Ubierz...twarz!
Robi się coraz zimniej i śnieżniej - a jeśli nie chcecie przywitać sylwestra spierzchniętą i czerwoną skórą twarzy, to zatroszczcie się o to, by ją ochronić przed mrozem.
Pod wpływem mrozu gruczoły łojowe wydzielają mniej sebum, czyli naturalnej, wodno - tłuszczowej warstwy ochronnej skóry.
Na ciele nie jest to dużym problemem, jako że nosimy przecież ciepłe kurtki i płaszcze. Ale twarz trudno ubrać w kurtkę, dlatego trzeba ją ochronić w innym sposób - najlepiej właśnie kremem. Jeśli tego nie zrobimy - skóra stanie się czerwona, cienka i podatna na uszkodzenia naskórka i żaden makijaż tego nie zatuszuje.
Warto też pamiętać o tym, że jeśli się ma suchą skórę, to jedno wyjście na mróz bez ochrony wystarczy, by zrobiły się całkiem pokaźne zmarszczki...
Krem ochronny na tę porę roku powinien zawierać filtr UV - ostre zimowe słońce, a zwłaszcza jego promienie odbijające się od pokrywy śniegowej uszkadzają skórę - a także powinien zawierać glicerynę, ceramidy, które sprzyjają odbudowie uszkodzonego naskórka, oraz witaminy E, C i B.
Te ostatnie dlatego, że zimą nie tylko często wychodzimy na mróz, ale równie często siedzimy w przesuszonych od centralnego ogrzewania, nie wietrzonych pomieszczeniach, co sprawia, że nasza skóra potrzebuje witaminowego wsparcia.
Osoby z cerą naczyniową powinny wybierać kremy, które dodatkowo zawierają wyciąg z kojącej i ściągającej arniki lub kasztanowca.
Stary podział na kremy tłuste na zimę i nawilżające na lato jest już nieaktualny. W nowoczesnych kremach woda odparowuje zaraz po nałożeniu go na twarz i nie ma obawy, że zamarznie na skórze. Ale jeśli mimo to macie jakieś obawy - włóżcie krem na noc do zamrażalnika. Jeśli rano okaże się, że nie zamarzł, to spokojnie można go stosować na mróz.
Niestety, krem nawet najlepszy ma to do siebie, że nałożony na twarz lekko się świeci. I delikatny podkład staje się naprawdę koniecznością, a przy tym jeszcze tworzy dodatkową warstwę ochronną skóry.
Oczywiście wiele przeciwniczek makijażu stwierdzi, że centymetrowa tapeta na twarzy jest czymś koszmarnym - ale po pierwsze, nie trzeba tego nakładać aż tyle, a po drugie - przy nowoczesnych kosmetykach naprawdę wystarczy jedna niewielka kropla podkładu na całą twarz. I to wcale nie musi być taki podkład, który kosztuje 200 złotych za opakowanie.