A gdyby tak… przestać walczyć z cellulitem?

Kanadyjska aktywistka pokazuje, że najlepszym sposobem na cellulit jest… jego akceptacja.

Zdj.ilustracyjne
Zdj.ilustracyjne123RF/PICSEL

Wiemy, że prowokujemy. Wiemy, że pomysł zaprzestania walki z cellulitem jest kontrowersyjny, bo jeśli teraz się poddamy, to na co nam były te dziesiątki kremów, olejków, pillingów i mazideł? Na co szczotki ujędrniające, masażery pobudzające i rajstopy uciskające? A te wszystkie diety i 2 litry wody dziennie? Czy to wszystko poszło na marne? No cóż, skoro nic nie działa, może naprawdę lepiej pogodzić się z istnieniem pomarańczowej skórki i żyć szczęśliwie dalej?

Takie właśnie rewolucyjne hasło "życia długo i szczęśliwie z cellulitem" rzuciła Kenzie Brenna, kanadyjska aktywistka ruchu "body positivity", który za cel stawia sobie walkę ze stereotypowym kanonem kobiecego piękna.

- Jeśli chcesz podzielić się ze mną swoim sposobem na cellulit - dzięki. Nie trzeba - napisała Kenzie na swoim profilu na Instagramie. - Cellulit jest normalny. To koncerny kosmetyczne zarabiają na wmawianiu nam, że powinniśmy się go pozbyć.

Brenna od dłuższego czasu używa Instagrama jako dziennika, za pomocą którego dokumentuje proces budowania pozytywnej relacji ze swoim ciałem. Z użytkownikami dzieliła się między innymi, fotografiami, na których można było zobaczyć jak walczy z 50-kilogramową nadwagą.

W rozmowie z dziennikarzami "Huffington Post" wyznała, że cierpiała na dysmorfofobię - zaburzenie objawiające się lękiem połączonym  z przekonaniem o nieestetycznym wyglądzie własnego ciała. Jedną z przyczyn kompleksów był właśnie cellulit, z którym Brenna próbowała walczyć za pomocą kąpieli solankowych, kremów, szczotkowania ciała, rollerów i ćwiczeń. Bez skutku.

Myślenie o tym przez cały czas jest naprawdę uciążliwe. Doszłam do momentu, w którym chodziłam do sklepów z odzieżą sportową, mierzyłam legginsy i sprawdzałam, czy przypadkiem nie widać przez nie cellulitu - opowiada. - Wreszcie pomyślałam: Co ja robię?!

Brennie udało się zaakceptować swój wygląd. Teraz do tego samego zachęca inne kobiety. Na Instagramie zainicjowała akcję "#cellulitesaturday", zapraszając kobiety do publikowania zdjęć swoich ud i oznaczania ich tym hashtagiem, bo jak wiadomo: razem raźniej.

Przyłączycie się?

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas