Bezdzietni z wyboru

Żadnych zupek, kupek, ząbkowania, pieluch i niańczenia. Coraz więcej polskich małżeństw nie chce mieć dzieci...

W Niemczech, USA, a nawet Japonii "no kidding" jest zjawiskiem na ogromną skalę. W Stanach Zjednoczonych już 15 lat temu powstało stowarzyszenie Childless by Choice (Bezdzietni z wyboru), które wychwala rezygnację z macierzyństwa.

- W Ameryce można mówić wręcz o kulcie bezdzietności w pewnych kręgach. Zdaniem wielu feministek kobieta nowoczesna to taka, która nie jest matką - mówi dr Derek Hoschiko, Amerykanin japońskiego pochodzenia i naukowiec z Seattle.

Wybieram życie we dwoje

Według Fiony McAllister i Lyndy Clarke, autorek raportu dla brytyjskiego ośrodka Family Policy Studies Centre, bezdzietność jest wpisana w nowoczesne społeczeństwo. Amerykanka Yvonne Marie Vissing, profesor socjologii z USA i apologetka bezdzietności, idzie krok dalej. - Możecie być dumne z tego, że nie macie dzieci. Nie jesteście niepełnowartościowe. Wręcz przeciwnie, wybierając bezdzietność, stawiacie na siłę, piękno i miłość - nawołuje.

Narastającej fali bezdzietności opierają się kraje skandynawskie i Francja, w której dzieci rodzi się nawet coraz więcej, a wykształcone i zamożne Francuzki z własnego wyboru rezygnują z pracy, by się nimi zająć. Prasa francuska pisze o wielkim "retour au foyer" - powrocie Francuzek do domu na łono rodziny.

Danielle Rousseau, prezes stowarzyszenia kobiet dyrektorów Dirigeantes, opowiada na łamach "La Croix" o młodych adwokatkach, dyrektorkach finansowych, które wyhamowują karierę, żeby wychowywać dzieci. - Kobiety są lepiej niż kiedyś wykształcone w zakresie psychologii dziecka. Wiedzą, że poświęcając im pierwsze lata życia, dadzą im lepszy start - tłumaczy.

W Polsce realizuje się niemiecki scenariusz. Już 20 proc. kobiet w wieku 40 - 45 lat nie ma dzieci, dwa razy więcej niż w latach 80. Podobnie dwukrotnie więcej mężatek niż 20 lat temu pozostaje bezdzietnych (blisko 15 proc.) Najczęściej z dzieci rezygnują kobiety dobrze wykształcone i dobrze zarabiające. O tym, ilu mężczyzn wybiera bezdzietność, nie ma danych.

Kobieta nie równa się matka

- Nie rusza mnie maluch w wózku, a opowieści o zupkach i ząbkowaniu wywołują mdłości - nie przebiera w słowach 27-letnia Karolina, absolwentka architektury. - Koleżanki niedosypiające miesiącami z powodu dzieci uważam za szalone. I dodaje: - Większość z nich na szczęście poszła po rozum do głowy i wie, do czego służy antykoncepcja.

Tym, co Karolinę przeraża najbardziej, jest nieodwracalność macierzyństwa. - Nie ma takiej opcji, żebym mogła się z tego wycofać, gdy uznam, że się do tego nie nadaję - mówi.

Wybór bezdzietności jest trudny dla kobiet, bo dotąd macierzyństwo często łączono z uznaniem jej za prawdziwą kobietę. Niektóre z nich czują się przytłoczone odwiecznym nakazem rodzenia dzieci i buntują się. - Dziś fakt, że nie chcę być matką, nie przesądza o mojej wartości - mówi 30-letnia Magda, prawniczka z Warszawy. - Kiedyś takie jak ja uważano za zakałę społeczeństwa. Na szczęście stajemy się coraz bardziej tolerancyjni. Moje otoczenie rozumie, że moje życie to moja sprawa. Problem w tym, że mężczyźni niekoniecznie - mówi.

Niedawno z powodu niechęci do macierzyństwa rozstała się z wieloletnim partnerem. - Borys jest już szczęśliwym mężem i wkrótce zostanie ojcem córeczki. Ja nie chciałam, a przede wszystkim nie mogłam mu tego dać - mówi bez żalu.

Magda nie jest wyjątkiem. Z macierzyństwa całkowicie rezygnuje wielu Polaków, ale na odwagę mówienia o tym stać niewielu - najczęściej osoby publiczne i to kobiety. Bez oporów opowiadają o tym Hanna Bakuła, Olga Lipińska, Maria Czubaszek czy amerykańska pisarka Amy Tan. Tłumaczą swoją decyzję brakiem instynktu, egoizmem, chęcią robienia tego, co jest dla nich ważne.

Zdaniem Tan pojawienie się dziecka wymaga całkowitego oddania się mu przynajmniej przez jakiś czas. - Niezależnie od tego, jak jest się zdeterminowanym w rozwijaniu kariery czy pasji, wraz z pojawieniem się dziecka wszystkie te rzeczy schodzą na dalszy plan - mówi w wywiadzie dla "Wysokich Obcasów".

Czy potrafię?

Kim są bezdzietni i jak motywują swoją decyzję? Dla jednych wygodniccy egoiści, dla innych osoby dojrzałe, bo świadome faktu, że nie czują się na siłach sprostać temu zadaniu. Czy "kids-free" mają wspólne cechy, co ich łączy? - Być może bezdzietni mają jakieś doświadczenia życiowe, które zdecydowały o ich postanowieniu - mówi Tatiana Ostaszewska-Mosak, psycholog kliniczny. Zastrzega jednak, że ustalenie profilu psychologicznego bezdzietnych może być karkołomne. - Pewne cechy mogą być dla nich wspólne: koncentracja na sobie, własnych potrzebach i osiągnięciach, poddanie się charakterystycznym zachodnim wzorcom kulturowym i obowiązującemu stylowi życia, nastawienie na branie bez równowagi dawania. Być może także brak zaufania do własnej siły emocjonalnej, której wystarczy tylko dla siebie i partnera - wymienia Ostaszewska-Mosak.

Trend antydziecięcy jest silny wśród dziennikarzy i w świecie show-biznesu. Ich styl pracy i życia nie sprzyja utrzymywaniu rodzinnych więzi, za to upowszechnia modę na bezdzietność. Nieobciążony potomstwem jest postrzegany często jako "cool", wiecznie młody, bardziej zadbany niż "podtatusiały" mężczyzna czy "mamucha".

Bezdzietnymi są znane aktorki, dziennikarki, np. Daryl Hannah, Oprah Winfrey, Jennifer Aniston, Ashley Judd. W Polsce dzieci nie mają Grażyna Torbicka i Dorota Warakomska. Słynnymi orędownikami "no kidding" są George Clooney i Hugh Grant. Jedna z młodych polskich aktorek określiła z pogardą swoje koleżanki jako "niańczące". Z niechęcią o przemianie koleżanek w mamy wypowiadała się też Anna Mucha.

Niechęć do posiadania potomstwa otwarcie deklaruje też 44-letni Witold, szef działu informacji w jednym z tygodników. - Dzieci to strata czasu. Nie boję się samotności, nie mam potrzeby powielania swojego materiału genetycznego. Nie chcę nic nikomu przekazywać ani poznać smaku ojcostwa - wylicza. - Nie widzę powodu, żeby zachwycać się tym, że ktoś zrobił pierwszy krok czy powiedział jakieś słowo. Wszyscy dorośli, których znam, to potrafią - żartuje.

Jest zwolennikiem popularnych w krajach anglosaskich stref "no kids", czyli restauracji i innych obiektów publicznych, gdzie może przebywać z ludźmi "kompletnymi". Takim opiniom nie dziwi się 30-letni Marcin, młody aktor. Zawsze gdy wsiada do samolotu, rozgląda się, czy nie ma tam dzieci. - Bachory najczęściej wyją mi nad uchem - mówi. Po czym dodaje: - Sam jestem jeszcze dzieckiem, jak mam wziąć za kogoś odpowiedzialność? Do tego na resztę życia. Bo niby dzieci dorastają, ale tak naprawdę ciągle żyjesz ich sprawami. A ja chcę pożyć dla siebie - mówi.

Boję się

Fakty są nie do podważenia: w Polsce rodzi się coraz mniej dzieci. - Z badań wynika, że przyczyny wielu decyzji o nieposiadaniu dzieci związane są z brakiem poczucia bezpieczeństwa życiowego: stałej pracy, poziomu zarobków. Do tego upowszechniana jest postawa "radź sobie sam i dojdź do czegoś" - mówi socjolog Maria Mossakowska.

Według Pauliny, dyrektor artystycznej w jednym z wydawnictw prasowych, ludzie odpowiedzialni mają problem z podjęciem decyzji o posiadaniu dzieci. - Zawsze mogę stracić pracę i co wtedy? Najwięcej dzieci mają osoby niefrasobliwe i niewykształcone - twierdzi.

Uważa też, że dziecko wypełnia pewną pustkę w życiu człowieka. - Mam pasjonującą pracę i wiele zainteresowań, nie muszę dzieckiem wypełniać jakiegoś braku. Poza tym nie mam chyba instynktu macierzyńskiego - podsumowuje.

Bez wątpienia część osób, które nie chcą dziecka, ma odpowiednie warunki, żeby sobie na nie pozwolić. - Problem leży nie w poziomie życia, lecz w gotowości do zajęcia się kimś w pełni od ciebie zależnym, przejęciem na siebie ciężaru ukształtowania małego człowieka - mówi Derek Hoschiko. - Dziecko to następna osoba w naszym życiu. To nie ono ma dawać coś nam, ale my jemu - dodaje Tatiana Ostaszewska-Mosak.

Pomimo przemian obyczajowych decyzja "nie chcę mieć dzieci" nadal nie jest mile widziana w naszym społeczeństwie. Stereotyp matki - Polki silnie tkwi w naszej podświadomości. Niechęć do posiadania dzieci i przyznanie "nie chcę ich mieć w ogóle" są dużo trudniejsze do zaakceptowania przez otoczenie niż "jeszcze nie teraz". Tak najczęściej odpowiadają na pytania dociekliwych zdecydowani bezdzietni.

Cena swobody

Tatiana Ostaszewska-Mosak w swojej praktyce często spotyka osoby, które żałują decyzji o braku dzieci albo o ich późnej próbie powołania na świat. Zwłaszcza gdy mają problemy z jego poczęciem. Choć są też tacy, którzy trzymają się swojej decyzji. - W wielu przypadkach to naturalna strategia obronna. Bronię swojego wyboru, nawet jeśli po czasie uważam inaczej - mówi.

Zdaniem psycholog do wyjątków należą ci, którzy potrafią żyć tylko pracą, przyjaźnią i związkiem. - Po pewnym czasie koleżanki, przyjaciele i otoczenie bezdzietnych będą zaangażowani emocjonalnie w życie innych ludzi. Wtedy przychodzą wątpliwości, czy wybrało się słuszną drogę.

- Dla jednych sensem życia są kolejne narodziny i wychowywanie dzieci. Dla innych są ciekawsze zajęcia, na które warto tracić i czas, i pieniądze - kwituje Witold.

BOGUSŁAW WŁODAWIEC, psycholog:

- Powszechne ubezpieczenia społeczne sprawiły, że potomstwo nie jest już koniecznym zabezpieczeniem na starość. Ponadto łatwo dostępne środki antykoncepcyjne, akceptacja życia w konkubinatach, a co za tym idzie - nietrwałość związków, nie sprzyjają myśleniu o prokreacji. Z jednej strony to dobrze, ponieważ lepiej, by dzieci płodzili ludzie, którzy naprawdę ich pragną i dojrzeli do rodzicielstwa. Z drugiej strony osoby bezdzietne tracą coś bardzo cennego: doświadczenie bycia rodzicem i - gdy będzie już za późno - najprawdopodobniej będą miały poczucie straty. Po 30. roku życia zdecydowana większość kobiet i znaczna część mężczyzn dojrzewa do rodzicielstwa, nawet jeśli wcześniej nie odczuwali takiej potrzeby.

Joanna Rokicka, kis

Tekst pochodzi z gazety

Dzień Dobry
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas