Długo je ukrywała. Teraz nie ma już nic do ukrycia
Chrissy, 25-letnia blogerka plus size, dopiero po tragicznym wypadku spojrzała na swoje ciało łaskawszym okiem. Dziś z dumą prezentuje apetyczną figurę i blizny, które były jej największą zmorą. Obserwatorzy są zachwyceni.
Mówi się, że kompleksy siedzą wyłącznie w naszej głowie. Wystarczy przestać szukać dziury w całym, a wszystko będzie dobrze. Nie ma sensu porównywać się z innymi – radzą ci, którym nie brakuje pewności siebie. Czy to pomaga? Chyba nie do końca, bo siłę musimy odnaleźć w sobie.
Tak jak nasza bohaterka, która przez lata bała się własnego cienia. Niewybredne komentarze ze strony rówieśników sprawiły, że unikała cudzych spojrzeń i miała bardzo krytyczne nastawienie. Zwłaszcza do swoich pełniejszych kształtów.
Niedawno postanowiła się przełamać, a inni wreszcie to docenili.
Chrissy zaczęła swoją przygodę z mediami społecznościowymi, kiedy jeszcze nie do końca akceptowała siebie. Każde kolejne zdjęcie i pozytywny komentarz przybliżały ją do celu.
Dziś może się pochwalić niemal 20 tys. obserwatorów. Jest piękną, świadomą i przebojową kobietą, która nie ma zamiaru za nic przepraszać. Zwłaszcza za to, jak wygląda.
Blogerka plus size uwielbia bawić się modą, a jej przemyślane stylizacje robią furorę wśród fanów. Choć nie obawia się już eksponować swoich apetycznych kształtów, jedna kwestia spędzała sen z jej powiek.
Największym kompleksem 25-latki były nogi. I wcale nie chodzi o ich wymiary. Młoda kobieta jakiś czas temu uległa wypadkowi samochodowemu, który pozostawił po sobie widoczne ślady.
Obrażenia były tak poważne, że lekarze musieli wykonać przeszczepy skóry, aby zamknąć rany. Blizny są nadal widoczne i takie prawdopodobnie pozostaną. Chrissy bardzo nie lubiła ich odsłaniać.
W wyniku kraksy doszło do złamania stopy i przemieszczenia kolana. Ucierpiały też żebra oraz kręgosłup. Uderzając o kierownicę straciła również przedniego zęba. Dramatyczne wydarzenie okazało się przełomowe.
"Po wypadku czuję się wręcz piękniejsza. Zaczęłam bardziej doceniać siebie" – wyznała w nagraniu poświęconym samoakceptacji. To nie tylko słowa. Blogerka rzeczywiście zmieniła swoje nastawienie.
Swoimi zdjęciami chce dodać siły wszystkim, którzy z jakiegoś powodu czują się gorsi czy niepełnowartościowi. I chyba osiągnęła swój cel, bo wielu obserwatorów nazywa Chrissy swoją inspiracją.
Mieszkanka Los Angeles z sukcesami promuje ideę "ciałopozytywności". Zamiast reagować na zaczepki nielicznych hejterów, po prostu robi swoje.
***
Zobacz także: