Jak równouprawnienie zmienia nasze podejście do seksu i randkowania?

​Czy mężczyźni lubią, gdy kobieta inicjuje seks? Jak postrzegana jest kobieta, która pierwsza pisze po randce lub co gorsza - zaprasza na nią? Choć żyjemy w czasach, gdy kobiety coraz częściej zajmują kierownicze stanowiska, a obraz współczesnej femme fatale dziwi nas coraz mniej, to te pytania wciąż brzmią nieprzyzwoicie normalnie. Czy w związku z równouprawnieniem nasze podejście do partnerstwa w relacji wciąż jest takie samo, jak przed laty?

Jak równouprawnienie zmienia nasze podejście do seksu i randkowania?
Jak równouprawnienie zmienia nasze podejście do seksu i randkowania?123RF/PICSEL

Ile razy słyszałaś, że nie można narzucać się mężczyznom? Ile razy czułeś się niepewnie, kiedy to kobieta przejmowała inicjatywę w relacji? W odniesieniu do związków heteronormatywnych w dalszym ciągu pokutuje przekonanie mężczyzny-zdobywcy, na którego ruch kobieta powinna wytrwale czekać, nie narzucając się.

Czy kobieta może zaprosić mężczyznę na randkę?

- Kobiety zadanie powinno się kończyć na zwróceniu na siebie jego uwagi - możliwości są różne w zależności od okoliczności. Ale zaproszenie to już ich podwórko - w przeciwnym wypadku takie zaproszenie ich kończy się przerostem ich ego i wydaje im się, że panny na nich lecą jakby byli nie wiadomo kim. Zaczyna im się wydawać, że tak powinno być, a jak słyszą sprzeciw, to bełkoczą o równouprawnieniu...

To wpis znaleziony na jednym z forów internetowych z 2007 roku. Czy na przestrzeni lat coś się zmieniło w tej kwestii? Dalej prowadzimy dyskusję na temat tego, czy wypada zaprosić mężczyznę na randkę. Samo słowo "wypada" sugeruje, że przejęcie inicjatywy przez kobietę w kontaktach jest czymś niepożądanym. Nie dziwi nas, że w okresie od stycznia do maja 2021 roku z urlopu macierzyńskiego skorzystało prawie 4 tys. mężczyzn, przejmując obowiązki rodzicielskie, ale w dalszym ciągu za tabu uznajemy zainicjowanie znajomości przez kobietę.

Mężczyźni lubią zdobywać i wkładać wysiłek w osiągnięcie tego, na czym im zależy. Żeby zacząć starać się o kobietę, muszą ją postrzegać jako wartościową i jednocześnie musi stanowić dla nich wyzwanie - napisano na jednym z katolickich portali. Pomyślmy... czy wobec tego kobiety nie lubią wkładać wysiłku w to, na czym im zależy? Czy na pewno "muszą stanowić wyzwanie" dla kogokolwiek?

Akceptując taki dialog, doprowadzamy do sytuacji, w której od początku relacji stawiamy się w niższej pozycji, negując poniekąd partnerstwo. Nie chodzi tutaj o odwrócenie ról i sprawienie, że wyłącznie kobiety mogłyby inicjować pierwsze spotkanie. Sedno sprawy tkwi w tym, że partnerstwo daje takie samo prawo kobiecie i mężczyźnie, zarówno w zainicjowaniu znajomości czy pierwszego spotkania. Zdarza się bowiem, że to kobieta ma bardziej dominującą osobowość, a mężczyźnie może zabraknąć odwagi do tego, by zaprosić ją na pierwszą randkę. Może również chodzić o zwykłe wyczucie czasu - gdy kobieta ma akurat wolny wieczór i ochotę na wspólną kolację, może przecież zakomunikować nowo poznanemu mężczyźnie, że ma ochotę się z nim spotkać. Dlaczego w takiej sytuacji mężczyzna ma się czuć w obowiązku postawienia pierwszego kroku? Patriarchat wpoił nam zasadę, że mężczyzna musi być silny, władczy i dominujący. W czasach, gdy walczymy o równą pozycję, nie można być obojętnym również w kwestii relacji.

A jak to wygląda w praktyce? - Na portalach randkowych aż tak mi nie zależy na zbudowaniu jakiejś trwałej relacji. Jeśli dziewczyna pierwsza zaprasza mnie na spotkanie, to nawet się cieszę, bo widzę, że jej się podobam. W relacji "na żywo" zazwyczaj to ja wychodzę pierwszy z inicjatywą, bo łatwiej jest mi wyczytać, czy podobam się kobiecie i czy mam u niej szansę, nie czekam wtedy na jej ruch - mówi Michał, 37-latek z Warszawy.

"Czasami mam dosyć długiego czekania na pierwszy krok ze strony faceta"
"Czasami mam dosyć długiego czekania na pierwszy krok ze strony faceta"123RF/PICSEL

- Czasami mam dosyć długiego czekania na pierwszy krok ze strony faceta. Mam bardzo napięty plan dnia, pracuję w kancelarii prawniczej, więc może to czasami ich odstrasza, żeby mnie gdzieś wyciągnąć. Jak znajdę chwilę i mam kontakt z kimś, kto mi się podoba, to po prostu komunikuję mu, że mam akurat wolny wieczór i pytam, czy nie chce go ze mną spędzić. Na początku trudno mi było się przełamać, bo jest jednak ten stereotyp, że jak kobieta pierwsza wyciąga rękę to jest "łatwa", ale zauważyłam ku mojemu zdziwieniu, że facetom nawet się to podoba. Osobiście sama nie mam już z tym problemu, można się przyzwyczaić, że raz zapraszam ja, a raz on - mówi Emila, 29-letnia prawniczka z Krakowa.

Jeśli istnieje problem z zaakceptowaniem samego pojęcia "randka" w kontekście wychodzenia z inicjatywą przez kobietę, zawsze można przekształcić to sformułowanie w coś lżejszego: wspólny lunch, kawa na mieście albo spacer po pracy. Nie brzmi zobowiązująco, a pokazuje, że kobieta też ma prawo pierwsza zakomunikować swoje zainteresowanie płcią przeciwną.

Gdy kobieta proponuje seks

Pierwszy krok musi wykonać mężczyzna? Niekoniecznie
Pierwszy krok musi wykonać mężczyzna? Niekoniecznie123RF/PICSEL

Zgodnie ze statystykami, mężczyźni inicjują seks trzy razy częściej niż kobiety. Jednak na przestrzeni ostatnich lat panie coraz chętniej wychodzą z inicjatywą seksualną. Kwestia braku inicjowania zbliżeń intymnych wynika w głównej mierze ze stereotypów i wychowania w modelu patriarchalnym, w którym promowana jest bierność kobiet, a działanie w sferze seksualnej jest zadaniem mężczyzny.

Naukowcy badający kwestię ochoty na seks u obu płci ustalili, że mężczyźni są gotowi do zbliżenia o 7:54, natomiast idealna pora dla kobiety to 23:21. Wyliczenia przewidują wzrost libido co do minuty, jednak pokazują tylko ogólną tendencję. Każdy organizm posiada swój własny zegar popędu płciowego. Nie bez znaczenia jest również poziom libido. To od niego w dużej mierze zależy, kto częściej będzie inicjował seks.

Kwestią kluczową w takim przypadku jest rozmowa - nie tylko w relacji, która jest trwała, ale również na początku znajomości, gdy pojawi się aspekt seksualności. Inicjowanie stosunków wyłącznie przez jedną stronę może bowiem prowadzić do frustracji i być sygnałem, że druga strona nie do końca ma ochotę na zbliżenia. Jest oczywiście wyjątek - nie ma nic złego w tym, że tylko jedna strona proponuje seks, ale pod warunkiem, że obojgu partnerom taki układ odpowiada. Dlatego właśnie rozmowa jest tak ważna.

- Osobiście uwielbiam, kiedy to moja partnerka inicjuje seks. Powód jest prosty - jestem pewien, że na pewno tego chce, że nie skończy się tylko na pocałunkach. Niezależnie od płci, warto dać drugiej stronie przestrzeń do tego, żeby mogła dać znać o tym, że ma ochotę na bliskość. W moich oczach nie oznacza to "łatwej zdobyczy", ten mityczny dialog w moim pokoleniu już powoli odchodzi w niepamięć - mówi 25-letni Tomek z Wrocławia.

O ile nasze babcie czy matki wpajały swoim potomkiniom, że muszą stanowić dla młodzieńców wyzwanie i broń boże nie mogą być "łatwe do zdobycia", o tyle w pokoleniu współczesnych 20-, 30- i 40-latków tendencja ta wyraźnie się zmienia.

Według Lesa Parrota, profesora psychologii z Seattle Pacific University, bierność w łóżku może być wręcz jednym z największych błędów kobiet. - Większość mężczyzn czuje się zawsze inicjatorami seksu i to daje im poczucie braku równowagi w związku - mówi. - Oni chcą, żeby kobiety również wysyłały sygnały, że chcą zbliżenia, a po ich wysłaniu zaczęły działać.

Podobne spojrzenie na tę kwestię ma również prof. Ruth Westheimer, lekarka, seksuolożka i psychoterapeutka z New York University. - Trzymanie się przestarzałych stereotypów na temat ról męskich i żeńskich w seksie hamuje zadowolenie z naszych relacji intymnych. To przecież nieprawda, że kobiety są mniej zainteresowane aktywnością seksualną, tu nie ma różnic między płciami, więc dlaczego tylko jedna strona ma inicjować seks? Daj znać swojemu mężczyźnie, jeśli masz ochotę się kochać, on też chce być tak samo pożądany jak ty - mówi psychoterapeutka i seksuolożka.

Czy kobieta może się oświadczyć?

Czy potrafimy zaakceptować sytuację, w której to kobieta oświadcza się mężczyźnie?
Czy potrafimy zaakceptować sytuację, w której to kobieta oświadcza się mężczyźnie?123RF/PICSEL

Pierwsze wzmianki o zaręczynach pojawiły się już w XVIII w. p.n.e. w Kodeksie Hammurabiego. Traktowano w nim o kontrakcie małżeńskim, w którym padały kwestie wielkości posagu oraz darów ślubnych, a sam kontrakt konstruowany był przez ojców przyszłych małżonków.

Pierścionki zaręczynowe mają z kolei swój początek w ustanowieniu przez Papieża Innocentego III okresu oczekiwania pomiędzy obietnicą małżeństwa a samą ceremonią zaślubin. Jednak wzmianki o noszeniu przedmiotu symbolizującego oczekiwanie na małżeństwo sięgają jeszcze czasów starożytnego Rzymu, kobiety nosiły obrączki na znak tego, że są już zajęte. O ile być może kojarzy nam się to z romantycznym gestem wzajemnego oddania się zakochanych, o tyle symbol ten oznaczał przynależność kobiety do danego mężczyzny.

Minęły tysiące lat, a w dalszym ciągu to kobiety zachodzą w głowę, kiedy nadejdzie czas oświadczyn. Dość absurdalnym wydaje się wyobrażenie o tym, że to kobieta miałaby klęknąć przed mężczyzną i zadać mu pytanie: "Czy ożenisz się ze mną?".

Co ciekawe, w tradycji anglosaskiej co cztery lata 29 lutego w roku przestępnym wypada "Leap Day", podczas którego kobieta może oświadczyć się mężczyźnie. Ten dzień wywodzi się z irlandzkiej legendy z V wieku. Św. Brygida, w imieniu wszystkich kobiet, które miały dość niezdecydowanych mężczyzn, skierowała do św. Patryka prośbę o wyznaczenie dnia, w którym kobiety mogłyby decydować o swoich związkach Ten zgodził się i ustanowił 29 lutego dniem, w którym kobieta może oświadczyć się mężczyźnie. Parlament szkocki uprawomocnił ten nieco legendarny zwyczaj w 1288 roku.

Ze względu na tak silnie zakorzenioną w patriarchacie tradycję, niezwykle ciężko jest nam wyobrazić sobie odwrócenie ról, w których to kobieta decydowałaby o momencie rozpoczęcia narzeczeństwa. Od najmłodszych lat romantyzujemy zaręczyny, podziwiamy je w popkulturze, słuchamy opowieści - nic więc dziwnego, że nie przychodzi nam do głowy odmienny scenariusz, w którym to kobieta klęka przed mężczyzną z propozycją zawarcia małżeństwa.

Dlatego właśnie warto rozmawiać z partnerem o wspólnej przyszłości, gdy zaczynamy myśleć o podjęciu decyzji o ślubie i otwarcie mówić o naszych planach na przyszłość. Choć w dzisiejszych czasach wydaje się to wciąż niedorzeczne, można również zapytać partnera o to, co sądzi o odwróceniu ról przy zaręczynach.

Emancypacja kobiet. Również w związkach

Czy to oznacza, że współczesne feministki dążą do całkowitej dominacji nad mężczyznami? Bynajmniej. Wspominane kwestie sprowadzają się do jednego celu: partnerskiej, równorzędnej możliwości do decydowania o relacji. Począwszy od pierwszej wypitej razem kawy, poprzez proponowanie seksu, gdy mamy na niego ochotę, skończywszy na decyzji o ślubie.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas