7 mln zł za molestowanie?
7 mln złotych - tyle mogą kosztować jednego z dyrektorów firmy Winterthur podejrzenia o obmacywanie swojej pracownicy. We wtorek, 18 lutego ruszył pierwszy proces o molestowanie seksualne w pracy, w którym ofiara zażądała tak wielkiego odszkodowania.
Jednak na pierwszej rozprawie nie stawili się zarówno świadkowie, jak i sama pokrzywdzona. Uwagę pełnomocników obu stron zajęła dyskusja o utajnienie postępowania, o które wystąpił pełnomocnik Winterthuru. - Jeżeli ktoś miałby interes w tym, żeby żądać, czy prosić, czy wnosić o to, żeby nie było jawności w tym postępowaniu, to nasza strona. Nasza strona chce jawności w tej sprawie. - mówił adwokat oskarżenia.
Mimo to sąd proces utajnił. Andrzej Rogoński, adwokat pokrzywdzonej, przyznaje, że proces może być precedensowy, jednak niekoniecznie łatwy: "To są trudne sprawy. W prawie karnym nie ma takiego artykułu, który mówiłby, kto molestuje seksualnie".
Sejm pracuje wprawdzie nad nowelą prawa pracy, w której znajdzie się bezpośredni artykuł o molestowaniu, jednak nie pomoże to osobom, które dzisiaj dochodzą swoich praw w sądzie.
Proces po wtorkowej rozprawie został odroczony. Sąd nie podał terminu kolejnej rozprawy.
Zjawisko molestowania, a także mobbingu (terroru psychicznego w pracy) dość dobrze znane już w Stanach Zjednoczonych czy na zachodzie Europy, u nas jest dopiero rozpoznawane.
Mobbing to zjawisko powszechne - tak twierdzą przedstawiciele poznańskiego oddziału Stowarzyszenia Antymobbingowego Barbary Grabowskiej. Według jego założycielki Marii Szulczyńskiej, w obecnej sytuacji gospodarczej wielu z nas - w myśl zasady "lepszy byle jaki szef niż żaden" - godzi się na szykany w pracy lub też nie wie jak z nimi walczyć.