Zimowa strategia dla skóry
Przed każdą zimą czasopisma i portale rozpisują się o jej szkodliwości dla skóry. Ale może dość już narzekania, że odmrożenia, że zaczerwienienie czy suchość... Czasem brzmi to jak zły wyrok, a przecież to gruba przesada. Owszem, to może się zdarzyć, ale jest wiele możliwości, by zadbać o ochronę.
Zimowa aura jest mniej szkodliwa niż leżenie na słońcu latem czy utrwalanie opalenizny w solarium. Dermatolodzy głoszą to od lat. Zimno bywa dobre, może działać upiększająco i leczniczo. Zabiegi krioterapii, leczące zimnem, stają się coraz popularniejsze. W specjalnych komorach wykorzystywanych w tego rodzaju zabiegach większe zimno nie szkodzi dobrze zabezpieczonej skórze. Oczywiście nie chodzi o długie przebywanie w zimnie, tylko o krótki czas.
W medycynie wykorzystuje się niskie temperatury do przechowywania tkanek czy komórek rozrodczych, a w pewnych stanach zdrowia obniżanie temperatury ciała jest nawet terapią. Zamrażaniem usuwa się zmiany patologiczne, jest to element technik operacyjnych bez skalpela. Babcine sposoby na guza czy oparzenie to okład z lodu lub czegoś zimnego. Kostki lodu zaleca się jako kosmetyk, gdy pojawi się opuchnięcie wokół oczu. To dla pobudzenia krążenia, by odzyskać zdrowy kolor skóry. Szok termiczny działa pobudzająco. Zimowe krótkie dni z pewnością są mało przyjemne, alternatywą pozostaje sztuczne oświetlenie przez większość dnia. Spójrzmy jednak na zimę nieco z innej strony, przez pryzmat zabaw na śniegu (jeśli oczywiście spadnie, choć umiemy go szukać, podróżując tam, gdzie jest na pewno), radości z uprawiania sportów zimowych, ze spacerów w pogodne dni i z cery zaróżowionej, bo dotlenionej.
Skóra i zimno
Najwięcej receptorów zimna jest na twarzy. Mocno zmarznięta twarz jest "sztywna", pod wpływem zimna często traci się czucie w okolicy ust, a mięśnie drętwieją. Dłonie też. Nasze odczuwanie nie zawsze jest zgodne ze wskazaniami termometru. Ma na to wpływ wilgotność powietrza, wiatr i ciśnienie atmosferyczne. Gdy jest bezwietrzna pogoda i suche powietrze, to łatwiej nam znosić nawet duży mróz. Natomiast gdy pojawi się wiatr, a jest tylko kilka stopni poniżej zera, skóra szybko traci wytworzone przez organizm ciepło, musi więc on tym intensywniej pracować. Wilgoć też podnosi wrażliwość na chłód. Przemoczona garderoba działa jak zimny okład i robi się mało komfortowo. Niskie ciśnienie również wzmaga odczuwanie chłodu, tak więc w górach, na dużych wysokościach, znacznie łatwiej o odmrożenia. Zmarznięta skóra robi się blada, bo kurczą się naczynia krwionośne. Dlatego właśnie pogarsza się krążenie i dotlenienie. Powstaje też gęsia skórka, a mięśnie sztywnieją. A wszystko po to, by ograniczyć utratę ciepła. Krew nie dopływa do płytko położonych naczyń, powstają więc odmrożenia.
Perspektywa nowego sezonu
Znając zagrożenia, wystarczy zachować kilka podstawowych zasad, by po zimie kolejną wiosnę powitać zadbaną, zdrową skórą. Zimą ta nasza warstwa ochronna pełni nową rolę. Jest nie tylko ładnym opakowaniem ciała, ale i instytucją pracującą na bezpieczeństwo i zdrowie. Aby nie szczypała, nie była ściągnięta, zaczerwieniona i podrażniona, jednym słowem przesuszona, potrzebuje pielęgnacji zgodnej z jej typem i stanem. Chłód odczuwa dotkliwie, ponieważ każdy jej centymetr kwadratowy zawiera kilkakrotnie więcej receptorów zimna niż ciepła. Zimą jest mniej odporna, co może przyspieszyć procesy starzenia. Chłód wiatru, mróz, nadmierne ciepło centralnego ogrzewania i klimatyzacja w pomieszczeniach rozregulowują jej funkcjonowanie. Ma duże szanse stracić nawilżenie, stać się napięta, przybrać wygląd szary, zmięty i zmęczony.
Pod koniec zimy, gdy mamy już bliżej niż dalej do wiosny, gdy jest coraz więcej słońca, promienie UV są zwielokrotnione, bo odbijają się od śnieżnych płatków jak od mikroskopijnych lusterek. Wzrasta więc zagrożenie fotostarzeniem. Zimne powietrze jest prawie zupełnie pozbawione wilgoci, przez co tracimy ją zdecydowanie szybciej niż latem, zwłaszcza podczas przebywania przez wiele godzin w przesuszonych pomieszczeniach. Ubieramy się warstwowo, z szaf wyciągamy czapki, szaliki, rękawiczki, ciepłe swetry, kurtki, płaszcze. Dzięki postępowi technologicznemu mamy jednak nowoczesne tkaniny i rozwiązania, które pozwalają na zakładanie mniejszych ilości ubioru. Materiały są konstruowane tak, by były lekkie i dawały ciepło. W rezultacie w zimowe dni ciało jest dobrze chronione.
Mamy do dyspozycji bieliznę termoaktywną, co znacznie poprawia komfort w zimowe chłody. Jednak to jeszcze za mało, a właściwie... za dużo, bo nieustanne przebywanie w opakowaniu ubrań powoduje, że skóra mało oddycha i traci wilgoć. Czasem wydaje się nam, że aż przeszkadza. Ciasne buty, rajstopy, skarpety czy rękawiczki utrudniają krążenie, to krok do odmrożenia. Stąd tęsknota do lata, sandałów i bikini.
Zimowe powinności domowe
Skóra jest schowana pod warstwą ubrań, ale to nie oznacza, że jej nie ma. Jest i trzeba o nią dbać. Obowiązuje kilka podstawowych reguł: odbudowa i odżywianie płaszcza hydrolipidowego, ochrona przed odmrożeniami i promieniami UV, intensywne nawilżanie i noszenie miękkiej, naturalnej odzieży, by zapobiec podrażnieniom. Używajmy naturalnych mydeł, delikatnych lipożelów, które nie niszczą płaszcza lipidowego skóry. Dobrze zrobi skórze aromatyczna kąpiel z odrobiną przyjaznego olejku.
Wykorzystujmy specjalne, natłuszczające emulsje do kąpieli, ale kąpmy się krótko i to w ciepłej, a nie gorącej wodzie, by nie uszkodzić ochronnej warstwy lipidowej. Po myciu wklepujmy w ciało nawilżająco-natłuszczający balsam. Warto zrobić raz w tygodniu peeling całego ciała, bo zimą zdarza się rogowacenie mieszków włosowych. Powstaje wtedy na przedramionach czy nogach trwała gęsia skórka. Dostępne są też kosmetyki rozgrzewające ciało i stopy. Szczególną dbałością otaczamy szyję i dekolt, bo grube golfy, kominy, szaliki drażnią delikatną skórę. Dłonie są narażone na pierzchnięcie, bo często w pośpiechu zapominamy o rękawiczkach. Po każdym umyciu rąk powinniśmy wklepać krem, na noc można nałożyć większą jego porcję. Zimą warto sięgnąć po kosmetyki aromaterapeutyczne. Dobrze podziałają na ciało, ale też na nieco przygaszoną brakiem światła i krótkim dniem psychikę.
Zamknięci w pomieszczeniach - natłuszczamy
Klimatyzacja, suchość powietrza, gorące i długie kąpiele, środki do mycia, które odtłuszczają, relaks solaryjny sprawiają, że naturalny płaszcz ochronny ciała, jakim jest warstwa hydrolipidowa, zostaje uszkodzony. Co prawda, skóra potrafi się bronić przed tymi szkodami i odtwarza pracowicie ubytki, ale to ma swoje granice. Nadmiar czynników może spowodować, że nie nadąża. Wtedy wytwarza mniej lipidów. W efekcie jej funkcje zostają zaburzone, znika ochrona przed odwodnieniem i wszystkim, co szkodzi z zewnątrz. Lekkie kosmetyki nawilżające czy nieco cięższe odżywcze mogą wtedy nie wystarczyć do pielęgnacji. Zimowa aura wymaga sięgania po preparaty cięższe, bardziej tłuste, o innej konsystencji. Powinny być dobrane do typu cery, jej stanu, wieku.
Zamknięci w ubraniach - nawilżamy
Ciepło ubrań chroni przed kaprysami pogody, mrozem, ale nie przed utratą wilgoci. Skóra musi się dostosować do zmiennych temperatur: raz niskiej (na zewnątrz), raz wysokiej (w pomieszczeniach. Przegrzewamy swoje ciało w ciepłych pomieszczeniach, a potem wybiegamy na mróz. Odzież, którą nosimy, mocno przylega, bywa szorstka, co drażni. Naskórek, aby się przeciwstawić drażnieniu, staje się grubszy, bo próbuje się z tym zmierzyć. Grubszy jest niemiły w dotyku, szorstki, a skóra jest mało elastyczna, sucha i łuszczy się. Ratunkiem jest nawilżanie i stosowanie kosmetyków, które wytworzą na powierzchni warstwę okluzyjną, cienki film poprawiający elastyczność.
Zapobiegnie on też parowaniu wilgoci, bo uszczelni przerwy pomiędzy martwymi komórkami zwielokrotnionych warstw naskórka. Szybkość parowania wody ze skóry zależy od różnicy wilgotności w głębi naskórka i na jego powierzchni. Im większa, tym szybsze wysychanie. To oznacza, że im mniejsza wilgotność w pomieszczeniach, gdzie przebywamy, tym szybciej ciało traci wilgoć. A że spędzamy dużo czasu w ciepłych pomieszczeniach, pamiętajmy o nawilżaniu swojego organizmu od wewnątrz - mimo że o tej porze roku nie chce się pić tak jak latem. Śpijmy w dobrze wietrzonych pomieszczeniach. Chłodne, świeże powietrze zapobiega nadmiernemu wysuszaniu skóry.
Przeciwutleniacze, zimowe wolne rodniki, do boju!
O szkodliwości wolnych rodników, niszczących, reaktywnych cząsteczkach tlenu napisano już całe tomy. Jednak i zimą należy przypomnieć o ich działaniu. W zimowym smogu, zadymionych lokalach czy domach rozwijają swoją destrukcyjną działalność ze wzmożoną siłą. Uszkodzona przez nie skóra traci wilgoć. Stosowanie kosmetyków z dodatkiem przeciwutleniaczy to właściwa droga pielęgnacji. Nie tylko łapią i neutralizują wolne rodniki, ale także ograniczają procesy oksydacyjne białek i lipidów i regenerują błony komórkowe. Redukują więc stres oksydacyjny.
W tej kategorii dominuje klasyka, choć nieustannie analizuje się świat roślin, by pozyskać kolejne substancje. Do klasyki należą: koenzym Q10 i bardziej stabilny wariant Q10-idebenon, kwas liponowy i polifenole. W składzie kosmetyków możemy natrafić na rozmaite źródła polifenoli, a mianowicie: ekstrakty z winogron i winorośli (szczególnie skuteczny jest resveratrol), różnego rodzaju herbat (zwłaszcza zielona i biała), rozmaryn, skrzyp, mięta, głóg, aronia, rumianek, brokuły, nagietek, pomidory (źródło likopenu i luteiny), sosna śródziemnomorska, rumianek, melisa, miłorząb, dziurawiec lub skrzyp.
W klimatyzowanym miejscu pracy wrogiem jest nie tylko brak wilgoci. Często oświetlenie emituje promieniowanie UV; należy więc stosować kosmetyki z filtrem UV (dziś większość kremów na dzień ma taką ochronę). Urządzenia, takie jak kserokopiarki, komputery, drukarki, zaburzają równowagę jonową powietrza. Skóra przypłaca to odwodnieniem. Pomóc może rozpylanie wody, częste wietrzenie pokoi i uprawa roślin doniczkowych.
Planując sporty zimowe i zabawy na śniegu, powinniśmy mieć preparaty wyposażone w filtry UV. Słońce zimą też szkodzi. Podkład i puder to dodatkowa ochrona, działają na twarz tak, jak ubiór na cebulkę na nasze ciało. W skrajnych warunkach może dojść do odmrożeń. Najbardziej wrażliwe są policzki, nos, uszy, a u osób długo przebywających na mrozie także dłonie i stopy. Usta i uszy to miejsca niemal pozbawione gruczołów łojowych, dlatego są tak bezbronne i wymagają ochrony. Uważać należy, by wyziębiony metal ze zdobiących uszy kolczyków przylegających do skóry nie spowodował odmrożenia.
Wbrew mitom nowoczesne kremy nawilżające mogą być stosowane w niskich temperaturach. Niezależnie od tego, jaki stosujemy krem, trzeba pamiętać, by wklepać go w skórę przynajmniej kwadrans przed wyjściem z domu, ponieważ powinien się wchłonąć. Uwagi wymagają ręce, bo na dłoniach jest niewiele gruczołów łojowych odpowiedzialnych za natłuszczenie. Konieczne jest częste stosowanie dobrego kremu, najlepiej nosić go przy sobie i wklepywać kilka razy dziennie. Wtedy po zimie nie pozostanie nieestetyczna pamiątka w postaci łatwo czerwieniejącej się skóry. Kremy do stóp z dodatkiem składników rozgrzewających poprawią ich komfort, a wieczorna relaksująca kąpiel z dodatkiem soli albo aromaterapeutycznych ziół poprawi krążenie.
Panowie nie powinni używać preparatów po goleniu zawierających alkohol, trzeba je zastąpić łagodnymi balsamami, które nawilżają i chronią skórę. Na noc stosować kremy nawilżające, odżywcze i regenerujące, a przed wyjściem z domu, w zależności od rodzaju skóry, ochronne, tłuste lub półtłuste, które zatrzymują wodę w skórze i chronią ją przed mrozem.
Relaks i zimowe zabiegi
Zimą poprawiamy sobie nastrój, relaksujemy się i poddajemy zabiegom w salonach kosmetycznych bądź ośrodkach spa. W atmosferze olejków aromatycznych, kadzidełek, czekolady, cynamonu, korzennych zapachów, kolorowych glinek, winoterapii, korzystnego światła przenosimy się na chwilę w egzotyczne miejsca, na słońce i plażę. Zimą mamy mniej ruchu, dajmy więc ciału porcję masażu. Rozluźni spięte chłodem mięśnie. Krótkie dni to dobra pora na zabiegi, których latem nie należy wykonywać, bo nie można eksponować skóry na słońce. To czas na peelingi, mikrodermabrazję, zamykanie naczynek, usuwanie przebarwień posłonecznych.
Aby w następnym sezonie skóra dobrze się prezentowała, zaleca się kompleksowe zabiegi o działaniu nawilżającym, odżywiającym i dotleniającym. Nawilżona skóra dobrze chroni i lepiej znosi kaprysy zimy. To czas na usuwanie przebarwień powstałych latem. W domowym zaciszu można zastosować kwasy owocowe o niskim stężeniu. Jeżeli przebarwienia są głębsze i trudniejsze do zwalczenia, warto udać się do specjalisty, który wykona odpowiedni zabieg, przeprowadzi kurację. Plamy likwiduje się laserowo albo preparatami chemicznymi. Laserową likwidację plam można połączyć ze stymulacją kolagenu i fotoodmładzaniem.
Zimą można powalczyć z nadmiernym owłosieniem. Długi czas do wiosny daje szansę na odpowiednie przerwy konieczne w zabiegach depilacji, a wynikające z czasu trwania faz wzrostu włosa. Zmiany dotyczące mikrokrążenia wymagają zabiegów wzmacniających strukturę naczynek krwionośnych. Kosmetyki i zabiegi uszczelniające, nawilżające, regenerujące i kojące pozwalają pozbyć się nieładnej siateczki rozszerzonych naczynek. To także nie jest działanie jednorazowe, zależy od rozległości zmian.
Okres zimowy pokonujemy z oporem, pogoda nie zawsze zaprasza na spacery, ciągnie nas pod koc ze szklanką gorącej herbaty, na sofę przed telewizor. Przypomnijmy sobie jednak o potrzebie ruchu, dotlenienia, pokonywania kanapowych przyzwyczajeń. To dobre także dla skóry i włosów, a więc... drobna zmiana i w rytm nowego rytuału pójdźmy na zwykły spacer lub w kierunku fitness, pojedźmy na narty albo wybierzmy nordic-walking - byle tylko nie dać się pokonać zimowej chandrze. A kto nie wierzy, że zimno konserwuje, niech poczyta o Aleksandrze Zajączkowej - słynnej generałowej, lodowej arystokratce z XVIII wieku.
Zapewne miała doskonałe geny, które pozwoliły jej zachować dobry wygląd do później starości, ale pomagała im bardzo aktywnie. Uznając, że niskie temperatury mają dobry wpływ na stan skóry, sypiała w nieogrzewanej sypialni. Pod łóżkiem miała balie z lodem, kąpała się w zimnej wodzie. Jadała wegetariańsko, a potrawy były ochłodzone. Po tak rozpoczętym dniu szła na długi spacer szybkim krokiem. Osiągnęła, w doskonale zachowanej urodzie, 94 lata, co intrygowało adoratorów, którzy generałową emablowali nawet w okresie jej późnej dojrzałości i - jak wieść niesie - efekty starań o jej względy nie były bez rezultatu. Z powodu korzystnego wyglądu większość oceniała jej wiek na znacznie młodszy.
mgr Barbara Włudyka
Konsultantka ds. badań i rozwoju branży kosmetycznej, biolog, kosmetolog