Czego się boję?

Nie wiem, dlaczego, ani po co, ani nawet gdzie tak szybko biegłam. Ale czułam w sobie jakąś ogromną moc, która kazała mi posuwać się naprzód. Było ciemno. Biegnąc, czułam razy na swojej twarzy (być może zahaczałam o drzewa), a w uszach niewiarygodnie przenikliwy świst. Zdawało mi się, że biegnę już dosyć długo. W pewnej chwili, z oddali, zaczęłam dostrzegać czerwone światełka. W miarę jak się do nich zbliżałam robiły się coraz większe. Nie miałam pojęcia, co to może być ale na pewno nie były to latarnie wskazujące zagubionemu odpowiednią drogę. Światła były coraz bliżej. Zaczęłam nawet słyszeć jakieś dziwne głosy. Nie, nie były to głosy ludzkie...Ale, w takim razie kto lub co? W głowie miałam tysiące myśli.

Próbowałam zrozumieć... gdy wtem upadłam na coś bardzo miękkiego, co w jakiś dziwny sposób drgało. Otumaniona nie dojrzałam co to było, bo jakaś moc znowu kazała mi biec. Nagle pojawiłam się na słabo oświetlonej dróżce, która z każdym moim krokiem robiła się jaśniejsza i głośniejsza. Świszczące odgłosy , które dochodziły do moich uszu, przemieszane z jękami, były nie do zniesienia. To, co zobaczyłam po chwili było jakby przeniesione z najgorszego horroru, z najgorszych koszmarów sennych. Przebiegł mnie dreszcz obrzydzenia. Chyba zwymiotowałam, nie pamiętam. Zobaczyłam tysiące, gigantycznych rozmiarów, włochatych pająków, których czerwone ślepia przewiercały mnie na wylot. Dumne i pewne stały na swoich włochatych odnóżach, stanowiących coś w rodzaju klatek dla... ludzi. Nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam. Kilkuosobowe grupy ludzi gnieździły się w odnóżach jednego pająka. Co więcej, mieszkali i wydawali się zadowoleni...Dopiero po chwili dostrzegłam, że postaci te były dziwnie zniekształcone. Twarze miały wykrzywione grymasem wściekłości i mściwości, a ciała ich przygarbione i gotowe w każdej chwili do ataku. Co gorsze ten atak wymierzony był właśnie we mnie, człowieka takiego jakimi oni(prawdopodobnie) kiedyś byli.

Zdałam sobie sprawę, że klatki z ich właścicielami przybliżają się do mnie. Chciałem uciekać, ale z każdej strony pojawiały się coraz większe, groźniejsze i obrzydliwsze pająki. Nie miałam szans by przed nimi umknąć. I nagle poczułam jakieś dziwne wirowanie w głowie, czułam że unoszę się nad ziemią, że jestem z dala od tego koszmaru...

Obudziłam się, ale nie otwierałam oczu. Poczułam przyjemny zapach i miękki, bliski mi dotyk. Już wiedziałam, że jestem w domu obok mojego ukochanego i wiernego owczarka... Otworzyłam oczy aby upajać się swym szczęściem. I wtedy zdałam sobie sprawę z mojego tragicznego położenia - przytulałam się do jednej z wielu włochatych nóg mojego pana - pająka.

Tekst jest pracą konkursową na temat "Tego się naprawdę boję...".

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas