Reklama

Bronić Świętego Mikołaja!

Święty Mikołaj, znany też jako Gwiazdor, a w krajach anglosaskich jako Santa Claus, trafił na celownik malkontentów. Ujawnił się legion wrogów tej dobroczynnej postaci.

Coraz częściej słychać opinie, że święta Bożego Narodzenia zatracają swój duchowy i religijny charakter, że tradycja ginie za sprawą globalnego marketingu.

Dobrze więc, że w obronie ważnego elementu tradycji, czyli Świętego Mikołaja, wystąpił ostatnio naukowiec.

Dr Larry Silverberg z uniwersytetu stanowego w Karolinie Północnej, ekspert w dziedzinie inżynierii kosmicznej, mechaniki i nanotechnologii twierdzi, że istnienie i działalność Świętego Mikołaja nie pozostaje w sprzeczności z zasadami nauki.

Bo Mikołaj, choć w trudny do wyjaśnienia sposób, od dawna wykorzystuje w swej pracy supertechnologie. Przykładowo, aby w wigilijny wieczór dotrzeć do milionów domów na całej planecie

Reklama

wykorzystuje technologię rozciągania czasoprzestrzeni,

a do wytworzenia wielkiej liczby prezentów sięga po nanotechnologię.

- Dzieci, nie dajcie się przekonać,

że Święty Mikołaj nie istnieje - oświadcza dr Silverberg. - Każdemu, kto wam to powie mówcie, że nawet nauka potwierdza istnienie Mikołaja. Życie dowodzi, że wsparcie ze strony nauki jest Mikołajowi potrzebne.

Takie czasy nastały, że potrzebne mu każde wsparcie! W połowie grudnia 2008 roku w szkole podstawowej Blackshaw Lane w Oldham pod Manchesterem w Wielkiej Brytanii doszło do mrożących krew w żyłach zajść.

W trakcie lekcji jedna z tamtejszych nauczycielek oświadczyła swym 7-letnim uczniom, że...

Święty Mikołaj nie istnieje!

Potem dodała jeszcze, że prezenty pod choinką zostawiają rodzice. Dzieci przeżyły wstrząs. Sprawa natychmiast dotarła do rodziców, ci zaś oficjalnie zaprotestowali przeciw takim metodom wychowawczym.

Wystosowali lawinę pism do dyrekcji szkoły, do jednostki nadrzędnej, powiadomili też o wszystkim lokalną prasę.

Wybuchł skandal - nauczycielka odebrała dzieciom magię świąt Bożego Narodzenia i zasiała wątpliwości w umysłach siedmiolatków. Ideologiczna dywersja nauczycielki spotkała się ze zdecydowanym odporem, wina doczekała się kary.

Dyrektorka szkoły oficjalnie przeprosiła rodziców za ten incydent, a nauczycielkę zwolniono w trybie nagłym.

Oczywiście trudno pochwalać ograniczanie wolności wypowiedzi, jednak w tak drastycznym przypadku należy zastosować radykalne metody. Po prostu: Ręce precz od Mikołaja!

Tadeusz Oszubski

MWMedia
Dowiedz się więcej na temat: święty Mikołaj | Mikołaj
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy