Kiedy dziecko jest tyranem

Im bliższe rzeczywistości jest dziecięce doświadczenie własnej potęgi i panowania nad otoczeniem, w czym zawiera się również postrzeganie granic własnej mocy, tym lepiej rozwija się umiejętność autoidentyfikacji, realistycznej oceny swoich mocnych i słabych stron, ocena innych ludzi oraz szacunek wobec nich, a także prawdziwa miłość do samego siebie i innych.

Dziecko, które doświadcza pozornej mocy, utrwala w sobie fałszywe uczucie. Moc może być czymś dobrym, jednak przymusowa zależność od niej jest zła. W swoim poczuciu wszechmocy dziecko czuje się silniejsze od matki. To uczucie samo w sobie nie jest niczym złym i wielokrotnie pojawia się w życiu, najwcześniej - w fazie przekory, najpóźniej - w okresie dojrzewania, kiedy "życzenie kieruje myślą i czynem" i chcemy zrobić wszystko lepiej, aniżeli robili to kiedyś nasi rodzice. Jest to jeden z momentów napędowych ludzkiego rozwoju. Jednak takie uczucie całkowicie przerasta siły niemowlęcia.

W tej samej relacji, w której doświadcza siebie jako silniejszego, jednocześnie doświadcza osoby matki jako słabszej. Sytuacja ta jest destrukcyjna, ponieważ dziecko doświadcza tego uczucia na etapie rozwoju, na którym jego podstawowa potrzeba bezpieczeństwa wymaga niezwłocznego zaspokojenia. Natychmiast ujawniają się skutki tego, że dziecko będące wciąż jeszcze w symbiotycznej więzi z matką uzyskuje nad nią władzę.

Słaba, uległa matka nie może dać mu poczucia bezpieczeństwa, wsparcia ani ukierunkowania. Rośnie lęk przed utratą poczucia bezpieczeństwa. Aby go złagodzić, dziecko instynktownie szuka zastępczego sposobu jego zaspokojenia. Na tym etapie rozwoju najpewniejszym, spełniającym oczekiwania i najlepiej funkcjonującym doświadczeniem jest sprawowanie władzy nad najbliższym otoczeniem. To doświadczenie staje się dla dziecka środkiem zastępczym. W gruncie rzeczy jest to rozpaczliwa próba zyskania bezpieczeństwa w budzącym przerażenie świecie poprzez opanowanie go.

W ten sposób dziecko broni się przed chaosem. Opanowanie otoczenia jest groźnym w skutkach warunkiem wstępnym umożliwiającym powstanie uzależnienia od żądzy panowania. Środki zastępcze nigdy nie zaspokajają właściwych potrzeb. Powoduje to, że zaspokojenie zastępcze, które przyjęło formę panowania, musi być stosowane wciąż na nowo i w końcu staje się przymusem. Każde zakwestionowanie władzy odczuwane jest jako zagrożenie. Te afektywne doświadczenia pozostają w bardzo silnym wzajemnym związku, gdyż poczucie bezpieczeństwa zostało zrekompensowane władzą. Jedynie opanowując otoczenie, dziecko czuje się bezpieczne. Każde odwrotne doświadczenie, to znaczy dostosowanie się do cudzej woli, oznacza utratę bezpieczeństwa, co jest równoznaczne z egzystencjalnym zagrożeniem. Chęć panowania dziecka nie jest skutkiem samowoli, lecz wynikiem instynktu samozachowawczego.

Oddziaływanie żądzy panowania na wymogi przystosowania

Nieustanna kontrola stosunków władzy i obrona przed niemożliwymi do opanowania wpływami powodują, że dziecko popada w permanentny niepokój i nie może z niczego zrezygnować. Cały czas musi sprawdzać, czy relacje w jego imperium nie ulegają zmianie. Czy nie wkłada mu się niechcianego pożywienia do buzi, czy tempo noszenia jest utrzymywane, czy ojciec nie uprzedził go w wyborze programu telewizyjnego, czy matka siada na wyznaczonym miejscu itd. Nieustanne panowanie, kontrola, prowokacje, stawianie się w centrum zainteresowania i odrzucanie nauki (gdyż przy tej okazji mogłyby wyjść na jaw jego słabości) powodują, że dziecko jest przez cały czas w stresie, który uzewnętrznia się niepokojem, nerwicą, napięciem, nadpobudliwością i brakiem koncentracji. Jest to prawdziwe błędne koło. Im bardziej niepewne i zestresowane jest dziecko, tym bardziej potrzebuje swoich zastępczych środków bezpieczeństwa. Głównym problemem jest tu przymus obrony przed przystosowaniem. Ponieważ przystosowanie nie weszło dziecku w krew pod ochronnym parasolem pełnego miłości gniazda, w miarę wzrostu narcystycznych żądań i coraz bardziej świadomego "ja" jest odczuwane jako obraza, niesprawiedliwość, wyzwanie, jako powód do odmowy i buntu. Przystosowanie staje się czymś narzuconym z zewnątrz, niebezpieczeństwem, przed którym należy się bronić. Dziecko popada w pełną udręki ambiwalencję, rozdarte pomiędzy swoimi największymi pragnieniami i lękiem przed przystosowaniem, które mogłoby spełnić te pragnienia.

Dziecko ma ogromną potrzebę miłości, nie potrafi jednak dostosować się do formy czułości, którą proponuje mu matka. Chciałoby bardzo móc zrezygnować ze swej postawy w obecności ojca, ale nie może, gdyż musi nad nim panować. Pragnie choć raz najeść się do syta, spróbowałoby też chętnie tego, co jedzą inni, nie potrafi jednak dostosować się do proponowanego pożywienia. Raczej umrze z głodu, niż się podporządkuje. Także tu widać wyraźnie, że potrzeba bezpieczeństwa (z jej zaspokojeniem zastępczym - panowaniem) jest ważniejsza aniżeli podtrzymująca życie potrzeba zaspokojenia głodu. Gdyby te dzieci nie były takie nieszczęśliwe, należałoby właściwie podziwiać je za siłę przebicia. (Niezapomniane wrażenie wywarła na mnie trzyipółletnia Aleksandra, którą leczono stacjonarnie w Instytucie Terapii Zachowań z powodu hipotonii mięśni i odmowy poddania się leczeniu. Dokonywała niewiarygodnego wysiłku, aby zdobyć swoje "smakołyki". Przez trzy miesiące odmawiała współpracy z terapeutką i wolała głodować. W nocy, kiedy czuła się nieobserwowana, podkradała z lodówki ogórki konserwowe, aby choć trochę zaspokoić głód).

Uporczywość odmowy przyjmowania jedzenia u niektórych dzieci stanowi wręcz zagrożenie dla ich życia. Odmawiają podporządkowania się zaleceniom lekarza i nieważne, czy chodzi o jakieś określone lekarstwo, zastrzyk, dietę, czy położenie się do łóżka. (Dziesięcioletni chłopiec chory na cukrzycę mógłby znacznie przedłużyć swoje życie, gdyby umiał dostosować się do zaleceń lekarza. Ani lekarzowi, ani też błagającym go rodzicom nie udało się go do tego namówić).

Także żądni panowania dorośli przejawiają tego rodzaju dążenie do samozagłady. Przychodzi mi tu na myśl przypadek męża, który mimo że rozumiał bezsens argumentów, które wytaczał przeciwko pracy zawodowej swojej żony, i który naprawdę ją kochał - nie był w stanie wycofać się ze swojej decyzji o rozwodzie, zgodnie z hasłem "albo ja, albo twój zawód", i wybrał głęboką samotność i depresję. Na wszystkie próby krewnych i przyjaciół nakłonienia go do zmiany decyzji reagował panicznym lękiem przed utratą panowania. Dziś ostro pije i jest w stanie bliskim paranoi.

Żądne panowania dziecko bardzo chciałoby się bawić, lecz samo to sobie uniemożliwia. Nie jest zdolne do zabawy z innymi dziećmi, gdyż nie potrafi się przystosować do cudzych pomysłów, nie umie czekać, nie potrafi zrezygnować z potrzeby bycia w centrum zainteresowania i w żadnym przypadku nie może przegrać. Blokada ta obejmuje również naukę szkolną, zabiegi wychowawcze i przestrzeganie zasad obowiązujących w różnych sytuacjach życiowych, ponieważ dziecko musi się upierać przy swoim programie rządów. Każda konfrontacja z trudnościami jest odczuwana jako pozbawienie władzy. Jednak tego rodzaju konfrontacje są konieczne w procesie uczenia.

Są dzieci, które do tego stopnia bojkotują naukę, że w końcu zaczyna się je traktować jak upośledzone umysłowo. Każde przystosowanie oznacza przegraną, a każda przegrana oznacza dla dziecka pozbawienie zaspokojenia zastępczego. Dziecko reaguje tak, jak każdy inny nałogowiec na głodzie. Cierpi na wszystkie związane z tym objawy - wpada w panikę, głęboką depresję i niepohamowaną wściekłość. Przekleństwem staje się fakt, że nie potrafi przeciwstawić wymogom przystosowania prawdziwej złości. Jednym z najważniejszych doświadczeń, które zazwyczaj daje dziecku siłę i odwagę, aby zrezygnować z więzi i odważyć się na separację (żądne panowania dzieci są go pozbawione), jest rzeczywista, realna konfrontacja silnego z silnym.

Dziecko blokuje się na niemowlęcym poziomie wściekłości, który jest znacznie bardziej niedojrzały niż poziom złości i na którym powstaje niebezpieczne poczucie wszechmocy. Zazwyczaj złość pojawia się dopiero w fazie przekory. Pomiędzy złością a wściekłością istnieje bowiem jakościowa różnica. Wybuch wściekłości zawiera co prawda silny element złości, jednak nie zawsze są one tożsame. Wściekłość jest irracjonalna. Złość zaś jest skoncentrowaną reakcją, skierowaną na usunięcie siły, która przeciwstawia się danej osobie. Kiedy siła ta zostanie usunięta lub zniszczona, złość wygasa... Wściekłość jest reakcją przesadną, nieadekwatną do stopnia prowokacji. Wściekłość nie znika, kiedy jej przyczyna ustaje, trwa aż do momentu całkowitego wyczerpania.

Wściekłość jest całkowicie destrukcyjna...

Uległość rodziców sprawia, że dziecko nie może wyczerpać swojej wściekłości. Nie jest zdolne do kompromisów, ponieważ nie potrafi wczuć się w sytuację drugiej osoby ani też dostosować w sensowny sposób do propozycji rozwiązania. Kompromis oznacza niemożliwą do zaakceptowania kapitulację. Droga środka nie istnieje. Pole napięcia, w którym dziecko chce odnieść zwycięstwo, powstaje pomiędzy wymaganiami stawianymi przez życie, które są zmienne i związane z koniecznością przystosowania, a sztywnym systemem bezpieczeństwa, które dziecko zbudowało sobie w celu samoobrony.

Dziecko zużywa wszystkie siły i energię na walkę z otoczeniem, podejmuje ogromny wysiłek, by chronić poczucie swojej wartości; wznosi zabezpieczenia, które bronią "ja" przed zagrożeniem z zewnątrz i pozwalają podtrzymywać i forsować jego żądania władzy, znaczenia i przewagi. Jednakże system zabezpieczeń sprawia, że człowiek szuka oparcia tylko w sobie, wycofuje się z wymagań, jakie stawia współżycie z innymi i kieruje się własną, oderwaną od rzeczywistości logiką.

Ponieważ niemożliwa jest realistyczna ocena własnych sił i sił otoczenia, "ja" nie może sprostać wymaganiom stawianym przez życie, nie może się z nim zmierzyć ani odnosić zwycięstw. A przecież właśnie to pole napięcia powinno skierować człowieka na drogę środka. Zamiast tego powstaje lęk przed utratą bezpieczeństwa, który powoduje ogromne napięcie. Dziecko pragnie ukojenia i wewnętrznej równowagi. To, czy może znieść powstałe napięcie, czy próbuje się bronić przed lękami, czy też reaguje zaburzeniami, zależy od jego psychicznych i umysłowych zdolności, jego umiejętności podejmowania wysiłków zgodnych z danym poziomem dojrzałości i od reakcji otoczenia. Im skuteczniejszy i pewniejszy okazuje się system obrony, tym szybciej zostaje przyswojony przez dziecko.

Powodzenie tego procesu zależy przede wszystkim od skutecznego unikania przystosowań. Z nieskończonej ilości wariantów i kombinacji tego rodzaju systemów obronnych podam dla przykładu kilka tendencji.

• Dziecko skłonne do introwersji i lęków skieruje swoje żądania panowania raczej w stronę matki, aby wejść z nią w przeciągającą się więź symbiotyczną. (Mahler określa to jako syndrom symbiotyczno-psychotyczny).

• Dziecko mniej inteligentne skłonne do introwersji i lękliwości, konfrontowane z nową sytuacją staje się ofiarą tzw. lęku progowego; wykształci się w nim neurotyczny strach przed lękiem i będzie usiłowało wciągnąć weń swojego potencjalnego obrońcę (skłonność do nerwic lękowych, ewentualnie do nerwicy histerycznej).

• Ekstrawersja i temperament dynamiczny sprawiają, że dziecko usiłuje rozciągnąć panowanie ekspansywnie na cały świat. Niektóre dzieci dążą do tego, używając wdzięku, inne wykorzystują w tym celu brutalną fizyczną agresję. Takie skłonne do agresji dzieci wkraczają na drogę zła, ponieważ ich destrukcyjne czyny najskuteczniej wywołują dające się przewidzieć reakcje otoczenia. "Wiedziałem, że nauczyciel mnie wyrzuci" - stwierdza chuligan, który w tym krótkim momencie czuje się bezpiecznie (skłonność do antyspołecznych zaburzeń osobowości).

• Inteligentne i niemające kłopotów z wypowiadaniem się dziecko wykorzysta swoją przemądrzałość i umiejętność udowadniania swoich racji i jednoznacznej winy innych, aby manipulować drugą osobą zgodnie z ustanowionym przez siebie samego kodeksem moralnym m.in. syndrom pomagania wg Schmidbauera).

• Dziecko obdarzone mniejszą siłą przebicia i chorowite będzie wykorzystywało swoją chorobę, demonstrowało symptomy, takie jak brak powietrza, omdlenia itd., aby zmusić otoczenie do działań zgodnych z jego oczekiwaniami (skłonność do chorób psychosomatycznych).

Realizacja władzy jako system obrony może więc przyjmować bardzo różne formy. Należą do nich: wysysanie symbiotyczne, manipulacja, odmowa, granie głupiego, choroba, przemoc fizyczna, demonstrowanie słabości, przypisywanie winy, wdzięk, konieczność pomagania itd.

Artykuł pochodzi z poradnika "Mały tyran. Kochaj i wymagaj!" Jiriny Prekop