Ewa Sałacka: Gdy odeszła, płakały po niej nawet zwierzaki
Ewa Sałacka była jedną z najpiękniejszych polskich aktorek, barwnym ptakiem filmu, odważnym i ekstrawaganckim. Kochali ją wszyscy - mężczyźni, kobiety, a nawet zwierzaki. Gdy odeszła, płakała cała Polska.

Ewa Sałacka - Kirstein, primo voto Krauze, urodziła się 3 maja 1957 roku w Warszawie, w zamożnej rodzinie. Ojciec, Roman Sałacki był inżynierem w branży samochodowej, a mama, Barbara Sałacka - realizatorką i reżyserką, pracującą w Telewizji Polskiej. Nic dziwnego, że mała Ewa dość szybko dostała swoją pierwszą rolę - zagrała dziecko jednej z par w spektaklu Teatru Telewizji. Debiut ten nie należał jednak do najszczęśliwszych - dziewczynka dostała wysokiej gorączki, a spektakl szedł na żywo. Występ córki kosztował Barbarę tyle nerwów, że później latami angażowała wszystkie dzieci z klasy Ewy, prócz jej samej.
Los bywa jednak przewrotny, a aktorstwo było Sałackiej pisane.
Ewa Sałacka: Pierwszy film, pierwsza miłość
Barbara Sałacka nie chciała, by córka została aktorką, więc cieszyła się, że ta przygotowuje się do egzaminów na ASP. Nie wiedziała, że Ewa złożyła jednak dokumenty do szkoły filmowej w Łodzi. Zdała za pierwszym razem.
"Weszła na egzamin i była tak zdenerwowana, że gdy Janek Machulski spytał, czy ma coś wspólnego z Barbarą Sałacką, odpowiedziała: Nie wiem. Dopiero po dłuższej chwili dodała: To znaczy, przepraszam, mamusia. Jeszcze tego samego dnia miałam telefon od Janka, że córka się mnie wyrzekła" - zdradziła Barbara Sałacka Krzysztofowi Tomasikowi, autorowi książki "Demony seksu".
Ewa Sałacka obroniła dyplom w 1985 roku, ale studiów nie wspominała najlepiej i dość nisko oceniała swoje umiejętności. Mimo to, jeszcze w trakcie nauki zadebiutowała na ekranie rolą w filmie Filipa Bajona "Aria dla atlety" (1979). Na uczelni poznała też Małgorzatę Potocką, z którą mocno się zaprzyjaźniła.
"Byłyśmy na jednym roku, na Wydziale Aktorskim Szkoły Filmowej. Kiedy spotkałyśmy się na parkingu, stając obok siebie identycznymi samochodami, od razu nas to złączyło, bo w tamtych czasach dwie renówki 'czwórki' to było coś niesamowitego" - mówiła Potocka już po śmierci swojej przyjaciółki.
Potocka przypominała też wielokrotnie jak piękną i atrakcyjną kobietą była Ewa Sałacka. Wysoka (173 cm), zgrabna i zawsze bardzo oryginalnie ubrana, była łamaczką męskich serc. Gdy jednak poznała początkującego reżysera, Krzysztofa Krauzego, inni mężczyźni przestali dla niej istnieć.
Ewa Sałacka wyszła za Krauzego w 1979 roku - było to jej pierwsze małżeństwo, dla niego drugie. W grudniu 1981 roku rozpoczął się w Polsce stan wojenny, cztery miesiące wcześniej młodzi małżonkowie wyjechali na wakacje do Wiednia, gdzie mieszkała mama reżysera. Ten wyjazd zamienił się w prawie dwuletnią emigrację. Ewa chciała pracować w zawodzie, więc z radością przyjęła propozycję angażu do wiedeńskiego Volkstheater.
"Miałam tam normalny etat z prawem do urlopu, ubezpieczeniem; zagrałam niewielkie role w dwóch przedstawieniach i chyba przewróciło mi się w głowie. Moją pasją i marzeniem zawsze było kino, więc pomyślałam sobie, że skoro tak łatwo poszło mi w Wiedniu, to dlaczego nie miałabym pojechać do Paryża i grać w filmach. Pojechałam. I okazało się, że to nie jest już takie proste" - mówiła w wywiadzie.
W Paryżu Ewa pracowała więc jako modelka i wraz z mężem mieszkała u Małgorzaty Zajączkowskiej. Krauze miał mniej szczęścia - był szatniarzem, malarzem, skrobał sufity. Małżonkowie postanowili więc wrócić do kraju.
Ewa Sałacka: Debiut numer dwa
Po powrocie z Paryża Ewa Sałacka musiała zaczynać niemal od zera. Miała jednak sporo szczęścia, bo już w 1983 roku dostała rolę w filmie Stefana Szlachtycza "Tragarz puchu". To było spore aktorskie wyzwanie, bo piękna, zadbana i wysportowana aktorka musiała wcielić się w chorą i nieszczęśliwą dziewczynę z getta. To do tej roli Sałacka obcięła swoje piękne, długie włosy, choć mąż błagał ją, by tego nie robiła. Film nie odniósł wielkiego sukcesu, ale doceniono rolę aktorki. Ona sama później wielokrotnie przyznawała, że chciałaby jeszcze choć raz w życiu stanąć przed podobnym zadaniem. To była jej ukochana rola.
Sałacka pojawiła się też w "Adopcji" Grzegorza Warchoła, gdzie brawurowo zagrała bezwzględną matkę znęcającą się nad synem. Wystąpiła również w kryminalnym cyklu telewizyjnym "Zdaniem obrony" i kilku spektaklach Teatru Telewizji.
W chwili, gdy życie zawodowe aktorki zaczęło przynosić jej satysfakcję, jej małżeństwo z Krzysztofem Krauze dotknął poważny kryzys. Powodem, według samej Sałackiej, mogła być jej pogoń za karierą.
"Przez jakiś czas kariera aktorska pochłaniała mnie bez reszty. Moje pierwsze małżeństwo między innymi z tego powodu się rozpadło. Teraz, z perspektywy czasu mam poczucie, że kariera nie ma takiego znaczenia" - mówiła po latach.
Barwny ptak polskiego filmu
Ewa Sałacka wyróżniała się na tle innych polskich gwiazd. Zgrabna, zawsze opalona, wysoka, robiła na wszystkich piorunujące wrażenie.
"We wspomnieniach jej poświęconych pojawia się często słowo 'barwna'. Jeździła żółtym fiatem kabrioletem, a istotną częścią jej wizerunku były stroje, z reguły przez nią projektowane" - pisze Krzysztof Tomasik w "Demonach seksu".
Stroje aktorki budziły mieszane uczucia nawet wśród jej bliskich znajomych.
"Czasem przychodziła w samym swetrze i długich za kolana butach. Wtedy życzliwym szeptem upominali: Wróć do domu, zapomniałaś założyć spódnicę" - pisze Tomasik.
Sama Sałacka przyznała w jednym z wywiadów, że nierzadko sami sprzedawcy dziwili się, skąd wyciągnęła tak wariackie ciuchy. Sporą wagę przywiązywała też do butów, oczywiście ekstrawaganckich. Uwielbiała kupować te "śmieszne". Jej wielką namiętnością były też skóry i swetry. Część zgromadzonych ubrań wykorzystała potem w filmach, choćby w "Sztuce kochania" z 1989 roku czy w "Klątwie doliny węży".
Na początku lat 90. Sałacka spróbowała swoich sił w filmach zagranicznych. Tylko w 1990 roku zagrała w aż czterech: bułgarskim "Poverie za beliya vqatar", duńskim "Kaj's Fodselsdag" i węgierskich "Tukorgomb" oraz "A fougyesz felesege". Liczyła na więcej ról na Węgrzech i nawet zatrudniła tam agenta, ale finalnie propozycje nie nadeszły.
Ewa Sałacka: Miłość numer dwa
Szczęście uśmiechnęło się jednak do aktorki, tym razem jednak w miłości. Sałacka zakochała się w stomatologu i chirurgu szczękowym, Witoldzie Kirsteinie. Ewa znała go już wcześniej, ale zainteresowała się nim dopiero wtedy, gdy rozstał się ze swoją partnerką. Szybko stali się nierozłączni. Pobrali się w 1994 roku.
Ewa Sałacka nie mogła liczyć w latach 90. na nadmiar propozycji ról filmowych czy telewizyjnych. Skupiła się więc na pracy dla Syreny Entertainment Group, wówczas potentata w dystrybucji filmów.
"Sałacka została specjalistką public relations, reprezentowała firmę na zewnątrz, organizowała huczne premiery w warszawskim kinie Capitol" - pisze Tomasik w "Demonach seksu".
Nikt nie miał wątpliwości, że Ewa Sałacka cierpiała z powodu braku ciekawych ról. Pod koniec lat 90. i na początku 00. grała głównie epizody i, choć mogła wykorzystać swą pozycję w Syrenie, która współprodukowała prawdziwe polskie hity, nigdy tego nie zrobiła.
Aktorka skupiła się na życiu prywatnym - została mamą i przekonywała w wywiadach, że to jej najważniejsza życiowa rola.
Pod koniec życia zaczęła występować w polsatowskim serialu "Pierwsza miłość", a wcześniej grała w takich produkcjach jak "Klasa na obcasach" czy "Zostać miss".

Ewa Sałacka: Płakały po niej nawet zwierzaki
Gdyby Ewa Sałacka nie została aktorką, na pewno byłaby lekarką weterynarii. Zwierzęta otaczały ją zawsze i od zawsze - były jej wielką miłością i pociechą.
"Miałam w życiu trzy żółwie, trzy jeże, dwa chomiki, siedemnaście ptaszków różnego rodzaju, koty, psy" - mówiła w wywiadzie z 1988 roku.
Na początku lat 90. mieszkała w domu z Wackiem (małpką), spanielem Burkiem, jamnikiem Matołkiem i jego synem, Gapciem. Jamniki kochała zresztą najmocniej. Nie wyobrażała sobie życia bez czworonogów i tylko kategoryczne żądanie drugiego męża, by nigdy nie było ich w domu więcej niż cztery, sprawiło, że nie zamieniła go w jedno wielkie zoo.
Małpka Bożenka przyjechała z nią aż z Wietnamu, gdzie kręciła "Klątwę doliny węży".
"Kiedyś w czasie wakacji przyjechałam ze Stanów odwiedzić rodzinę i szłam Alejami Ujazdowskimi. Naprzeciwko mnie szła pani z olbrzymim biustem, który machał się w lewo i w prawo. Z biustu pojechałam wzrokiem na twarz i zobaczyłam, że to Ewa Sałacka. Uściskałyśmy się i nagle zajrzałam jej pod bluzkę. A w środku to nie był Ewy biust, to była małpka Bożenka, którą niosła na piersiach jak dziecko" - wspominała Małgorzata Zajączkowska.
Ewa Sałacka zmarła nagle, 23 lipca 2006 roku w Arciechowie, w następstwie wstrząsu anafilaktycznego po użądleniu przez osę w usta. Została pochowana na cmentarzu Powązkowskim (kwatera 154a-6-27).
Śmierć aktorki była szokiem dla ich bliskich. Po latach córka przyznała, że potrzebowali dwóch lat, by stanąć na nogi. Płakały po niej też zwierzaki.
"Papuga z rozpaczy wydziobała sobie niemal wszystkie pióra, została łysa. Bez przerwy powtarzała kilka słów głosem Ewy, trzeba było ją oddać, bo to było nie do zniesienia" - powiedziała Barbara Sałacka Krzysztofowi Tomasikowi.