Reklama

Jak leczyć obsesje i natręctwa

Powodują cierpienie i zakłócają codzienne funkcjonowanie – głównie z powodu marnotrawstwa czasu. Wyrwać z ich sideł udaje się zwykle jedynie tym, którzy decydują się na kontakt z terapeutą. Ale wspólna walka i tak jest trudna i długotrwała. Czym są i jak leczy się zaburzenia obsesyjno-kompulsywne? Co o nich trzeba wiedzieć

Kiedyś zaliczano je do nerwic i nazywano nerwicą natręctw. Dzisiaj – według najnowszej amerykańskiej klasyfikacji zaburzeń psychicznych DSM-V – mają już odrębny status, o czym zdecydował głównie fakt, że – w przeciwieństwie do nerwic – nie są związane z lękiem.

Jak dowiodły liczne badania, ich przyczyną jest blokada fizjologicznej drogi impulsu nerwowego w mózgu, wywołana m.in. defektem niektórych białek pełniących funkcję neuroprzekaźników.

Nie mogąc jej pokonać, impuls krąży i uporczywie powraca, przynosząc w kółko te same, niechciane myśli (obsesje) lub zmuszając do powtarzania tych samych, bezsensownych czynności (kompulsje).

Reklama

Natrętne myśli i czyny

Najczęściej spotykaną kompulsją jest natrętne mycie się, zwłaszcza mycie rąk pochłaniające kilka godzin dziennie, powodujące pergaminowy wygląd skóry i generujące… ogromne koszty zużycia wody. Równie częste jest pedantyczne dążenie do porządku, symetrii, określonego układu przedmiotów.

Wielokrotne sprawdzanie przed wyjściem z domu, czy gaz został wyłączony, drzwi zamknięte. Kompulsją bywa zasłanianie ekranu komputera segregatorami w pracy, przymusowe liczenie latarni po drodze.

Obsesje mają różny charakter

Obsesje mogą przyjąć formę wielogodzinnego „przeżuwania” jednego tematu z niemożnością podjęcia decyzji, obaw przed chorobą, np. zakażeniem wirusem HIV (co nie wpływa jednak na zmianę ryzykownych zachowań). Miewają charakter seksualny, religijny, a nawet bluźnierczy – wywołujący poczucie winy.

Dotknięte tym zaburzeniem osoby zwykle są świadome absurdu sytuacji, w jakiej się znalazły. Swoje myśli i czyny odczuwają jako „niechciane”, „wstydliwe”. Poddają się jednak, gdyż każda próba przeciwstawienia się rodzi w nich ogromny dyskomfort, a ostatecznie i tak okazuje się nieskuteczna – czynność i tak zostaje wykonana.

Dysmorfofobia i zbieractwo patologiczne

Z grupy zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych dwa zaburzenia zostały ostatnio wyodrębnione jako oddzielne „podrodzaje”: dysmorfofobia oraz zbieractwo patologiczne.

Pierwsze polega na nieustannym dopatrywaniu się nieprawidłowości w obrazie własnego ciała, przy pełnej koncentracji uwagi na tym problemie i uporczywych staraniach poprawienia wyglądu. Drugie – na gromadzeniu ogromnych ilości bezużytecznych przedmiotów (czego efektem jest zagracenie mieszkania).

W przebiegu innych chorób

Zaburzenia obsesyjno-kompulsywne mogą występować w postaci izolowanej, tj. przy braku innych odchyleń od stanu prawidłowego. Dość często jednak pojawiają się wtórnie – w przebiegu niektórych chorób, np. w zespole Tourette’a (wrodzone zaburzenie neurologiczne, objawiające się tikami ruchowymi i werbalnymi, tj. powtarzaniem słów), depresji, schizofrenii, chorobie Huntingtona (wrodzona choroba neurologiczna objawiająca się niezdolnością sprawnego myślenia i kontroli nad ruchami ciała), a także w następstwie przyjmowania niektórych leków.

Nie są też one domeną wyłącznie osób dorosłych; niekiedy dotyczą dzieci. A pewne typy osobowości, zwłaszcza tzw. osobowość anankastyczna, którą cechuje silna pedanteria i perfekcjonizm (wszystko musi być „dopięte na ostatni guzik”, narzucanie swojej woli i niezdolność do kompromisów, całkowity brak spontaniczności), uważane są za czynnik ryzyka ich rozwoju.

Na czym polega leczenie?

W leczeniu zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych, które leży w gestii lekarza psychiatry, aktualnie stosowane są dwie metody: farmakoterapia i psychoterapia. Zależnie od przypadku, sięga on po jedną z nich lub wdraża obie.

Farmakoterapia, bez względu na postać zaburzeń, także u osób bez objawów depresji, oparta jest na lekach przeciwdepresyjnych, które poprawiają przekaźnictwo nerwowe.

Są to przede wszystkim tzw. selektywne inhibitory zwrotnego wychwytu serotoniny, czyli grupa SSRI (ang: Selective Serotonin Reuptake Inhibitor). Jednak tutaj – w porównaniu z leczeniem depresji – muszą być one przyjmowane dłużej i w wyższych dawkach.

Metody psychoterapii

Początek ich działania jest widoczny zazwyczaj dopiero po 8-12 tygodniach (podczas gdy w depresji po 2-3 tygodniach). Niekiedy wymagają też ponownego doboru, ponieważ nie u wszystkich bywają jednakowo skuteczne. I zwykle dopiero po wielu miesiącach (a często po latach) mogą być odstawione.

Z metod psychoterapii stosowana jest terapia poznawczo–behawioralna (CBT) oraz psychoterapia psychodynamiczna, oparta na założeniach psychoanalizy, tj. uświadomieniu pacjentowi podłoża jego zaburzeń. Czas trwania psychoterapii jest indywidualny (zazwyczaj zajmuje ona od kilkunastu do 20 spotkań) i uzależniony od tempa postępów, jakie czyni pacjent. Koszt jednego spotkania w placówce prywatnej to 130–150 złotych.

Katastrofy nie będzie

Jak sobie pomóc? Weź kartkę i zrób listę swoich rytuałów. Oblicz, ile czasu zajmują ci w ciągu dnia. Zapisuj każde kompulsywne umycie rąk, każdy przypadek zrobienia czegoś 7 razy „na szczęście”, zaśpiewanie piosenki, która prześladuje cię od lat. Mając listę, staraj się skracać te rytuały codziennie o minutę.

Czasem konieczny jest szpital

U niektórych osób zaburzenia obsesyjno-kompulsywne okresowo nasilają się, po czym łagodnieją (przebieg sinusoidalny). Częściej jednak, gdy raz się po jawią, towarzyszą swoim ofiarom stale, z jednakową uciążliwością (jeśli nie zostanie z nimi podjęta walka). Skrajne przypadki zaburzeń mogą nawet wymagać leczenia szpitalnego, w oddziałach psychiatrycznych. Zdarza się również, że uzyskana w wyniku terapii poprawa jest krótkoterminowa. Wówczas terapię trzeba powtórzyć.

W świecie filmu

Zaburzenia obsesyjno-kom pulsywne rozwijają się prawdopodobnie na gruncie konfliktu pomiędzy nieuświadomioną seksualnością lub agresją a normami kulturowy- mi.

Jeśli agresja nie może wy- razić się bezpośrednio, wyraża się np. poprzez natrętne myślenie o nożu; z kolei natrętne mycie ma odzwierciedlać problemy wokół sfery seksualnej – tzw. czystość seksualna. W osoby dotknięte zaburzeniem wcieliło się już wielu znakomitych aktorów. Zaprezentował je Jack Nicholson w filmie „Lepiej być nie może” – liczący płyty chodnikowe i stający tylko na co którejś, Tony Shalhoub w serialu „Detektyw Monk” – który nawet wyliczył w latach czas stracony na mycie rąk, czy Marek Kondrat grający sfrustrowanego polskiego inteligenta w filmie „Dzień świra”. Adaś Miauczyński wszystko robił „na 7”: pił wodę na 7 łyków, herbatę mieszał 7 razy, 7 razy podcierał się papierem toaletowym. Siadając w fotelu, wcześniej dokonywał obrzędu poprawienia ubrania. Przed wyjściem z domu całował stopę Jezuska.


Życie na gorąco
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy