Kobieca... znaczy jaka?

... nie umiem pisać wierszy, bo cała jestem poezją. Kiedy płaczę, łzy płyną z wnętrza, kiedy jestem szczęśliwa, śmieję się z całego serca.

Moja kobiecość? Najbardziej widoczna nie wtedy, kiedy wygospodaruję chwile czasu na fryzjera, nie wtedy, kiedy uda mi się odłożyć kilka złotych na modny drobiazg. Widzą ją wtedy, kiedy znajduję siły do walki z codziennością, wtedy kiedy potrafię pokonać strach. Moja kobiecość nie jest delikatna, o nie. Jest , musi być twarda, silna. Powracam myślami do przeszłości, sama sie dziwię, ile kobieta potrafi wytrzymać bólu, a mimo wszystko nie uciekam od radości i śmiechu. Mógłby ktoś powiedzieć patrząc na mnie ze dezaprobatą: Jak możesz być szczęśliwa? Ale ja wiem, że jestem, bo mam dla kogo... Przeszłość...Poczułam się prawdziwą kobietą, kiedy pierwszy raz usłyszałam: Kocham. Pierwsze dziecko, taka malutka istotka w moich ramionach, obiecałam, że zrobię dla niej wszystko.

Zostałam z nią sama...mój ukochany wyjechał rano, a wieczorem nie docierały do mnie słowa, że "był wypadek, mąż zginął", nie docierały te słowa długo. Tylko wewnętrzna kobieca siła pozwoliła mi otrząsnąć się i nauczyć się żyć na nowo. My kobiety zniesiemy dużo bólu, jesteśmy silne. Mijały lata, moja córeczka rosła, sama ją wychowywałam, nie poddałam się, samotna matka z małym dzieckiem, rozpoczęłam studia zaoczne, moja kobieca siła i wola walki o lepsze życie dla mojej małej istotki dodawała mi siły, wtedy kiedy w środku nocy przysypiałam nad książkami, wtedy kiedy zdawałam kolejne egzaminy.

Dla mnie kobiecość nie sprowadza się do biegania po sklepach, spędzaniu czasu u kosmetyczek, dla mnie kobiecość to rozwijanie własnej osobowości, spełnianie swoich ambicji, kształcenie, pokonywanie trudności. To korzystanie z życia, jego uroków, ale nie w sposób konsumpcyjny. To życie nie tylko dla siebie, to wrażliwość na cudze krzywdy. Kobiecość to również bycie matką, ale mądrą matką, która znajduje czas na zabawę z dzieckiem, na wspólne czytanie, na rozmowy, matką, która potrafi wychować mądrego człowieka a nie kalekę uczuciową. Moje zmęczenie i niewyspanie dało owoce, udało mi się, pokazałam, że jestem JA, Kobietą a nie pasożytem i użalającą sie nad swoim losem nieszczęśliwą istotą, pokazałam, że mam silny charakter, że to co chcę i to o czym marzę osiągam.

Teraz spotkałam miłość, mam drugie dziecko, małego chłopczyka. Znów słyszę od mojego ukochanego słowo: Kocham. Czuję się kobieca...bo jestem kochana., i potrafię kochać.

Tekst jest pracą konkursową na temat "Kobieca, znaczy jaka...".

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas