10 sekretów "Seksmisji"
Film o zahibernowanych mężczyznach i rządzących światem kobietach dał aż 1000 proc. zysku. „Seksmisja” uchodzi za polską komedię wszech czasów.
Młody reżyser Juliusz Machulski zabierał się za realizację "Seksmisji"(1983) opromieniony sukcesem "Vabanku" (1981). Ostrzegano go, że ryzykuje, obsadzając w komedii fantastyczno-naukowej aktorów kojarzonych z poważnym kinem: rolę Albercika powierzył Olgierdowi Łukaszewiczowi, który dotychczas na ekranie głównie umierał na gruźlicę, zaś Maksa - Jerzemu Stuhrowi, kojarzonemu z kinem moralnego niepokoju. W obu wypadkach trafił w dziesiątkę. Na planie panowała świetna atmosfera. Jest co wspominać...
Aktorzy bawili się i improwizowali
Podczas zdjęć artyści czuli się bardzo swobodnie i każdy z nich dorzucał do dialogów coś od siebie. To Olgierd Łukaszewicz wymyślił zdanie: "Ja tylko niosę pomoc" w scenie, w której całuje strażniczkę, a Jerzy Stuhr: "Ciemność widzę, ciemność" i "Nasi tu byli" na widok butelki po jabolu.
Narzeczony robił sceny
Jedna z aktorek, która grała epizod topless, miała wściekle zazdrosnego narzeczonego. Dzień po nakręceniu tej sceny przybiegł do filmowców, żądając oddania negatywu. I nie chciał wyjść! Kilka godzin siedział na korytarzu, chociaż członkowie ekipy tłumaczyli mu, że nic z tego, ponieważ jego dziewczyna podpisała umowę.
Adam Słodowy został... wycięty
Popularny majsterkowicz znany z programu "Zrób to sam" dostał maleńką rolę. Na planie był przebrany za kobietę i w audycji "Zrób to sam dla kobiet" uczył bohaterki robić sweter. Niestety, scena ta nie weszła do filmu.
Wszyscy chodzili niedospani
Ekipa pracowała nocą, a w dzień próbowała odsypiać. "Chodziliśmy jak zombie" - wspominał reżyser. A to ze względu na Jerzego Stuhra, który co wieczór występował w krakowskim teatrze. Dopiero po spektaklu jechał do Łodzi na plan filmowy.
Ekipie obiecano po pół litra
Podczas produkcji filmu, z powodu kryzysu gospodarczego, były trudności z uszyciem kostiumów, nie mówiąc o automatyzacji, komputeryzacji i innych udogodnieniach technicznych. "W scenie, w której Maksio i Albercik są w celi, a potem rozsuwa się dach i okazuje się, że są w centrum Parlamentu Kobiet i widzą twarze aż po szczyt, jedynym sposobem na to, żeby ten dach się równo rozsunął, było obiecać ekipie, że wszyscy dostaną po pół litra" - zdradził po latach Olgierd Łukaszewicz.
Zdjęcia powstały nawet pod ziemią
Początkowo filmowcy brali pod uwagę kopalnię soli w Inowrocławiu, ale ówczesny sposób oświetlenia planu groził... wybuchem metanu. Ostatecznie zdecydowali się więc na komnatę Margielnik w kopalni soli w Wieliczce.
Operatorem był brat-bliźniak
Jerzy Łukaszewicz, brat Olgierda, odpowiadał za zdjęcia i... bardzo przeżywał rolę bliźniaka. Kiedy coś mu się nie podobało, krzywił się - jak wspominał Machulski - po czym wołał: "Olo!..." (tu padało niecenzuralne słowo). Olgierd podchodził, naradzali się na stronie i wracali do pracy.
Decydent chciał ukarać kobiety
Nadzorujący film kierownik literacki naciskał, by bohaterki były bardziej agresywne: "Trzeba przyłożyć kobietom za te wszystkie nasze niedole". - Nie wiedziałem, o co mu chodzi, byłem wtedy życiowo niedoświadczony, nie miałem złych relacji z kobietami - skomentował reżyser. Dopisał jednak scenę, w której strażniczki rzucają bohaterów na ziemię.
Tytuł zmieniał się kilka razy
Film miał być zatytułowany "Lamia", jak mitologiczny potwór o twarzy kobiety, który wabił i pożerał mężczyzn. Potem - "Pierwiastek żeński". Na koniec reżyser, ze słownikiem w ręku, zaczął kombinować wariant ze słowem: misja. Tak wymyślił "Seksmisję".
Gorbaczow też się uśmiał
Podobno Michaił obejrzał film przypadkiem, czekając na Okęciu, aż naprawią jego samolot, i zarekomendował, gdzie trzeba. W ZSRR wycięto jednak fragmenty o seksie i zmieniono tytuł na "Nowe Amazonki".
Dorota Filipkowska
Korzystałam z książek: "Tak się kręciło" Andrzeja Klima i "Seksmisja i inne moje misje" - wywiadu-rzeki, jakiego Olgierd Łukaszewicz udzielił Tomaszowi Miłkowskiemu.