Reklama

Czym jeszcze mogą zaskoczyć nas pszczoły?

Od czasów starożytnych ludzie doceniali wyjątkowe walory smakowe i lecznicze właściwości miodu. Jak się okazuje pszczoły mają nam dużo więcej do zaoferowania.

Czy jad pszczeli chroni przed zakażeniem koronawirusem?   

Trójka badaczy pod kierunkiem chińskiego onkologa Wei Yang, w artykule opublikowanym w sciencedirect.com, przedstawiła interesujące badanie przeprowadzone na pszczelarzach mieszkających w epicentrum COVID-19 w prowincji Hubei. Badani pszczelarze nie zarazili się koronawirusem, podobnie jak i pacjenci stosujący apitoksynoterapię. 

Apitoksynoterapia  wykorzystuje jad pszczół miodnych do poprawy przemiany materii i podniesienia odporności organizmu, leczenia otyłości oraz łagodzenia depresji mentalnej i emocjonalnej wywołanej procesem starzenia się. 

Reklama

Z powodzeniem stosuje się ją w chorobach stawów, regeneracji układu nerwowego oraz w leczeniu ran. Od lutego do marca 2020 roku, przebadano 5115 pszczelarzy, w tym 723 z Wuhan. U żadnego z nich nie stwierdzono objawów typowych dla COVID-19. 

Przeprowadzono wywiad u pięciu apiterapeutów z Wuhan i  121 pacjentów leczących się w ich klinice apiterapii, którzy korzystali z zabiegów od października do grudnia 2019 roku. Choć terapeuci mieli kontakt z osobami zakażonymi COVID-19, żaden z nich nie został zarażony. Nie zachorował też ani jeden z 121 pacjentów, pomimo że u trzech z nich potwierdzono wirusa u członków najbliższej rodziny. 

Można powiedzieć,  że pszczelarze byli mniej narażeni na SARS-CoV-2, ponieważ żyją na słabo zaludnionych obszarach wiejskich, ale apiterapeuci i ich pacjenci pochodzili z gęsto zaludnionych obszarów Wuhan. 

To pierwsze takie badanie, stąd, by poprzeć teorię, że terapia jadem pszczelim chroni przez zachorowaniem na koronawirusa, potrzebne są dalsze, zakrojone na szerszą skalę, prace badawcze.   

Jak rozładować stres?  

Bycie strażakiem niesie ze sobą dużą dawkę stresu. Zmaganie się z ludzkim cierpieniem, śmiercią oraz potrzeba narażania życia i praca w toksycznym środowisku, wpływają na poważne obciążenie fizyczne i psychiczne organizmu.

W jednostce straży pożarnej w Celje znaleziono nietypowe rozwiązanie, jak rozładować stres i napięcie po akcji. Strażacy zajmują się hodowlą pszczół, bo kontakt z nimi uspokaja zmysły, a drobne użądlenia są naturalnym lekarstwem na reumatyzm.

Brzęczenie relaksuje, a zapach, który towarzyszy wyciąganiu miodu, ma uzdrawiającą moc. Nic dziwnego, że atmosfera w jednostce uległa wyraźnej poprawie.

Brzęczące terapeutki   

W Słowenii powstaje coraz więcej tzw. uli terapeutycznych, których rolą jest redukowanie stresu i niepokoju. 

Zbadano, że dźwięk, który wydaje rój pszczół, ma dobroczynny wpływ na osoby nerwowe, gdyż pozwala im się wyciszyć i zrelaksować.

Andreja Stantovic mówi, że Słoweńcy maja pszczelarstwo w genach. To jeden z najstarszych zawodów na tym terenie - uważany jest za kulturowe dziedzictwo. Przy każdym domu na wsi stoi po kilka uli. Związek pszczelarzy skupia 11 tys. osób w kraju, w którym żyje tylko dwa miliony ludzi. 

Pszczelarka żartuje, że Słowenia jest jedynym miejscem na świecie, które ma zbyt dużą liczbę pszczół przypadająca na jeden kilometr kwadratowy. 

Wiele szkół, po konsultacjach z rodzicami, nauczycielami i psychologami, zdecydowało się na prowadzenie małej pasieki. Pomagają w niej dzieci, które mają problemy z dyscypliną w kasie - mogą ochłonąć i skorygować swoje zachowanie.   

W dawnych czasach ludzie mieli łóżka na tyłach pasieki. Teraz, kładą materac bezpośrednio na ulach, by poczuć energię pszczelego roju. Mogą się tu relaksować lub nawet spędzić cała noc. Osoba, która poddaje się takiej terapii, czuje się, jakby była w pomieszczeniu pełnym pszczół, czasem z kolei ma wrażenie, jak gdyby leżała pod wodospadem. Co więcej, bzyczenie pszczół pomaga zasnąć osobom cierpiącym na bezsenność.   

***

#POMAGAMINTERIA Pięć rodzin, pięć dni i piętnaście wymagających treningów. Obóz Muay Thai, którego pierwsza edycja odbyła się w zeszłym roku, jest szansą dla młodzieży w spektrum autyzmu na poznanie smaku zdrowej rywalizacji, wygranej, a czasem także porażki. Jak mówią organizatorzy: "To, że nasi podopieczni nie utrzymują kontaktu wzrokowego z rozmówcą, nie znaczy, że nie mają nic do powiedzenia. Sport uczy nas szacunku do siebie i każdego rywala. Jeśli tego nie zrozumiesz, oddalasz się od mety". Organizacja tegorocznej edycji wciąż stoi pod znakiem zapytania, jednak dzięki ludziom dobrej woli szanse na wyjazd z każdym dniem rosną. I ty możesz pomóc! Sprawdź szczegóły! 

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy