Jak Franciszek Zosi dom budował

Bohaterami współczesnych utworów literackich są często ludzie młodzi lub co najwyżej w kwiecie wieku, którym może nie wszystko się udaje, ale są nam bliscy bo do nas podobni. Rzadko głównymi postaciami są staruszkowie i do tego tacy, do których jak nic pasuje hasło z popularnej reklamy: "Trzeba mieć fantazję i pieniądze".

article cover
INTERIA.PL

To mieszkańcy Nowej Huty, najczęściej byli budowniczowie tego miasta, którzy na pierwszy rzut oka niczym się nie różnią od innych staruszków, dopóki nie otworzą ust i nie zaczną opowiadać. O swoim życiu i niezwykłych pasjach i o mieście, które wybudowali od podstaw.

W reportażach Radłowskiej jest jak w telenoweli - stąd pewnie nazwa książki - trochę smutno, tragicznie i trochę wesoło - jednym słowem samo życie.

Smutno, gdy Franciszek opowiada o tym jak budował dom dla Zosi. Był pewny, że w bloku, który buduje, zamieszka wraz z ukochaną. Życie, a raczej przydzielający mieszkania, szybko zweryfikowali jego plany. Chociaż od tamtego czasu minęło blisko 60 lat, a Zosia nie ma o to pretensji, dla Franciszka jest to życiowa porażka.

Albert "zrośnięty z Hutą jak huba z drzewem", staruszek, który nie spodziewa się, że w jego życiu zajdą jakieś zmiany, nagle staje się przedmiotem westchnień irlandzkich pań. Jego przykład pokazuje, że u schyłku życia człowiekowi niekoniecznie zostaje tylko spokojne czekanie na to, co nas wszystkich kiedyś spotka. Jest też Janusz, który wypracował sobie niezwykła terapię: pisze romanse i traktuje tę rzecz śmiertelnie poważnie.

Wszyscy bohaterowie Radłowskiej to ludzie zwykli. Przeżyli całe życie w jednym miejscu, prowadzili przeważnie normalne niczym nie wyróżniające się życie. Może to szokować, jeśli przypomnimy sobie, że to pokolenie ludzi, których Adam Ważyk opisywał w "Poemacie dla Dorosłych", tylko 60 lat później.

Niezwykłe w "Nowohuckiej telenoweli" jest podejście autorki do swoich bohaterów. Radłowska właściwie bezkrytycznie ich słucha i spisuje to, co do niej mówią. Nie komentuje (z małymi wyjątkami), pozwala się wygadać, ale też tak prowadzi swoich bohaterów, że za każdym razem czytelnik jest zaskoczony finałem. Autorka jest pasem transmisyjnym, a właściwą narrację prowadzą jej bohaterowie.

Pasjonujące historie to nie jedyny atut tego zbioru. Na pewno warty podkreślenia jest język Radłowskiej. Z jednej strony autorka pozwala swoim bohaterom używać swojego języka, a z drugiej to tworzywo przekuwa na interesującą i bogatą językowo opowieść. Taki zabieg sprawia, że książkę czyta się jak pasjonujący kryminał.

Jeśli zawiesimy w sobie całe ideologiczne odium wiszące nad Nową Hutą i jej bohaterami, to "Nowohuckie telenowele" staną się dla nas książką w gruncie rzeczy pełną nadziei, jaka bije od każdego z występujących w niej bohaterów.

Autorka nie wspomina nawet słowem o sporze ideologicznym wokół najmłodszej dzielnicy Krakowa. Komunizm, socjalizm i inne "izmy" pojawiają się obok, gdzieś w tle i chociaż mają wpływ na życie bohaterów, to w gruncie rzeczy nie widać tego bezpośrednio w ich opowieściach.

Po prostu "Nowohucka telenowela" jest opowieścią o niezwykłym życiu zwykłych ludzi i dlatego warto ją przeczytać.

SMS
Renata Radłowska
"Nowohucka telenowela"
Wyd. Czarne 2008

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas