Alarmujące dane z Podhala. Co dalej z sezonem?
Górale w większości nie chcą się szczepić: według statystyk w niektórych gminach należących do powiatów nowotarskiego i tatrzańskiego odsetek mieszkańców w pełni zaczepionych nie przekroczył jeszcze 30 proc. Chcieliby natomiast "normalnego" sezonu: czynnych stoków, wypełnionych restauracji i hoteli. Czy jedno z drugim da się połączyć? Turyści są coraz bardziej sceptyczni.
Najmniejszy odsetek zaszczepionych mieszkańców w Polsce odnotowano w gminie Czarny Dunajec (powiat nowotarski) i wynosi 22,8 proc. W gminie Szaflary, w której znajduje się popularny obiekt turystyczny z basenami termalnym, odsetek zaszczepionych to jedynie 25 proc. Gmina Biały Dunajec (powiat tatrzański) - 25,1 proc. W Lipnicy Wielkiej i Poroninie odsetek także nie przekroczył jeszcze 30 proc.
Co z najpopularniejszymi miejscowościami turystycznymi? W gminie Kościelisko w pełni zaszczepieni mieszkańcy stanowią obecnie 32,7 proc. populacji, z kolei w Bukowinie Tatrzańskiej odsetek wynosi 31,4 proc. W Zakopanem 47,5 proc. mieszkańców przyjęło szczepionkę przeciw koronawirusowi. To rekord, jeśli chodzi o górskie miejscowości.
Jak te statystyki wyglądają na tle reszty Polski? Obecnie w Polsce liczba w pełni zaszczepionych stanowi 47,02 proc. całego społeczeństwa.
Na północy i w centralnej Polsce wiele gmin przekroczyło poziom 60 proc. zaszczepionych mieszkańców. W gminie Ustronie Morskie odsetek to 71,9 proc., we Wronkach - 71,7 proc., z kolei kolei w Raszynie 71,2 proc.
Mieszkańców górskich miejscowości do szczepień nie przekonują nawet statystyki, informacje o przepełnionych szpitalach, czy wizje czwartej fali i kolejnego lockdownu. Z dnia na dzień zarażonych przybywa. Chorują głównie niezaszczepieni.
Szczególnie martwi niski odsetek osób zaszczepionych w górskich miejscowościach turystycznych. Zimą tamtejsze tereny zawsze cieszyły się wyjątkowym uznaniem. Zakopane i Bukowinę Tatrzańską co roku odwiedzają masy turystów: miłośnicy górskich wycieczek i rodziny z dziećmi. Czy, zważając na statystyki, zimowy urlop w górach to wciąż dobry pomysł?
Górale zachowują spokój i przygotowują się do sezonu. W niektórych miejscach trwa już sztuczne naśnieżanie. Jednak od 1 grudnia w Polsce obostrzenia zostały zaostrzone. Nie wiadomo jeszcze na jakich zasadach będą funkcjonowały wyciągi, ani co z turystyką i gastronomią.
Niektórzy górale wychodzą z założenia, że "jakoś to będzie". Są dobrej myśli i zaznaczają, że skoro w tamtym roku udało im się "obejść" niektóre obostrzenia i otworzyć wyciągi, w tym sezonie także przetrwają. Problemem są jednak turyści, którzy mniej chętnie decydują się na rezerwację pobytu w górach.
Osoby, które boją się niestabilnej sytuacji oraz rosnącej liczby zarażeń, coraz częściej po prostu odwołują noclegi. Zniechęcają również wysokie ceny. Pobyt w polskich górach kosztuje niewiele mniej niż pobyt w zagranicznych kurortach.
Ponadto w wielu krajach słynących z ośrodków narciarskich poinformowano już o tym, jak będzie przebiegał sezon i czego mogą spodziewać się turyści. We Włoszech, aby wejść na stok, trzeba okazać przepustkę COVID-19, wystawianą osobom zaszczepionym, posiadającym negatywny wynik tekstu lub ozdrowieńcom. W ośrodkach dodatkowo obowiązują zasady bezpieczeństwa. Przejrzystość obostrzeń, a także minimalizacja ryzyka zarażenia dzięki przepustom, kuszą również Polaków.
To sprawia, że nie brakuje osób zmartwionych niepewną sytuacją. Lokalni przedsiębiorcy, osoby prowadzące restauracje i hotele w popularnych kurortach ze zniecierpliwieniem czekają na wytyczne. "Nie wykończą nas ‘szczypawicami’, to wykończą nas biedą" - zaznacza sfrustrowana kobieta na jednej z internetowych grup zrzeszających przeciwników szczepień.
"My mamy tę odporność, to dla nas nie jest problem. My uważamy, że ta szczepionka jest szkodliwa. Patrząc na statystyki, już mogę powiedzieć - z pewną dumną - że jesteśmy większością na tym terenie" - komentuje inicjator akcji Góralskie Veto Sebastian Pitoń w rozmowie z dziennikarką programu "Uwaga" emitowanego na TVN. "Przyjmując standardy Kodeksu Norymberskiego z 1947 r., ludzie dziś zarządzający i decydujący o masowych szczepieniach powinni ponieść surową karę" - oznajmia z kolei Pitoń w rozmowie z OKO.press.
Czym właściwie zajmuje się Góralskie Veto? To inicjatywa, która powstała, by chronić przedsiębiorców z Podhala w dobie pandemii koronawirusa. "Rozporządzenia rządu są niezgodne z Konstytucją. To rząd łamie prawo. Ci, którzy się sprzeciwiają bezprawnym rozporządzeniom niszczącym Polskę i Polaków są obrońcami prawa, nie buntownikami" - tymi słowami GV przedstawia się na facebookowym fanpage’u. Twarzą inicjatywy jest Sebastian Pitoń, który w rozmowie z mediami chętnie prezentuje swoje zdanie na temat szczepień.
Sebastian Pitoń ma wielu zwolenników. Oficjalny fanpage GV na Facebooku obserwuje niemal 30 tys. użytkowników. Jakie najczęściej górale i zwolennicy GV podają argumenty przeciwko szczepieniom? Młodzi ludzie - nierzadko z wykształceniem wyższym - na facebookowych grupach wsparcia tłumaczą, że nie zamierzają przyjąć szczepionki "w obawie o swoją płodność". Inni zaznaczają, że nie pozwolą, aby ktoś "majstrował im w genach".
Najczęściej jednak słychać o wolności, której polskie góry mają być ostoją. "Jesteśmy wolnymi ludźmi i nikt nie ma prawa nas zmuszać do czegokolwiek" - powtarzają jak mantrę górale na grupach stworzonych, by zrzeszać przeciwników szczepień.
Tymczasem, według najświeższych informacji, w wyniku COVID-19 w Polsce od momentu wprowadzenia szczepień drugą dawką zmarło 47 tys. 531 chorych, z czego jedynie 6,3 proc. to osoby w pełni zaszczepione (2 tys. 960 osób). Oznacza to, że na 100 zgonów - 94 zmarłych to osoby niezaszczepione.
Sytuacja jest poważna. Czy statystyki są w stanie przekonać górali do najskuteczniejszej metody walki z pandemią?
***
Przeczytaj więcej:
Mateusz Morawiecki przyjął trzecią dawkę szczepionki przeciw COVID-19
Wariant Omikron. Jakie objawy powoduje?
Zobacz również: