Reklama

Gruźlik - najbrzydsze słowo świata

Ciężko do niego trafić. Niby jest nakaz, aby zwolnić, do 70., ale nikt go nie przestrzega. Droga jest tak dobra, że kierowcy nie zwalniają. I omijają. Samodzielny Publiczny Zespół Zakładów Opieki Zdrowotnej Sanatorium Jana Pawła II w Górnie, na Podkarpaciu. Miejsce, gdzie zapomniane słowo "gruźlica" dla wszystkich jest codziennością


Oddziały 2. i 3.

- Trafiają tu chorzy na gruźlicę lub ci z tzw. "zmianami w płucach", co do których zachodzi podejrzenie, że chorują na gruźlicę - mówi dr Jacek Koziej, który od 20 lat pracuje z pacjentami z gruźlicą.

- Mieliśmy kiedyś dwa przypadki gruźlicy spowodowanej AIDS, obecnie na przykład mamy pięcioro pacjentów ze stwierdzoną choroba psychiatryczną - opowiada dr Koziej.

Tuberculosis, TB - gruźlica. Jedna z wielu chorób zakaźnych. Mocno zapomniana w dzisiejszej rzeczywistości, co nie znaczy, że jej nie ma. "Sanatorium" (jak potocznie nazywają zakład miejscowi) w Górnie, może przyjąć na leczenie 91 chorych. Oddziały 2. i 3. zawsze są pełne, choć nie są jedynym miejscem na Podkarpaciu, w którym leczy się gruźlicę.

Reklama

- Kiedy zaczynałem pracę zakład był w stanie przyjąć nawet 250 chorych na gruźlicę, ale liczbę miejsc z czasem zredukowano - wspomina dr Koziej. Gruźlica nie boli. Rozwija się bezobjawowo. - Chorzy często nie mają poczucia choroby - opowiada dr Koziej.

Samemu bardzo trudno zorientować się, że jest się chorym. Zazwyczaj taką wiedzę nabywa się podczas rutynowych badań. Chorzy czują się bardzo dobrze, często nawet nie kaszlą. Nie podejrzewają, że chorują. Gruźlicę ma się najczęściej w płucach, ale można ja mieć wszędzie. Nawet w kościach albo węzłach chłonnych.

 Pani bibliotekarka

Piękna, bardzo zadbana kobieta, nie wyprostowane żadnym wypełniaczem zmarszczki, tylko dodają jej uroku. Mimo to, nie wygląda na swoje 57 lat, raczej 10 mniej. Jest wysoka i szczupła. Wyróżnia się na tle innych chorych. Umalowana, w pięknym, czerwonym, długim swetrze w poprzeczne wzory. Okulary dodają jej powagi. Wyraźnie denerwuje się rozmową. - Nie powiedziałam wszystkiego mojemu pracodawcy, powiedziałam jedynie, że mam zmiany w płucach i wzięłam zwolnienie, cały czas dojrzewam do powiedzenia prawdy - mówi zawstydzona pani Jadwiga. - Gruźlica poraża ludzi, a gruźlik to chyba najbrzydsze słowo na świecie - ciągnie swoją opowieść. W rodzinie pani Jadwigi nikt nie chorował na gruźlicę. Ona sama dowiedziała się o tym, że ma zmiany w płucach (tak woli "o tym" mówić), na corocznych badaniach pracowniczych. Czuła się świetnie, nie miała żadnych objawów choroby. Po rozpoznaniu, ze zgłoszeniem się do szpitala zwlekała 1,5 miesiąca.

- Gdy przychodzą do nas ludzie z ulicy, to nigdy nie ma problemu z tym, żeby zostali w szpitalu, ale kiedy dostają skierowanie, zawsze mają milion rzeczy do załatwienia przed zgłoszeniem się na oddział - mówi Krystyna, od 30 lat pielęgniarka na oddziale przeciwgruźliczym.

- Dojrzewam, przetrawiam to, że jestem chora - opowiada pani Jadwiga. -To było dla mnie jak przykra niespodzianka. Z dnia na dzień musiałam zrezygnować z bardzo czynnego życia, w którym był, dom, syn, praca w bibliotece - opowiada pani bibliotekarka. - Teraz błogosławię ten czas, odbieram jak dar Boży, odczuwam to bardzo. Panią Jadwigę po tygodniowym pobycie na oddziale odwiedził syn. Był przerażony tym, co zobaczył.

- Dla mnie to już było naturalne, znalazłam tu inny świat, którego wcześniej nie znałam. Ludzi chorych i zatyranych przez życie, ale on czegoś takiego wcześniej nie widział.

Kto wie, może przestraszył się tych długich korytarzy, po których bez celu plączą się chorzy albo tego zapachu tak charakterystycznego dla starszych ludzi.

- To geriatria - tak mówi dr Jacek, od 20 lat leczący gruźlicę. Przy następnych odwiedzinach syn pani Jadwigi był już spokojniejszy, nie bał się o matkę i zobaczył, że oddział przeciwgruźliczy jest takim samym, jak każdy inny oddział w szpitalu.

 

Nikt się do niego nie przyznaje...

Ruslan Mastaeev - rocznik 1974, od dziesięciu dni pacjent na oddziale 2. w Górnie.

Rozpoznanie - gruźlica płuc. Ruslana złapała na Słowacji straż graniczna. Jest uchodźcą z Czeczeni. Trafił do Ośrodka dla Uchodźców w Dębaku. - Stamtąd skierowano go do nas, zrobiliśmy badania i stwierdziliśmy gruźlicę. Na razie zostaje u nas - opowiada Krystyna.

- Nie wiemy, kto zapłaci za jego leczenie, odkąd go tu przywieziono nikt się do niego nie przyznaje - mówi dr Jacek. Ruslan chyba tęskni za jakimkolwiek towarzystwem, bo sam zaczepia mnie na korytarzu, żeby porozmawiać. Nie jest tu traktowany jak ktoś szczególny, po prostu normalnie. Przy trzech pielęgniarkach na 90 pacjentów na oddziale trudno poświęcać komuś szczególną uwagę. Ciężko nam się rozmawia, ja nie mówię po rosyjsku, a Ruslan nie mówi po polsku. - W Czeczeni jest strasznie, już tam nie wrócę, tutaj jest lepiej, ale chciałem przedostać się do Belgii albo Hiszpanii, nie chcę zostać w Polsce - opowiada.

- W Czeczeni nie mam nic. Zabili mi dzieci i żonę. Kiedyś byłem muzykiem, grałem na organach, miałem zespół. Teraz nie mam nic - kontynuuje swoje zwierzenia. - W Czeczeni ważyłem 86 kg, teraz ważę 65. Ruslan jest bardzo drobny i wychudzony, dlatego wierzę mu bez wahania. Nie wiem tylko czy to skutek choroby czy długiej wędrówki z Czeczeni do Polski. Na oddziale pracuje pani doktor, która jest repatriantką z Kazachstanu. Kiedy ma dyżur, Ruslan przez chwilę ma z kim pogadać. Ona też pomaga mu we wszelkich formalnościach. Przed Ruslanem jeszcze dwa miesiące pobytu na oddziale. Być może, po tym czasie, ktoś wreszcie się do niego przyzna.

 Choroba biedaków?

Nie leczona gruźlica to wyrok śmierci. Nawet w XXI wieku. - Tak i nie - odpowiada dr Koziej na pytanie czy gruźlica jest chorobą biedoty. Na TB chorują zarówno bezdomni alkoholicy jak i "porządni" ludzie, których teoretycznie choroba nie powinna dotknąć.

- To jest bardzo wstydliwa choroba i taka niemedialna. Nie mówi się o niej, a chorych jest przecież wielu - mówi pielęgniarka Krystyna. - Leżała u nas kiedyś studentka socjologii. Pisała pracę o bezdomnych. Zaraziła się od nich TB i wylądowała na naszym oddziale - wspomina dr Koziej.

- Jest też u nas bardzo zadbana pani, z dobrego domu i też jej się gruźlica przyplątała. Na to nie ma reguły, biedny czy bogaty, stary czy młody. Jednak z mojego doświadczenia wynika, że 80 proc. gruźlicy wynika z alkoholizmu i niehigienicznego trybu życia - kończy.

W pierwszej fazie choroby pacjent jest niebezpieczny dla otoczenia, ponieważ prątkuje. Wszyscy przebywający wtedy w jego otoczeniu są zagrożeni zarażeniem gruźlicą.

2,5 do 3 miesięcy - tyle czasu powinien przebywać chory na oddziale ds. leczenia gruźlicy. Kiedy leczenie przebiega dobrze, może wyjść na przepustkę, jak np. pani Jadwiga, bibliotekarka, która dostała 2 tygodnie wolnego na święta. Leczenie nie jest uciążliwe dla gruźlika (pani Jadwiga nie znosi tego określenia). Chory często czuje się bardzo dobrze i nadal nie dostrzega u siebie objawów choroby. Pełne leczenie to około 6 miesięcy do 2 lat.

- Kuracja nie jest droga, a leki nie są obciążone dużą ilością powikłań - kontynuuje dr Koziej.

- U części ludzi goi się jak na psie, ale uszczerbek na zdrowiu zawsze zostaje - kończy dr Jacek.

 Niebezpieczne prątki

W Polsce zachorowalność na gruźlicę systematycznie spada od kilkudziesięciu lat. W 2010 roku odnotowano i zarejestrowano 7509 zachorowań na gruźlicę. Według danych WHO w 2011 roku na TB zachorowało 8,7 miliona ludzi na całym świecie, z czego zmarło 1,4 miliona. Pomiędzy rokiem 1990 a 2011 WHO zanotowało spadek zachorowalności na gruźlicę o 41 proc. Jednak odsetek chorych nadal jest wysoki, a WHO planuje osiągnąć jego zadowalające obniżenie w 2015 roku. Gruźlica jest przyczyną aż 1/4 zgonów u osób zarażonych wirusem HIV, u których system immunologiczny jest bezbronny w stosunku do prątków gruźlicy. Osoby zarażone wirusem HIV są 20-30 razy bardziej narażone na zachorowanie na gruźlicę niż osoby zdrowe. W Polsce istnieje ustawowy obowiązek leczenia gruźlicy w warunkach izolacji szpitalnej, jeśli chory prątkuje lub w warunkach ambulatoryjnych, jeśli chory nie prątkuje. Gruźlica jest jedną z najstarszych chorób zakaźnych. Pierwszy istotny wzrost zachorowań na gruźlicę w Europie miał miejsce na przełomie XVIII i XIX wieku, przybierając rozmiary epidemii. We wczesnym stadium, gruźlica bardzo często mylona jest ze zwykłym przeziębieniem czy przepracowaniem, i czasem nawet kilka miesięcy trwa postawienie prawidłowej diagnozy. Gruźlicę wywołuje bakteria - prątek gruźlicy, który zwykle pozostaje w organizmie człowieka w stanie uśpionym. Najłatwiej zarazić się gruźlicą od innego chorego, który obficie prątkuje. Najbardziej charakterystyczne objawy gruźlicy to: nadmierna potliwość w nocy, spadek masy ciała, brak apetytu, ogólne osłabienie, stany podgorączkowe. Światowy Dzień Gruźlicy (World TB Day) przypada na 24 marca.

 (Nie)zapomniana

Data 24 marca to rocznica wyizolowania prątka gruźlicy przez Roberta Kocha w 1882 roku. To odkrycie umożliwiło wykrywanie, leczenie i w efekcie prawie całkowite wyeliminowanie gruźlicy. Od kilkudziesięciu lat panuje przekonanie, że po gruźlicy zostało jedynie wspomnienie. Nie szczepimy się przeciwko tej chorobie, choć jest to możliwe. Ostatnie lata przynoszą kolejne mało popularne informacje o kolejnych zachorowaniach. Gruźlica wraca w postaci szczepów odpornych na dotychczasowe leki i mimo, iż dziś problem dotyczy krajów trzeciego świata, lekarze alarmują, że wkrótce wszyscy możemy być zagrożeni.

Pismo medyczne "Emerging Infectious Diseases" ostrzega przed gruźlicą, która atakuje mieszkańców RPA. Nowa odmiana choroby ma być odporna na antybiotyki i "praktycznie nieuleczalna". "Emerging Infectious Diseases" to pismo wydawane przez amerykańskie Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom. W RPA od kilku lat notuje się rosnącą liczbę przypadków gruźlicy, a obecnie "świat ma być o krok od rozprzestrzeniania się zabójczego szczepu odpornej na leki gruźlicy" - czytamy w artykule. Szybkie rozprzestrzenianie się choroby akurat w RPA ma mieć związek z obniżoną odpornością mieszkańców kraju, w którym notuje się bardzo dużą liczbę zachorowań na HIV.

Na światowej konferencji naukowej w Toronto poświęconej AIDS i walce z wirusem HIV doniesiono o 53 przypadkach nagłych zgonów pacjentów spowodowanych wspólnym działaniem szczepów prątka Mycobacterium tuberculosis oraz wirusa HIV. Wtrakcie specjalnej konferencji prasowej zorganizowanej przez Światową Organizację Zdrowia WHO w Johannesburgu, mówiono już o 102 przypadkach. Abigail Wright, epidemiolożka z WHO, uważa, że to początek kataklizmu. - RPA jest stosunkowo dobrze przygotowana do stawienia czoła epidemii. Ale o tym, jak sytuacja wygląda w sąsiedniej Zambii czy Zimbabwe, nie mamy najmniejszego pojęcia - mówi Wright.

Podobny jak w RPA problem może pojawić się wszędzie tam, gdzie notuje się równocześnie wiele zachorowań na gruźlicę i AIDS (np. w Rosji czy na Ukrainie, a więc blisko nas, a WHO, Czerwony Krzyż i Czerwony Półksiężyc przestrzegają przed epidemią właśnie w tym regionie). Oporne na leki prątki pojawiają się od połowy lat 90. w każdym rejonie globu. Jednak zwykle odpowiedzialne są za stosunkowo małą część zakażeń - 4 proc. w USA, 19 proc. na Łotwie (europejski rekord) - podczas gdy w KwaZulu-Natal problem dotyczy 40 proc. chorych!

Już teraz aż 2 mld osób jest zakażonych, a rocznie notuje się 9 mln przypadków, w czym aż 2 mln śmiertelnych. Mutacjom powodującym odporność na leki przeciw gruźlicy, może sprzyjać złe stosowanie antybiotyków, nieregularne przyjmowanie leków, rozpoczynanie i porzucanie kuracji antybiotykowej. Jak podkreślają lekarze, rozwojowi gruźlicy mogą sprzyjać inne choroby tj. cukrzyca, nowotwory, alkoholizm.

Gruźlica to choroba, która towarzyszy ludzkości niemal od samego początku istnienia naszego gatunku. Najstarsze ślady choroby znajdowano już w szkieletach ludzkich sprzed ośmiu tysięcy lat. W XIX wieku gruźlica w Europie przybrała rozmiary epidemii. Nadano jej nawet przydomek "białej dżumy". Szczyt eskalacji choroby przypada na lata pierwszej i drugiej wojny światowej. Niepokojące dane wskazują jednak, że od początku lat 90. XX wieku wzrasta liczba zachorowań. Stało się to na tyle niepokojące, że w 1993 roku Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) ogłosiła gruźlicę globalnym zagrożeniem. Była to pierwsza choroba, której nadano takie miano. Najczęstszym źródłem zakażenia jest osoba wydalająca prątki. Są one "wyrzucane" razem z wydychanym powietrzem z organizmu podczas kaszlu, głośnego mówienia, śmiechu czy kichania. Szacuje się, że jedna prątkująca osoba może zarazić średnio około 10-15 kolejnych osób.

 Anna Chodacka

Tekst pochodzi z EksMagazynu.

Tekst pochodzi z EksMagazynu.
Dowiedz się więcej na temat: gruźlica
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy