Influencerka z misją. Już nie chce się wstydzić
Abril Rios wyrasta na ikonę ruchu body positivity. Wydaje się idealna, ale wcale nie jest bez skazy. Od kilku miesięcy pokazuje tysiącom obserwatorów, że nawet ślicznotki z Instagrama są po prostu ludźmi. Fani pokochali jej szczerość.
Świat internetowych celebrytów niektórym wciąż kojarzy się z próżnością. Influencer to ktoś znany z tego, że jest znany. Rozpoznawalność zawdzięcza nie konkretnym osiągnięciom, ale wyłącznie pokazywaniu siebie. A raczej wyobrażenia na swój temat, bo popularność rzadko idzie w parze z naturalnością.
Jeszcze do niedawna to samo można było powiedzieć o niej. Była jedną z wielu atrakcyjnych dziewczyn, które robią karierę na ładnej buzi, zgrabnym ciele i modnych ubraniach. Zawsze wyglądała nieskazitelnie, choć prywatnie różnie z tym bywało.
Nagle odważyła się to pokazać. I wcale nie straciła fanów, bo ci docenili normalność i szczerość.
Abril Rios dorastała na Instagramie. Urodzona w 1998 roku Amerykanka o argentyńskich korzeniach pierwsze zdjęcie opublikowała już niemal osiem lat temu.
W internecie pojawiła się jako nastolatka, ale już w wieku siedmiu lat zaczęła swoją przygodę z modelingiem, a nawet aktorstwem. To nie powinno dziwić, bo jak twierdzi wielu, z taką twarzą była skazana na sukces.
Szybko zdobyła uznanie także w mediach społecznościowych, gdzie publikowała zdjęcia z sesji, wyjazdów i życia codziennego. Jest mistrzynią selfie, które stanowią większość treści na jej instagramowym profilu "abrillrios".
Niedawno zmieniła jednak swoje podejście do niektórych spraw. Kiedyś nie pokazywała się bez szczelnej warstwy makijażu, ale od kilku miesięcy można ją zaliczyć do ruchu body positivity. Ciałopozytywność to akceptowanie siebie bez względu na wszystko.
W jej przypadku oznacza to otwartość w kwestii problemów skórnych. Abril nie stroni od pokazywania swojej cery taką, jaka rzeczywiście jest. Nawet zaczerwienionej i pełnej krost. Przy tym wcale nie traci na atrakcyjności.
22-latce wciąż oczywiście zdarza się malować, ale robi to raczej rzadko i delikatnie. Przynajmniej na Instagramie. Na większości ostatnio opublikowanych zdjęć możemy zobaczyć ją bez grubej warstwy podkładu i upiększających filtrów.
"Przestań zadręczać się rzeczami, na które nie masz wpływu. Jesteś najlepszą wersją siebie i tylko to się liczy" – podpisała jedną z fotografii, na której możemy zobaczyć trądzik pokrywający całe jej oblicze.
Czy z powodu szczerości straciła fanów? Wręcz przeciwnie. Jest ich już ponad ćwierć miliona, a jej kolejne zdjęcia biją rekordy popularności. Okazuje się, że jesteśmy spragnieni prawdy. Zwłaszcza w przestrzeni, która słynie raczej z fałszu.
Niektórzy influencerzy mają jednak do powiedzenia coś wartościowego. Działalność Abril nie wszystkim musi się podobać, ale warto ją docenić. Swoim głównie młodym wielbicielom przekazuje prostą, ale chyba zapomnianą prawdę: bądź sobą. Oni naprawdę tego potrzebują.
Przekaż 1% na pomoc dzieciom - darmowy program TUTAJ>>>
***
Zobacz także: