano ośmielił się chcieć pieniędzy za towar, który sprzedawał czy usługę, którą oferował. Niezrozumienie na tym poziomie, że sprzedający ma prawo, a wręcz powinien otrzymać wynagrodzenie, nie rokuje dobrze. Asertywnym zachowaniem w tym przypadku będzie po prostu wycofanie się, ochrona siebie, swojego dobrostanu. Z kolei wyśmiewanie zachowania madek to miecz obosieczny. Owszem, ukazuje irracjonalność takiego zachowania, ale też może prowadzić do stereotypizacji rodzin zwyczajnie korzystających z oferowanych im w danej kulturze czy społeczeństwie ułatwień dla posiadających dzieci. Poza tym czy madka przejmie się wyśmiewaniem? Czy to ją powstrzyma przed kolejnymi roszczeniowymi żądaniami?

- Skłaniam się ku stanowisku, że z tym zjawiskiem lepiej byłoby sobie radzić na poziomie społecznym. Warto byłoby kreować u nastolatków i młodych ludzi właściwe nastawienie do kwestii związanych z pracą i zarobkiem, a równocześnie wspierać dojrzałość do rodzicielstwa, przekazywać prawdziwe, rzetelne informacje, z czym się ono wiąże. Myślenie "zarobię osiemset miesięcznie, jak będę miał dziecko" nie sprzyja dojrzałości, podobnie jak "jakoś to będzie". Niemal 90 proc. badanych orzekło, że madki chcą być po prostu "cwane" i mieć za darmo, ile się da. To podejście jest zupełnie niespójne z naukowymi dowodami mówiącymi o tym, że na dojrzałą tożsamość człowieka składa się też jego rozwój zawodowy, że jest to istotna rola w życiu - bycie pracownikiem, pracowniczką. W pracy spędza się jego znaczącą część życia, satysfakcja z pracy i adekwatne do niej wynagrodzenie przekładają się na dobrostan człowieka, a nawet chronią przed wypaleniem się jako rodzic. Dodam, że w Polsce wypalonych jest ośmiu rodziców małych dzieci na stu, ale zagrożonych wypaleniem - blisko trzydzieści procent! Dopóki praca będzie traktowana jako "zło konieczne". Dopóki będzie presja wywierana na młodych ludziach, by mieli dzieci, a ich posiadanie, niezależnie od warunków, stawiane wyżej niż racjonalna decyzja o rezygnacji z prokreacji, dopóty będą madki.

- Na szczęście jest coraz większa świadomość trudnościach związanych z rodzicielstwem. Wiemy, że można żałować nie tylko bezdzietności, ale i decyzji o posiadaniu dzieci. Osoby "wolne od dzieci" są również szczęśliwe i spełnione, czasem nawet szczęśliwsze od tych "dzieciatych". Wreszcie trzeba wspomnieć o rodzicach optymalnie zaangażowanych w rodzicielstwo. U tych rodziców bycie matką czy ojcem nie koliduje z innymi rolami, oni po prostu spełniają się w rodzicielstwie. Myślę, że do wspierania takiego wzoru rodzicielstwa powinniśmy dążyć.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas