Babyboom - jak być mądrymi rodzicami

W polskiej rodzinie dzieci zawsze były najważniejsze. Ale współczesną rodziną dziecięce potrzeby wręcz rządzą! Czasem jednak czujemy się zagubieni wobec ilości towarów, usług, porad speców od wychowania... Jak wybrać to, co naprawdę ważne?

Nasze niespełnione ambicje przenosimy na dzieci
Nasze niespełnione ambicje przenosimy na dzieciThetaXstock

Kredyt na poród i wyprawkę

Potem przychodzi czas na kompletowanie wyprawki. W skromnej wersji korzystając z promocji, zakupów przez internet, trzeba na nią wydać (z łóżeczkiem, wózkiem, fotelikiem samochodowym) około 2-3 tysiące. Ale, gdyby kupować wszystkie te rzeczy nowe, markowe, to (jak obliczyły internautki na jednym z portali parentingowych) można wydać nawet 30 tysięcy!

Czy warto inwestować w tak drogie rzeczy? Po pierwsze - niewiele osób na to stać. A po drugie dziecko będzie spało równie smacznie w łóżeczku po dzieciach sąsiadki jak i w "wypasionej" kołysce z wikliny. I po co mu sterty ciuszków? Noworodek potrzebuje zaledwie 4-5 par śpioszków i 2-3 kaftaniki.

Nasze dzieci traktujemy po królewsku. Muszą mieć wszystko, co najlepsze. Tyle, że one najbardziej potrzebują troskliwych rodziców!

- Jak radziłyście sobie bez pampersów? Bez słoiczków, przecierów, soczków... - z niedowierzaniem pytamy nasze mamy.

Uśmiechają się pod nosem. Radziły, i to całkiem nieźle. Podobnie, jak i bez innych cudownych wynalazków, które zachęcają reklamą: "Kup mnie! Jestem niezbędny tobie i twojemu maleństwu". Nasze mamy i babcie też pewnie dałyby się uwieść marketingowym zabiegom, tyle że za ich czasów nie było co reklamować, więc i reklam nie było. A to właśnie one sprawiają, że każda nas chce być supermamą.

- A potem rodzice dziwią się, kiedy ich pociecha nie rozstaje się ze starą grzechotką od babci (którą bawiła się mama), a resztę wymyślnych zabawek rzuca w kąt - mówi z uśmiechem psycholog dziecięcy Monika Kamińska. - Dlaczego tak się dzieje? Bo... przesadzamy z kupowaniem! To prawda, że maluch uczy się przez zabawę. Ale znacznie ważniejszy niż liczne zabawki jest świat, który pomagają mu odkryć rodzice, bawiąc się z nim i dostarczając odpowiednich bodźców.

- Niestety, we współczesnym zabieganym świecie dorośli są tak zapracowani, że nie mają czasu na beztroską zabawę. A poczucie winy zabijają prezentami. Wracamy z pracy z kupioną w pośpiechu lalą dla córeczki albo kolejnym autem dla synka. Reklamowane zabawki usprawiedliwiają nasze poczucie winy sloganami typu "niezastąpione, idealne, niezbędne, rozwijające...".

Czujemy, że dajemy dziecku to o czym marzy, a więc czego potrzebuje. Tymczasem jemu brakuje jednego - nas!

Nie ma to jak dobry lans!

Ile ostatnio nowych rzeczy kupiłaś swojemu dziecku, choć szuflady w jego szafie już i tak zamykają się z trudem? Zresztą ciuszkami dla smyka pewnie i tak obdarowuje cię cała rodzina, więc... udałoby ci się zaoszczędzić na własne przyjemności, gdybyś tylko się postarała. Bo zasada "małe dziecko, małe wydatki" w przypadku ubrań dla maluchów się nie sprawdza. Kosztują fortunę! Dlaczego? Bo producenci dobrze wiedzą, że na śliczne różowe śpioszki nie poskąpimy grosza.

94 proc. dorosłych Polaków deklaruje chęć posiadania dzieci, a połowa z nich chce mieć więcej niż jedno.

Stop! Tak być nie musi! Współczesny świat wychodzi naprzeciw nie tylko szczęściu dzieci, ale i rodziców. Oraz ich portfelom. Moda na używane wózki czy zabawki stała się wręcz trendem! Nowoczesna mama (a taką przecież chcesz być!) nie wstydzi się przyznać: jestem oszczędna i roztropna. Bez wahania bierze wózek dla dziecka "po koleżance" albo po kimś z rodziny. Powstaje masa second-handów i komisów ze sprzętem dla dzieci, używane przedmioty znajdziemy też na allegro.

- Dla przyszłości mojego dziecka zrobię wszystko, kosztem własnych wyrzeczeń. Będzie inteligentne, błyskotliwe - mówi supermama. I szuka kolejnych zajęć dla swojego dziecka: angielski, tańce...

- W socjologii to, co robią współcześni rodzice, ma swoją fachową nazwę. To "produkcja dziecka wysokiej jakości" - mówi socjolog Kamil Półtorak. - Dlatego osoby zamożniejsze posyłają dzieci do prywatnych przedszkoli, społecznych szkół itd., nie wspominając o zajęciach dodatkowych oraz wydatkach na gadżety. Dzieci już od 6. roku życia zaczynają być konsumentami, co wykorzystuje rynek.

Często rodzice chcą zapewnić dzieciom to, czego sami nie mieli w dzieciństwie. I to jest pułapka!

- Nasze niespełnione ambicje przenosimy na dzieci. Nieświadomie to my pierwsi startujemy w wyścigu o idealną przyszłość pociech, na który potem narzekamy - tłumaczy psycholog i trenerka biznesu Agata Giermakowska-Węgiełek.

Dziecko to nie jest długoterminowa inwestycja. Nie można go sprowadzać do kategorii ekonomicznych, inwestując w pociechę wszystko, co mamy. Mamy dziecko, które powinniśmy kochać i dbać o to, aby było zdrowe i szczęśliwe. Pozwólmy mu marzyć. To sprawi, że w przyszłości będzie starało się marzenia realizować. Nie zabierajmy mu marzeń, podając wszystko na tacy.

Bezcenne doświadczenia Jeśli nawet chcemy wychować dziecko po swojemu, to... próżne nadzieje. Z pomocą przychodzą (lub utrudniają) to rodzicom media, internet (szczególnie fora internetowe dla mam), fachowe poradniki, pod którymi uginają się półki w księgarniach oraz programy telewizyjne typu "Superniania".

Specjaliści tłumaczą nam, gdzie popełniamy błędy wychowawcze, jak możemy się z nimi uporać, co zrobić, aby nasze dziecko było jeszcze mądrzejsze i zdolniejsze. Na nasze własne błędy nie ma już miejsca.

- Często przychodzą do mnie rodzice, którzy proszą, abym pomogła ich 7-letniemu dziecku odkryć, jaki drzemie w nim talent - mówi psycholog dziecięcy, Monika Kamińska. - Chwytam się za głowę! Cierpliwie tłumaczę, aby poświęcili własnemu dziecku więcej czasu, zaczęli je obserwować, rozmawiać. A na pewno ten talent odkryją. Na terapię z obcą osobą przyjdzie jeszcze czas.

- "Ale przecież w USA to norma. Takie spotkania uzmysławiają dziecku, co będzie robić w przyszłości. Dają mu świetny start" - dorośli nie dają za wygraną. Chciałabym w w takich sytuacjach im, a nie dziecku, zasugerować terapię. Bo to oni jej potrzebują.

Zdrowy rozsądek - to hasło, o którym zapominają rodzice, a o którym od czasu do czasu przypominają im dziadkowie. Słysząc rady rodziców, puszczamy je mimo uszu. Są staroświeccy! Bo jak mogą uważać, że nasze dzieci mają za dużo wszystkiego. Zabawek, ubrań, jedzenia, obowiązków. Przecież tak się staramy...

- Dla dobra własnych dzieci starajmy się odrobinę mniej - uśmiecha się Monika Kamińska. - Wychowujmy dzieci mądrze. Czytajmy im bajki na dobranoc, bawmy się z nimi w "koci koci łapci", na wakacje zamiast drogiego hotelu wybierzmy domek na Mazurach. Bo nieważna jest ilość atrakcji, tylko ich jakość. Mały człowiek, gdy dorośnie, nie będzie pamiętał, że miał fantastyczne zabawki. Ale nie zapomni, jak tata pokazał mu, jak rozpalić ognisko, a mama nauczyła kołysanki na dobranoc. Te doświadczenia będą dla niego bezcenne.

Beata Rayzacher

Świat kobiety
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas