Czy urlop w formie "last minute" ma jeszcze sens? Zdania są podzielone
Jeszcze niedawno wakacje "last minute" kojarzyły się przede wszystkim z okazją na szybki i tani wyjazd. Dziś jednak rynek turystyczny wygląda zupełnie inaczej. Zarówno linie lotnicze, jak i biura podróży coraz rzadziej oferują atrakcyjne zniżki na wyjazdy organizowane w ostatniej chwili. Eksperci podkreślają, że większe oszczędności można obecnie uzyskać, planując podróż z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem. Czy jeszcze możemy znaleźć ciekawe propozycje w formie "na już"? Oto przegląd ofert last minute w 2025.

Spis treści:
"Last minute" kiedyś i dziś. Czy to jeszcze ma sens?
Jeszcze kilkanaście lub nawet kilka lat temu "last minute" było magicznym hasłem, dzięki któremu w oczach pojawiała się nadzieja na upragnione i przede wszystkim tanie wakacje. Jak to wyglądało? Biura podróży oraz linie lotnicze wyprzedawały wolne miejsca na ostatnią chwilę, czasem nawet z jednodniowym wyprzedzeniem. Idea była taka, aby wszystkie miejsca w samolocie były zajęte. Można było trafić na tygodniowy pobyt all inclusive w ciepłym kraju za połowę ceny, a nawet mniej. Rabaty sięgały 50-70%, a jedynym warunkiem było szybkie podjęcie decyzji i spakowanie walizki w ekspresowym tempie. Taka forma wakacje sprawdzała się wśród singli, studentów i osób, które kierowały się w życiu spontanicznością.

Dziś jednak realia wyglądają inaczej. Branża turystyczna nauczyła się lepiej planować i zarządzać miejscami w samolotach oraz hotelach. Zamiast przeceniać wyjazdy w ostatniej chwili, touroperatorzy wolą sprzedawać je wcześniej, nagradzając klientów ofertami "first minute". W efekcie najkorzystniejsze cenowo propozycje pojawiają się nie na dzień czy dwa przed startem, ale często na kilka miesięcy przed sezonem. Coraz częściej obserwuję scenariusz rodem z komedii - ktoś wypatruje "super okazji" na bilet, ale zamiast kupić od razu, postanawia poczekać, bo "pewnie jeszcze stanieje". No i niespodzianka przychodzi następnego dnia, tyle że nie napawająca optymizmem. Cena nie spada, tylko rośnie i to często dwukrotnie. Mina łowcy promocji? Bezcenna.
"Last minute" wciąż istnieje, ale ma zupełnie inne znaczenie niż dawniej. Teraz oznacza głównie dostępność miejsc "od ręki", niestety bez gwarancji spektakularnej zniżki. O ile kiedyś był to synonim taniego urlopu, dziś częściej jest to opcja dla osób, które chcą po prostu szybko wyrwać się na wakacje. Choć oczywiście znajdą się czasem atrakcyjne oferty, jednak trzeba je poddać porządnej weryfikacji.
Najtańsze kierunki "na ostatnią chwilę" w 2025 roku
Nie będzie wielkim odkryciem, że najtańsze wakacje wciąż królują w Bułgarii, Turcji, Egipcie czy Tunezji. Przykład? Alanya za nieco ponad 1000 zł za osobę za sześć nocy ze śniadaniem brzmi jak okazja, ale haczyk jest spory, bo wylot odbywa się z Berlina. Choć dla mieszkańców Szczecina czy okolic to wcale nie problem, bo tamtejsze lotnisko bywa praktyczniejszym wyborem niż Goleniów, głównie dzięki większej liczbie połączeń.
W Bułgarii, np. w Burgas, tygodniowy pobyt na Słonecznym Brzegu już ok. 1150 zł z lotem z Katowic. W tej cenie dostajemy najczęściej hotel 3-gwiazdkowy z umiarkowanymi recenzjami i skromnym wyżywieniem - czasem tylko ze śniadaniem, a czasem bez. Trzeba jednak pamiętać, że królują oferty do Turcji z końcówki sezonu, czyli sierpnia i początku września. Dla łowców promocji i słońca to wciąż świetna okazja, zwłaszcza że sam lot w podobnym terminie mógłby kosztować więcej niż cały pakiet. Do wyboru pojawiają się m.in. Alanya i Kemer. Dopłacając około 100-300 zł, można już znaleźć oferty all inclusive - i to nie tylko w Turcji, ale też np. w egipskim Sharm El Sheikh za 1299 zł z Warszawy, choć bez jasnej kategorii hotelu i z niezbyt zachęcającymi opiniami.
Dla osób, które wolą pewny standard i chcą mieć gwarancję dobrych recenzji, najlepszym rozwiązaniem są "filtry" na stronach biur podróży. Zaznaczenie hoteli 4- i 5-gwiazdkowych z oceną "bardzo dobrą" i pełnym wyżywieniem all inclusive winduje ceny. Startują one od ok. 1700 zł za osobę za 6 nocy w Turcji z wylotem z Berlina. Wybierając wyjazdy z polskich lotnisk, trzeba już liczyć się z wydatkiem od 1900 zł w górę. Niezależnie, czy wybierzemy Bułgarię, Egipt czy Tunezję. A im dalej idą numeracje stron i bardziej komfortowe opcje, tym ceny są wyższe.

Zobacz również: Polka mieszkająca w Turcji pokazała, co warto przywieźć z wakacji. Ten produkt to hit
Największe pułapki wycieczek "last minute". Na co uważać?
Szukając wakacji "na już", często działamy pod wpływem impulsu, bo oferta kusi ceną, a w głowie pojawia się myśl: "kupuję teraz, bo jutro będzie drożej". I to właśnie wtedy najłatwiej wpaść w pułapkę last minute. Warto na spokojnie sprawdzić szczegóły, bo okazja może szybko zamienić się w rozczarowanie.
Pierwszy haczyk to lotnisko - zdarza się, że w atrakcyjnej cenie ukrywa się wylot z Berlina czy Wiednia, co dla wielu osób oznacza dodatkowe koszty i długą podróż jeszcze przed wakacjami. Bywa też, że zamiast przelotu pojawia się adnotacja "transport własny", a kupując taką ofertę kilka dni przed wylotem, trudno nagle zorganizować przejazd przez pół Europy.
Kolejna sprawa to standard i szczegóły pobytu. W emocjach łatwo przeoczyć, że cena obejmuje tylko śniadania albo że hotel ma średnie recenzje, a do plaży trzeba iść kilometr. Warto zerknąć nie tylko na opinie touroperatora, ale też na Google czy TripAdvisor, gdyż często znajdziemy tam zdjęcia i komentarze, które nie są tak "upiększone".

No i jeszcze godziny lotów. Brzmi jak detal, a potrafi ukraść nam kawałek urlopu. Lot o 23:00 oznacza lądowanie w środku nocy, hotel jeszcze nie przygotował pokoju, więc pierwsze godziny spędzamy z bagażami w lobby, czekając na rozpoczęcie doby hotelowej, która czasem rozpoczyna się nawet o 14:00. Podobnie bywa przy powrocie o świcie - zamiast leniwego dnia na plaży ostatni dzień urlopu znika, a z tygodniowych wakacji realnie zostaje pięć pełnych dni wypoczynku. Dobrze też upewnić się, czy w cenie jest bagaż rejestrowany, bo dopłata za walizkę bywa większa niż sama "okazyjna" obniżka.
Last minute to wciąż fajna opcja, jeśli mamy elastyczność podczas podejmowania decyzji i potrafimy zachować spokój ducha. Ale zamiast kierować się wyłącznie niską ceną, lepiej podejść do zakupu jak do małego śledztwa. Sprawdzić szczegóły, porównać oferty i upewnić się, że "promocja" nie zrujnuje nam humoru już pierwszego dnia urlopu.

Zobacz również: Ulubiony środek transportu wielu osób. Lista zagrożeń jest długa