Czego nie wiecie o „Nocach i dniach”
Mówią, że nad realizacją tego filmu czuwała siła wyższa. Na planie były przygody, lecz szczęście dopisywało ekipie niemal na każdym kroku!
Zaczęło się od awantury. Zanim zapadła decyzja: "Kręcimy!", reżyser Jerzy Antczak ostro pokłócił się z ważną osobistością filmowego światka - Aleksandrem Ściborem-Rylskim. Była to duża nieostrożność, bo Ścibor-Rylski należał do komisji oceniającej scenariusze.
Film mógł w ogóle nie powstać!
Tak naprawdę uratował go inny reżyser, który na posiedzeniu tejże komisji stwierdził przewrotnie: "Olek, pozwól Antczakowi się rozłożyć. Niech zrobi ten film. Co cię to kosztuje? Już do końca życia będziemy go mieli z głowy". Pomogło. Można było zaczynać.
Bogumił bardzo się bał tej roli
Jerzy Bińczycki, o dziwo, bronił się przed rolą Bogumiła. Początkowo uważał, że nie nadaje się do tego filmu i że... źle wypada przed kamerą. Rzeczywiście pierwszego dnia zagrał fatalnie, chciał nawet z własnej kieszeni zapłacić za dzień zdjęciowy i zrezygnować. Reżyser musiał go oszukać. Skłamał, że były to jedynie zdjęcia próbne, więc może wszystko zagrać ponownie. Za drugim razem aktor się przełamał. Uwierzył w siebie i poszło mu jak z płatka.
Zakochany wyżeł imieniem As
Bogumił miał przechadzać się po polach z psami, lecz tresowane czworonogi... uciekły. Szczęśliwie nadszedł kierownik miejscowego PGR-u z wyżłem Asem, który zakochał się w Bińczyckim od pierwszego wejrzenia: stanął na tylnych łapach i polizał go po twarzy. Właściciel zgodził się na zatrudnienie zwierzaka w filmie. A ten okazał się urodzonym artystą, w dodatku patrzył w Bińczyckiego jak w obrazek! Aktor też go polubił i po skończeniu zdjęć posyłał mu pieniądze na kiełbasę.
Tomaszek broił naprawdę
Kazimierz Mazur, który grał w filmie Tomaszka - zakałę rodziny Niechciców - zachowywał się niczym jego bohater: robił, co chciał, a pracą się nadmiernie nie przejmował. Z początku Jerzy Antczak to tolerował, lecz kiedy "Tomaszek" zaczął się spóźniać, a nawet znikać z planu, zaś ekipa musiała na niego czekać, stracił w końcu cierpliwość. Okazja do odwetu nadarzyła się szybko. Jest w filmie scena, w której Bogumił bije syna za kradzież. Otóż Jerzego Bińczyckiego wyposażono do niej w najprawdziwszy skórzany pas z klamrą. Artysta nie żałował razów "Tomaszkowi", reżyser zaś zalecał wielokrotnie powtarzanie tej sceny. Ale nie pomogło, młody aktor zachowania nie zmienił...
Pijawki groźne dla artysty
Karol Strasburger był zawiedziony "niemą" rolą pana Toliboskiego. Zgodził się zagrać, choć zupełnie jej nie czuł. A kiedy przyszło do kręcenia sceny z nenufarami, przeżył chwile grozy. Nagle wyskoczył ze stawu i jął rozpinać spodnie, nie bacząc na obecność dam. Okazało się, że pijawki, których tam było pełno, "podeszły za wysoko", jak się wyraził. W tej sytuacji uradzono, że aktor musi włożyć pod spodnie wysokie buty rybackie. I tak zabezpieczony dokończył dzieła.
Pogotowie na planie
Grając Daniela Ostrzeńskiego, Jerzy Kamas dostał porządne lanie od byłego wachmistrza ułanów, który wcielił się w postać Kozaka rozpędzającego nahajką patriotyczną demonstrację. Wachmistrz do tego stopnia wczuł się w rolę, że do Kamasa wezwano pogotowie, żeby mu lekarz pozszywał rany.
Łóżko pękło w scenie zdrady
W jednym z odcinków Bogumił zdradza Barbarę z Felicją. Gdy dwumetrowy Jerzy Bińczycki przysiadł na łóżku, w którym leżała Felicja (Irena Kownas), mebel się zawalił. Filmowcy gruchnęli śmiechem. Łóżko wzmocniono, wypróbowano - sadzając na nim kilkoro członków ekipy - i zdjęcia znów ruszyły.
Groźny pożar Kalińca
Ekipa cudem uniknęła poważnych wypadków. W czasie kręcenia pożaru Kalińca konie ciągnące bryczkę z aktorkami przestraszyły się płomieni - stawały dęba, nie chciały jechać dalej. Woźnica uspokoił je w ostatniej chwili. Niedługo potem, jak ruszyli, na miejsce, gdzie stał powóz, runęła ściana! Nie koniec na tym. Pirotechnik nikomu nie powiedział, że opary napalmu, którym rozniecono filmowy pożar, w chwili wybuchu osiągają wielką moc. Tu już zadziałał palec Boży i instynkt reżysera. Gdyby w ostatniej chwili nie wybił szyb na parterze kamienicy, gdzie czekali statyści, potężna fala uderzeniowa - nie znajdując ujścia - spowodowałaby masakrę. Film dokończono, odniósł niebywały sukces. W Polsce obejrzało go 22 mln widzów. Wersja kinowa zdobyła nominację do Oscara, a Jadwiga Barańska nagrodę Srebrnego Niedźwiedzia na festiwalu w Berlinie.
Dorota Filipkowska
Korzystałam z książek: "Noce i dnie mojego życia" Jerzego Antczaka i "Tak się kręciło" Andrzeja Klima.