Czy warto szczepić dziecko przeciw rotawirusom?
Sześć miesięcy – tyle masz czasu po urodzeniu dziecka, by zaszczepić je przeciwko rotawirusom i uniknąć koszmaru tej choroby w pierwszych latach życia malucha.
Szczepionkę, która zabezpiecza dziecko przed jednymi z najczęściej występującymi wirusami wywołującymi biegunkę, można bowiem podać tylko w ciągu pierwszych 24 tygodni życia dziecka. Pierwszą z dwóch lub trzech dawek (w zależności od preparatu) można podać w szóstym tygodniu życia dziecka. Szczepionka jest doustna i charakteryzuje się rzadko występującymi i łagodnymi niepożądanymi odczynami poszczepiennymi (najczęściej są to luźniejsze stolce i krótkotrwały spadek apetytu). Czy warto szczepić?
O ile wiele chorób wieku dziecięcego z czasem zaciera się w pamięci rodzica, o tyle infekcja rotawirusowa zostaje w niej zwykle na zawsze. Jednoczesne: biegunka, wymioty i wysoka gorączka, choć często nie trwają dłużej niż dobę, potrafią skutecznie przestraszyć i zmęczyć wielu opiekunów, którzy nie nadążają ze sprzątaniem, ochładzaniem i pojeniem malucha. Infekcja trwa dłużej niż dobę - do 10 dni, ale faza ostra zwykle nie dłużej niż dwie. U małych dzieci taka choroba to duże ryzyko odwodnienia, a z tego powodu może dojść do śmierci.
W krajach rozwijających się zagrożenie zgonem z powodu rotawirusa jest znacznie większe niż w Europie - z powodu odwodnienia wywołanego biegunkami wirusowymi umiera w nich niemal 2 miliony dzieci rocznie. Znaczna część biegunek u dzieci, tak w Europie, jak i w Afryce czy Azji, jest wywoływana przez rotawirusy.
W krajach rozwiniętych, takich jak Polska, zgonów jest mniej, ponieważ w krytycznych sytuacjach dzieci trafiają do szpitala, w którym podawana jest im nawadniająca kroplówka. Trzeba tylko wykazać się czujnością i wiedzieć, kiedy z dzieckiem trzeba natychmiast pojechać do szpitala.
- Jeśli dziecko nie oddaje moczu
- Jeśli dziecko ma zimne kończyny
- Jeśli po naciśnięciu palcem skóry dziecka (na przykład na rączce) po dwóch sekundach nie powraca zwykłe zabarwienie skóry (to test tzw. nawrotu kapilarnego) oznacza to, że jest odwodnione
- Jeśli dziecko ma wysuszone śluzówki
- Jeśli z dzieckiem nie ma kontaktu
Zadzwoń po pogotowie lub udaj się szybko do szpitala.
Koszmar biegunki rotawirusowej u swojego dziecka pamięta dobrze wiceminister zdrowia Mirosław Czech. Na konferencji prasowej, podczas której prezentowano raport "Polityki Zdrowotnej" dotyczący zakażeń rotawirusowych przyznał, że z dzieckiem pojechał w pewnym momencie do szpitala, by je nawodnić za pomocą kroplówki. Niewykluczone, że właśnie to doświadczenie sprawiło, że kolejna pociecha wiceministra została już przez niego zaszczepiona przeciwko rotawirusom.
Nieszczepionkowa ochrona przed rotawirusami to częste mycie rąk i dbałość o higienę.
Do zakażenia dochodzi bowiem w sposób, który w literaturze medycznej określa się jako "drogę fekalno-oralną", a zatem nieumycie lub niedokładne umycie rąk po wizycie w toalecie wystarczy do rozprzestrzenienia wirusa. Okres namnażania mikroba w zaatakowanym organizmie trwa ok. 4 dni. Następnie wiriony (kompletne cząstki zdolne do zakażenia kolejnych organizmów) są wydalane z obfitym, wodnistym kałem.
Przed wszystkimi patogenami układu pokarmowego chroni też prawidłowa dieta, dzięki której środowisko w żołądku jest odpowiednio kwaśne, a w jelitach tworzy się zdrowa flora bakteryjna. Te dwa ostatnie sposoby nie dają jednak tak dobrej ochrony, jak przeciwciała wytworzone w efekcie podania szczepionki.
Rotawirusy odznaczają się wysoką zaraźliwością. W Polsce jest prawie 100-procentowa pewność, że maluch rotawirusa "złapie". Niemal każde dziecko w naszym kraju do piątego roku życia przebyło infekcję rotawirusową. Na dodatek przebycie tej choroby nie daje gwarancji, że maluch ponownie nie zachoruje. Eksperci wskazują, że 69 proc. dzieci do piątego roku życia przechodzi dwie infekcje rotawirusowe, 42 proc. - trzy.
Tymczasem szczepionka przeciwko temu patogenowi jest skuteczna.
- Są dane w literaturze pokazujące, że nawet jedna dawka z zalecanych dwóch daje około 95 proc. skuteczność - mówi dr Alicja Karney, zastępca dyrektora ds. klinicznych Instytutu Matki i Dziecka. Przynajmniej, jeśli chodzi o ostrą infekcyjną biegunkę, a zatem taką, w której jest wysokie ryzyko odwodnienia (to także ta, która zapada głęboko w pamięci opiekuna).
Podczas prezentacji raportu na temat szczepień przeciwko rotawirusom eksperci cytowali dane Narodowego Funduszu Zdrowia i Państwowego Zakładu Higieny, z których wynika, że w Polsce rocznie około 172 tys. dzieci trafia do lekarza z powodu infekcji wywołanych przez te patogeny. 50 tys. z nich musi być leczonych w szpitalu.
- Dla nas dziecko z rotawirusem w szpitalu to klęska - przyznaje dr Alicja Karney, dyrektor ds. klinicznych Instytutu Matki i Dziecka.
Patogen jest bowiem zaraźliwy i jako taki stanowi śmiertelne zagrożenie dla małych pacjentów przebywających w szpitalu z innych powodów. Całkowita izolacja zaś jest czasem niemożliwa.
W ciągu roku w Polsce zakażeń rotawirusami jest więcej niż pokazują statystyki. Nie wszyscy lekarze dopełniają obowiązku zawiadomienia odpowiednich władz, że leczyli takie dziecko. Nadto niektórym rodzicom, zaprawionym w bojach, udaje się malucha skutecznie nawadniać w domu i nie jest potrzebna pomoc lekarska.
Najgroźniejszym powikłaniem biegunki wywołanej przez rotawirusy jest odwodnienie. Dlatego dziecko przez cały czas trzeba nawadniać, czyli poić. Uwaga, nie chodzi o wodę!
- Sama woda nie wystarczy, ponieważ podczas biegunki uszkodzone są jelita - zaznacza dr Ernest Kuchar z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Przepis na napój nawadniający to: woda + glukoza + sól. Może to być zatem posłodzona glukozą i dobrze osolona woda z gotowanego ryżu. Lepiej jednak zaopatrzyć się w odpowiedni płyn glukozowo-elektrolitowy lub preparat do jego przygotowania w aptece i mieć go w domu pod ręką, by w razie potrzeby od razu zacząć nawadnianie. Dr Kuchar wskazuje, że podawanie coli nie jest dobrym pomysłem - brakuje w niej soli, jest słodzona cukrem.
- Jeśli jednak na biegunkę choruje niemowlę, nie warto go leczyć na własną rękę, tylko udać się do profesjonalisty. Niemowlęta bowiem bardzo szybko się odwadniają - czasem wystarczą do tego cztery luźne stolce - ostrzega dr Kuchar.
- Podajemy niepodgrzany płyn, regularnie, w niewielkich ilościach - podpowiada dr Kuchar.
Czyli: mało i często. Jeśli dziecko wymiotuje, warto postarać się o leki powstrzymujące wymioty (czyli nie obędzie się bez wizyty u lekarza). W okresie ostrego zakażenia dziecko nie będzie chciało jeść i nie warto go do tego zmuszać. Priorytetem w tym momencie jest zapobiegnięcie odwodnieniu. Kiedy dziecko jest już nawodnione i jest w stanie coś zjeść, należy mu podawać w niewielkich ilościach potrawy oparte na gotowanej skrobi (doskonały jest wtedy ryż czy ziemniaki), wzbogacone w gotowane warzywa i mięso. Do normalnej diety można wrócić, gdy miną u dziecka wszelkie dolegliwości.
Justyna Wojteczek