Więcej witaminy!
Chodzi o witaminę D. O tej porze roku, kiedy słońca wciąż jak na lekarstwo, większości z nas jej brakuje.
Bez niej nie będzie dobrze działać nasza odporność: dzięki witaminie D "uzbrajane" są walczące z wirusami i bakteriami komórki układu odpornościowego. Jeśli zimą i jesienią nękały nas infekcje, najprawdopodobniej cierpimy na brak tej witaminy.
Nic dziwnego: bez słońca jej niedobór jest niemalże murowany. A wtedy mamy nie tylko gorszą odporność, ale też słabsze kości i zęby.
Potrzebujemy jej też do prawidłowej pracy jajników, trzustki, tarczycy, wątroby i nerek. Jej długotrwały brak może się przyczyniać co reumatoidalnego zapalenia stawów czy atopowego zapalenia skóry. Niedobór witaminy D zwiększa ryzyko rozwoju cukrzycy, nadciśnienia, otyłości!
Nawet jeśli nasza dieta jest zrównoważona i zróżnicowana, może nie być wystarczającym źródłem tej witaminy. Dietetycy podkreślają, że aby pokryć na nią zapotrzebowanie, trzeba by codziennie zjeść... całego łososia! Witamina D jest jedną z niewielu, których źródłem nie jest tylko pożywienie.
Jest ona bowiem wytwarzana w skórze pod wpływem słońca. Naukowcy uważają, że do wyprodukowania jej dziennej dawki wystarczy, jeśli w słoneczny dzień pozwolimy promieniom działać na odsłoniętą skórę ramion i łydek co najmniej 15 minut.
Dlatego w sezonie letnim o witaminę D martwić się nie trzeba. Ale jeśli słońca brak lub wychodząc na słońce szczelnie zakrywamy ciało czy używamy kremów z filtrem przeciwsłonecznym o wysokim faktorze, organizm sam witaminy D wyprodukować nie może. Można go wspomóc witaminą z apteki.
Ile potrzebujemy witaminy D? Średnia dawka dla osoby dorosłej to 800-2000 j.m. na dobę. Jeśli dużo czasu spędzamy w pomieszczeniach, zalecana dawka może wzrosnąć nawet do 2500 j.m. A przy naprawdę dużym niedoborze nawet do 4000 j.m. Większych dawek witaminy potrzebują osoby o dużej masie ciała i ludzie starsi. Ci drudzy wymagają często suplementacji nawet latem! Po 70. r. życia spada bowiem zdolność skóry do produkcji witaminy D (radzi sobie z tym nawet cztery razy gorzej).