Te potworne parabeny
Jak wybrać kosmetyk, którego potrzebujemy i który nam nie szkodzi? Jak przedrzeć się przez gąszcz reklamowych obietnic i nie stać się ofiarą dezinformacji lub manipulacji? Włoszka Beatrice Mautino napisała o tym książkę "Bez parabenów. Jak bronić się przed kosmetycznymi oszustwami i mądrze dbać o urodę".
Co robi naukowiec? Bada i publikuje. Ale przede wszystkim wątpi. Niekiedy obala tezy, które sam postawił, dziesiątki razy analizuje wyniki własnych badań, konsultuje. A wszystko po to, żeby człowiek wiedział więcej, mógł dokonywać lepszych wyborów. Naukowiec, który bada produkty, zanim wejdą na rynek konsumencki (od kosmetyków po leki), ma zadanie szczególnie trudne - odpowiada za bezpieczeństwo użytkownika danego produktu. Wielka to odpowiedzialność.
Beatrice Mautino jest neurobiolożką, biotechnolożką, naukowcem wątpiącym, szukającym dziury w całym, obalającym mity i do końca weryfikującym informacje. Właśnie napisała książkę "Bez parabenów. Jak bronić się przed kosmetycznymi oszustwami i mądrze dbać o urodę". I nie, nie jest to poradnik dla kobiet, może raczej antyporadnik i pochwała zdrowego rozsądku, umiaru, po prostu samodzielnego myślenia. Czy jest o parabenach? Trochę, chociaż nieszczęsne parabeny nie są u Mautino czarnym charakterem; mają inne zadanie. Na ich przykładzie autorka pokazuje, jak bardzo chcemy żyć w świecie "bez"; jak bardzo poddaliśmy się dogmatowi "bez". Dziś dobre jest to, co nie zawiera parabenów, wczoraj parabenem było coś innego. Ale czy wiemy, że usuwając parabeny z naszych kosmetyków, producenci zastępują je czymś innym, które pełnią taką samą rolę? O tym wszystkim mówi Mautino.
Dogmat "bez"
Czym one są, te powtorne parabeny? Mautino tłumaczy:
- Z chemicznego punktu widzenia parabeny są pochodnymi kwasu p-hydroksybenzoesowego. Ich działanie przeciwmikrobowe odkryto w latach dwudziestych ubiegłego wieku, a od sześciu dekad wykorzystywane są w przemyśle kosmetycznym, farmaceutycznym i spożywczym. (...). Oddziałują one w różny sposób na różne mikroorganizmy, ale ich funkcja jest ta sama: przedłużają życie produktów. Dzięki temu chronią nas przed zakażeniami, uniemożliwiając namnażanie się mikrobów, które wykorzystują w tym celu wodę i ewentualnie zawarte w niej substancje gotowe zafundować nam jakąś paskudną infekcję.
Laurka, prawda? No właśnie nie. Bo Mautino śledzi parabeny dalej, nie odpuszcza im.
Oskarżano je o kancerogenność, grupa badaczy próbowała nawet to udowodnić (rak piersi). Po serii długich badań, mozolnej analizie, naukowcy nie potwierdzili tej tezy, ale mleko się rozlało i parabeny znalazły się na cenzurowanym. Historię parabenów czyta się, jak kryminał, z zaskakującymi zwrotami akcji.
A co z nami? Chcemy żyć "bez"! Dobrze wyczuł to rynek, który proponuje nam produkty "bez". Wierzymy przecież, że jeżeli czegoś nie ma w składzie, to znaczy, że było to bardzo niebezpieczne. Producenci lubią uspokajać nas, dokładając na opakowaniach to nieśmiertelne "bez", bo dobrze wiedzą, że świadomy klient (a lubimy tak o sobie myśleć) nie wybierze kosmetyku "z". Co zastępuje więc niechciane parabeny? Na przykład imidazolidyno-mocznik. Nazwę trudno wymówić, a co dopiero rozeznać się w działaniu substancji. Mautino tłumaczy: "Imidazolidyno-mocznik wraz z "rodzeństwem" są związkami uwalniającymi formaldehyd (tzw. donorami formaldehydu), o silnym działaniu przeciwbakteryjnym, które niestety są rakotwórcze. Figurują na liście "pewnych" czynników rakotwórczych sporządzonej przez Międzynarodową Agencję Badań nad Rakiem (IARC). Stosowane ilości nie powinny nas niepokoić, ponieważ mamy do czynienia z dawkami sytuującymi się daleko poniżej progu ryzyka. Jednak rezygnacja z parabenów, które nie są rakotwórcze (...) na rzecz substancji z pewnością rakotwórczej jest moim zdaniem głupotą".
Mascara bez GMO?
Boimy się niklu, więc sprawdzamy na opakowaniach, czy kosmetyki go zawierają. Oczywiście, że nie! Ale przecież nikiel występuje w naszym środowisku, jest w wielu przedmiotach, z którymi się stykamy. Nikiel nas nie zabije, chyba że pochłoniemy jakąś ogromną jego dawkę (co nie jest możliwe), a producenci i tak chwalą się, że ich kosmetyki nie zawierają go. Piszą, że coś "nie zawiera GMO", żeby nas uspokoić, a tymczasem krem, który opatrzony jest taką informacją, nie zawiera żadnych produktów genetycznie modyfikowanych. Czy mascara może je zawierać? Bądźmy rozsądni!
Dajemy się oszukiwać, a bezpieczeństwa szukamy w naukowym języku ulotek. Tylko czy naprawdę naukowym? Mautino mówi o dwóch językach "naukowym" i "naukawym". Pierwszy jest nie do przejścia dla kogoś, kto nie jest chemikiem, drugi tłumaczy przystępnie i jest jak balsam łagodzący skutki oparzenia słonecznego. Jak w tym wszystkim się poruszać?
Magdalena Jaglarz, chemiczka i kosmetyczka, która prowadzi bloga, gdzie analizuje składy kosmetyków, wybrała się do drogerii w poszukiwaniu parabenów. Znalazła je w kremach dla dorosłych i dla dzieci; w jednych było ich duże stężenie, w innych mniejsze. Ale trafiła i na takie, w których producent zastosował nie tylko parabeny, także dodatkowy konserwant. Był i kosmetyk opisany jako "paraben free", za to alkoholu denaturyzowanego miał co niemiara. Wychodzi więc na to, że świadomy konsument to taki, który wie komu zaufać - bardziej nauce, mniej reklamom.
A teraz postawmy sobie kolejne pytania, już dotyczące naszych kosmetycznych przekonań: czy cellulit to naprawdę chorobą, którą trzeba leczyć i czy jest uleczalna? Czy szampon, który właśnie wszedł na rynek i obiecuje, że po nim włosy będą oddychać, jest lepszy od tego, którego używamy od wielu lat, ale nie obiecuje oddychania (tu Mautino obala mit: we włosie żywa jest tylko cebulka, reszta nie czuje, po prostu jest martwa)? Czy coś, co nie jest "testowane na zwierzętach", rzeczywiście nie było przyczyną cierpień żadnego z nich? A może jednak był testowany jeden ze składników kremu/szamponu? I idźmy na zakupy, ale najpierw zastanówmy się, czy potrzebny nam kosmetyk z bioaktywnymi glikoproteinami. I co to w ogóle jest?
Narzędzie
- Chciałabym wręczyć wam narzędzia służące do wydostania się z dżungli fałszywych obietnic reklamy, począwszy od dobrego systemu ostrzegania. W moim przypadku uruchomiło go niemydło ze wszystkimi swoimi oświadczeniami, gwiazdkami i oznaczeniami. Dla was być może będzie to pianka do włosów, dezodorant lub masło kakaowe do ust. W skrzynce z narzędziami macie teraz do dyspozycji mikroskopy, abyście analizowały, a nie ulegały reklamie; macie maczety do torowania drogi w dżungli entuzjastycznych lub alarmujących oświadczeń przebranych za informacje oraz busolę, która pomoże wam przynajmniej z grubsza orientować się w lesie. Są to narzędzia, które służą do budowy i wzmocnienia tego, co nazywamy "zmysłem krytycznym". Od teraz będzie on towarzyszył wam - świadomym konsumentkom - za każdym razem, gdy będziecie krążyć wśród półek w supermarkecie lub czerwonych kontuarów w trendowych sklepach z kosmetykami - tłumaczy Mautino.
Miło pomyśleć o sobie, że jest się świadomym konsumentem.
Ramona Różańska
Beatrice Mautino, Bez parabenów. Jak bronić się przed kosmetycznymi oszustwami i mądrze dbać o urodę.
przeł. Hanna Szulczewska, Wydawnictwo Literackie
Więcej o książce przeczytasz TUTAJ