Większa nie znaczy gorsza
- Szczerze mówiąc, ja nie przykładam do wyglądu tak wielkiej uwagi. Nie uważam, że skoro nie noszę rozmiaru XS, jestem w czymś gorsza - nie widzę związku - mówi Magda Sikora, modelka.
Zawsze chciałaś zostać modelką?
- Nie, zupełnie nie. Nie brałam tego nawet pod uwagę, bo zawsze byłam większą osobą i miałam zupełnie inne zainteresowania. To wszystko stało się trochę przez przypadek: moja koleżanka pracowała w agencji modelek size plus, powiedziała mi o castingu, a ja pomyślałam: czemu nie? Czemu nie spróbować? Poszłam i się dostałam.
Jak wygląda casting do agencji modelek plus size? Różni się od castingów w tradycyjnych agencjach?
- Nie, chyba niczym się nie różni. Najpierw dziewczyny przysyłają swoje zdjęcia i wymiary: wzrost, obwód bioder czy piersi. Jeśli spełniają podstawowe wymogi zaprasza się je na casting, tam prezentują sylwetkę, chodzą na obcasach, sprawdza się, czy są fotogeniczne. Na castingu dziewczyny nie pokazują się w bieliźnie, ale po rozpoczęciu współpracy trzeba określić, czy wyraża się zgodę ewentualne występowanie lub zdjęcia w bieliźnie.
Dużo jest zleceń dla modelek plus size?
- Ja pracuję od niedawna, ale mam całkiem sporo zleceń, na pewno więcej niż się spodziewałam. Coraz więcej firm, magazynów proponuje współpracę "większym" modelkom. Mi podoba się kierunek, w którym rozwija się modeling size plus: my nie chcemy promować otyłości, niezdrowego stylu życia. Przeciwnie. Czujemy się dobrze w swojej skórze, więc nikt nie powinien ani nas osądzać, ani nas dyskryminować - tak samo jak wszystkich innych kobiet różnych kształtów i rozmiarów. Nie robimy przecież niczego złego. Ja sama, kiedy widzę w telewizji większe kobiety, czuję się lepiej, raźniej. Cieszę się, że w mediach coraz częściej pojawiają się takie osoby, bo to znaczy, że media powoli akceptują kobiety, których sylwetki nie przystają do obowiązującego kanonu piękna.
- Choć może warto powiedzieć, że nie każda modelka plus size ma rozmiar 50. W modelingu rozmiary plus" zaczynają się od 40 rozmiaru.
A czy często spotykasz się z negatywnymi komentarzami związanymi z sylwetką?
- Nie, ja nie, ale zdarza się, że czytam komentarze pod zdjęciami innych modelek. To dziewczyny, kobiety w rozmiarze 42, 44, a więc wcale nie w jakimś specjalnie dużym, a komentarze są wręcz przerażające: wieloryby, macie tętnice zapchane tłuszczem, powinnyście iść na bieżnię, a nie pokazywać się publicznie w kolorowych łaszkach. Ale internet to zupełnie inna historia, tam obraża się wszystkich, łącznie z “idealnymi" postaciami z pierwszych stron gazet.
- Jak powiedziałam, ja się z takimi bezpośrednimi atakami nie zetknęłam. Szczerze mówiąc, nie mogę się tego doczekać - zastanawiam się jak zareaguję, czy się nie przejmę, czy jednak mnie trochę zaboli. Moje agencyjne koleżanki spotkały się z wieloma chamskimi wręcz zachowaniami, ale, z tego co wiem, nie przejmują się nimi. Być może odreagowują i płaczą po kątach w poduszkę, ale sądzę, że jednak się śmieją, bo w tej pracy trzeba mieć duży dystans do siebie.
Nie denerwuje cię, że osoby z nadwagą natychmiast etykietuje się jako "niezadbane, spędzające całe dnie na jedzeniu batonów i leżeniu przed telewizorem"?
- Oczywiście, że mnie to irytuje. Ale bądźmy szczerzy, są osoby, które właśnie tak robią: siedzą w domu, wolny czas przeznaczają na jedzenie, oglądanie telewizji. Wydaje mi się, że to są osoby z poważniejszymi problemami, bo przecież każda zdrowa osoba musi wychodzić z domu, ruszać się. Ja jestem większa, ale prowadzę aktywny tryb życia: latam za moim 2-letnim synem, chodzimy na spacery, niemal codziennie jeżdżę na rowerze. Nie ukrywam, że mam szczególną słabość do słodyczy. Ale to nie znaczy, że jem je na okrągło. Po prostu nie widzę sensu w tym, żeby nieustannie sobie wszystkiego odmawiać. Osoby z tendencją do tycia wiedzą, o co mi chodzi: naprawdę trzeba się pilnować, żeby nie przytyć. To życie z nieustannymi wyrzeczeniami, którymi po prostu nie chce mi się zaprzątać głowy.
Wyglądasz niestandardowo: Masz nietypową fryzurę, kolczyki, tatuaże. Czy z tego powodu spotkały cię negatywne komentarze?
- To ciekawe, ale też nie. Choć nie, zdarzyło się. Ale panowie, którzy mnie skrytykowali, nawet mieli rację. Wcześniej miałam mały wypadek u fryzjera, musiałam zgolić pół głowy, więc wyglądałam dość strasznie, a do tego doszedł jeszcze nieudany eksperyment z dekoloryzacją. I panowie w metrze powiedzieli: "taka ładna dziewczyna, a tak się oszpeca".
Naprawdę nie masz i nigdy nie miałaś kompleksów?
- Jasne, że miałam i mam. Każda dziewczyna je ma, każda dziewczyna ma momenty słabości: gorszy dzień, gorszy nastrój. Wtedy wydaje się, że wszystko jest beznadziejne, wygląd też. Ale szczerze mówiąc, ja nie przykładam do wyglądu tak wielkiej uwagi. Nie uważam, że skoro nie noszę rozmiaru XS, jestem w czymś gorsza - nie widzę związku. Uważam, że jestem proporcjonalna i potrafię się ubrać tak, żeby podkreślić zalety swojej sylwetki. Ale bywa oczywiście i tak, że jakiś ciuch wpadnie mi w oko, nie wyglądam w nim rewelacyjnie, ale mi się podoba. I noszę go, chociaż wystaje mi boczek. Zresztą, co z tego, że wystaje? Może na ulicy ktoś się zatrzyma, może pomyśli: o rany, jakie ona ma wstrętne boczki, jaki tłuszcz. I co z tego? Ja liczę się przede wszystkim ze zdaniem moich przyjaciół, a oni nie zmienią o mnie zdania z powodu kilograma do przodu. Jestem świadoma swojego ciała, między innymi dzięki pozowaniu. Wiem, jak się ustawić, żeby wyglądać dobrze. Z drugiej strony wiem też, jak łatwo jest ustawić się tak, by pokazać niedoskonałości.
Uważasz, że otoczenie ma duży wpływ na samoocenę?
- Pewnie. Ja mam cudownych przyjaciół, wspaniałego chłopaka, który nigdy nie da powiedzieć o mnie niczego złego. Nawet nie mogę się go poradzić w kwestii ubrania, bo mówi mi, że we wszystkim wyglądam ładnie. Nie rozumiem kobiet, które są z mężczyznami powtarzającymi im: jesteś gruba, jesteś brzydka, schudnij. Nie mówię, że nie można komuś delikatnie zwrócić uwagi, ale po co być z kimś, kto nie tylko sprawia ci przykrość, to jeszcze powoduje spadek samooceny. Mój chłopak, kiedy się poznaliśmy, był chudy jak szczudło. Teraz się zmienił, ale czy mi to przeszkadza? Nie. Kocham go i kochałabym nawet, jakby wyrosły mu dodatkowe ręce, skrzela i przytył 200 kg.
Wiele kobiet uważa, że skoro są brzydkie nie muszą o siebie dbać, bo "to niczego nie zmienia". Zgadzasz się?
- To absolutnie nieprawda. Makijaż, dobrze dobrana fryzura mogą zdziałać cuda, tak samo jak dobrze dobrane ubrania. Wystarczy pooglądać programy, w których specjaliści dokonują metamorfoz, poszukać w internecie różnych sztuczek. Poza tym mam taką teorię: ładne ubrania, dobrze dopasowana bielizna sprawiają, że czujemy się piękniejsze, pewniejsze siebie i inni to widzą. Inaczej wygląda zgarbiona kobieta w wielkiej sukni przypominającej worek, a inaczej uśmiechnięta, zadbana dziewczyna w dobrze skrojonej sukience. Wiem, że to banał, ale pewność siebie naprawdę wiele daje.