Dajmy sobie spokój z romantyczną miłością

„To kobiety są solą ziemi. Są tymi, które żyją, sprzyjają życiu i podtrzymują życie. Gdyby tylko nauczyły się wymagać więcej od mężczyzn…” – o kobiecej mocy, obrażonych mężczyznach i mądrości, która kryje się w baśniach opowiada Katarzyna Miller, współautorka książki „Bajki rozebrane”.

Katarzyna Miller
Katarzyna MillerMWMediaMWMedia

Aleksandra Suława: Patriarchat, przemoc, promowanie stereotypów... ostatnio bajki mają złą prasę.

Katarzyna Miller: -  Bajki wcale się nie zestarzały. Te stare, nieprzerobione przez pop-kulturę opowieści, mają w sobie ogromną mądrość życiową. Przekazują coś, co można nazwać "ciągle aktualną prawdą". Jednak my za mało je znamy i za mało się w nie wpatrujemy.

Dlaczego?

- Stara mądrość nie jest atrakcyjna dla młodych. Nie pasuje do współczesnej kultury opartej na kulcie młodości. A przecież młodość nie jest  mądra. Jest szybka. Nie odpowiada na wszystkie pytania, nie daje harmonii w życiu. Starość, kiedyś cenioną, wylaliśmy z kąpielą.

Bajki też wylaliśmy z kąpielą?

- Wylaliśmy. Albo jeszcze gorzej: przerobiliśmy na skandaliczne disney’owskie obrazki.

Skandaliczne?

- To są obrazki związane z purytańskim myśleniem o życiu. Z jednej strony miłość i namiętność, a z drugiej strony syrenka Arielka w biustonoszu. Wszystkie mają happy end, bo w Ameryce nie można inaczej zakończyć opowieści. A przecież bajki nie są wyłącznie piękne, są też tragiczne, okrutne.

Czasem tak okrutne, że rodzice nie chcą ich czytać swoim dzieciom...

- A powinni, bo w tym okrucieństwie kryje się ważna prawda: trzeba mierzyć się z życiem takim, jakie ono jest. A życie jest i fajne, i lekkie, i słodkie, i straszne. Bajki pozwalają oswoić dziecko z całością życia. Ich najważniejszy przekaz jest taki, że z przeciwnościami każdy (czyli także dziecko) może sobie poradzić.

Feministyczna krytyka bajek zarzuca tym opowieściom, że bez mężczyzny-księcia kobieta w bajkach właściwie nie istnieje...

- Feminizmy są różne i różnie traktują bajki. Rzeczywiście, nieszczęsnego Kopciuszka feministki używały jako przykładu zniewolonej, uległej cipci. To jest przekłamany obraz, bo z Kopciuszkiem wcale nie jest tak źle. Proszę spojrzeć: jej głupie siostry nic nie robią i nic nie mają z życia, a ona ma pracę, którą lubi i którą świetnie wykonuje. Do tego pracuje radośnie, śpiewa przy pracy. To nie jest nieszczęśliwy kocmołuch unurzany w brudzie.

Odruchowo wciskamy księżniczki w role ofiary?

- Odruchowo i niesłusznie. W bajkach mowa jest nie tyle o byciu ofiarą, co o przekraczaniu roli ofiary. Jeśli chcemy szukać pokrzywdzonych kobiet, to prędzej znajdziemy je w codziennym życiu, niż w bajkach. W Polsce bardzo często dziewczyny są ofiarami swoich własnych rodzin. Rodzin, w których nie są ważne, nie są cenione, nie są kochane. - Dodatkowo, te przykrości, których doznają tłumaczy się słowami "taki już kobiecy los". Tymczasem, w bajkach nie ma mowy o tym, żeby ten "smutny los kobiety" był dobry i aby mu przyklaskiwać. Przeciwnie, jest mowa o jego zmianie, za pomocą wewnętrznej mocy i zaufania do przyrody, do całości Natury.

W "Bajkach rozebranych" ta moc odgrywa szczególne znaczenie. Mam wrażenie, że to takie słowo-klucz. Co ono dla pani oznacza?

- Moc jest przede wszystkim zrównoważeniem. Jest zaufaniem sobie. Jest mądrością, czyli świadomością, że siła i słabość muszą współistnieć i wzajemnie się uzupełniać. Kobieta, która ma moc na nikim się nie zawiesza. Może kochać mężczyznę, może stworzyć z nim namiętny czy partnerski związek, ale nie musi go mieć, żeby żyć pełnią własnego życia. Ma przyjaciółki, ma poczucie celu, ma wartości. Zdaje sobie sprawę ze swoich zdolności i umiejętności. Jest osobną jednostką, samodzielnym bytem.

Czym jeszcze jest moc?

- Wiedzą. Nie przypadkiem kiedyś o niektórych kobietach mówiło się "wiedźma". Mężczyźni, a szczególnie kapłani, czuli ze strony takich kobiet zagrożenie, bo one wiedziały o wiele więcej od nich. Ze strachu palili je na stosach.

Świat obawia się kobiecej mocy?

- Świat w ogóle - nie. Świat patriarchalny - tak.

Dlaczego?

- Bo jeśli kobiety mają moc, to mężczyźni, aby zachować swoją pozycję,  muszą więcej sobą reprezentować. Nie chcą oddać patriarchatu, ale jednocześnie nie chcą się rozwijać. Chcą mieć to samo co mieli, tylko dlatego, że noszą spodnie. Dlatego obrażają się, wycofują, chcą przeczekać aż kobietom "się odechce" albo się zmęczą..

W bajkach też mężczyźni są jacyś tacy... wycofani. Niewiele jest opowieści, w których to chłopiec jest głównym bohaterem.

- Na ogół wszyscy myślą odwrotnie. Dobrze, że teraz zaczynamy to wiedzieć z nieco innej strony. Jednak książęta,  którzy zdobywają księżniczki też są bohaterami. Ratują je, wspinają się na szklaną górę...

Ale pojawiają się na samym końcu, w finale. To historia kobiet jest w bajkach najważniejsza.

- Jako kobieta, wiedźma i emancypantka powiedziałabym, że gdyby nie było kobiet  świat nie mógłby istnieć. Chłopcy by go spalili, rozwalili, zniszczyli w swoich atomowych wojnach. Pozabijaliby się albo zaćpali. To kobiety są solą ziemi. Są tymi, które żyją, sprzyjają życiu i podtrzymują życie. Gdyby tylko nauczyły się wymagać więcej od mężczyzn...

Nie umiemy doceniać same siebie?

- Kobiety zdobywają coraz więcej i chciałabym, żeby nauczyły się bronić tych zdobyczy. Ale patriarchat próbuje nam je zohydzić. Mówi: nie będziecie kochane, nie będziecie miały naszej adoracji, nie będziecie przepuszczane w drzwiach, nie będziemy za was płacić w kawiarniach..

Jakby to było takie ważne...

- Dla wielu kobiet jest ważne. Jest dużo dziewczyn, które mówią: po co nam to, a nie lepiej było siedzieć cicho? Kiedyś oni na nas pracowali, a teraz my musimy sobie radzić i z pracą, i z domem.

Z czego wynika to męskie wycofanie?

- Z niedojrzałości. Kiedyś mężczyźni byli honorowi, odpowiedzialni, dojrzali, wiedzieli, że na to aby, być z siebie dumnym, trzeba najpierw zasłużyć. Teraz takich mężczyzn już nie ma. Ci współcześni są wychowywani przez matki na książątka. W dużym stopniu same jesteśmy sobie winne tego, że wciąż czujemy się zależne od mężczyzn.

Bo to akceptujemy.

- To widać nawet w pop kulturze. Jest masę piosenek typu: "Chociaż o mnie pamiętaj". Jakie chociaż?! Co to jest? To kim ty jesteś kochana, jeśli chcesz, żeby on "tylko o tobie pamiętał"?! Taka zależna, poddańcza postawa wynika wszystkim z przekazu rodzicielsko - kulturowego, który gnębi kobiety dalej.

Jaka jest treść tego przekazu?

- "Cicho bądź". "Bądź dla mężczyzny". "Bądź dla wszystkich innych, ale nie dla siebie, bo jak będziesz dla siebie to nie będziesz dla nikogo". To jest nieprawda. Kobiety mają jedną nogę na krze, która płynie do przodu, a drugą na kawałku lodu, który płynie do tyłu. Są wewnętrznie rozdarte. Do przodu płynie kra przekazu pod tytułem: "jesteś wykształcona, mądra, piękna, zarabiasz, potrafisz". A do tyłu: " nikt cię nie zechce, zobaczysz,  nikt cię nie pokocha".

Która kra płynie szybciej?

- Nie chodzi o to, która płynie szybciej. Chodzi o to, żeby one płynęły w tym samym kierunku. Pozwalanie sobie na pozostawanie w takim rozdarciu jest chore, bo prowadzi do takiej postawy:  z jednej strony, w świecie zewnętrznym, potrafię dokonywać cudów, a z drugiej, w środku, jestem płaczącą dzidzią, którą ktoś musi wziąć na raczki. Tu pani dyrektor, a tu dzidzia. I pani dyrektor marzy, żeby być romantycznie kochana. A dajmy sobie spokój z tą romantyczną miłością! Zdajmy sobie sprawę ze swojej wartości. Mężczyznom kobiety są jeszcze bardziej potrzebne do życia, niż kobietom mężczyźni. Oni nie obrażą się na zawsze.

W bajkach zawsze intrygowała mnie jeszcze jedna rzecz. Co się dzieje po słowach "i żyli długo i szczęśliwie". Dlaczego bajki zawsze kończą się w tym momencie?

- Bo treścią bajki jest droga dochodzenia do dojrzałości. Kiedy się ją osiągnie, to potem już się z niej korzysta. Proszę zauważyć, że bohaterowie nigdy nie zaczynają żyć szczęśliwie, zanim nie stały się różne trudne rzeczy.

Zanim nie przejdą, jak to pani określa w swojej książce, "poniewierki"?

- Ogromu poniewierki! Czegoś takiego, co może być z jednej strony trudnością, ale z drugiej jest budowaniem mocy. I dopiero potem, kiedy przejdzie się tę drogę, można sobie żyć długo i szczęśliwie. A co się dziś  dzieje? Młodzi ludzie myślą, że zakochanie to jest miłość, że feromony i seks to jest miłość. Zamiast się tym cieszyć i powiedzieć sobie: dobra, zobaczymy co dalej, to oni sobie wmawiają, że  to już ma być długo szczęśliwie.

A po dwóch latach ze zdumieniem stwierdzają, że to nie tak miało być. Że ty miałaś być kimś innym, a ty nie miałaś być taka. Kiedy słyszę: "wychodzę za mąż, będzie cudownie!" pytam: " a jak długo będzie cudownie"?. Ludziom się wydaje, że kiedy są nieprzytomni, są szczęśliwi. Nieprawda. Dopiero świadomie przeżywane życie jest frajdą.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas