Kobiety nie kłamią...

Nie kłamiemy. Nie mówimy całej prawdy, troszkę ją modyfikujemy, albo po prostu nie mówimy nic, co może być użyte przeciwko nam. Mamy to we krwi.

Kiedy kobieta zaczyna kłamać, wiadomo, że zaraz spadnie na nią jakaś katastrofa. Pół biedy, jeśli jest to lawina kolejnych kłamstw. Znacznie gorzej, jeśli cała sprawa się sypnie. Pewnie dlatego James Bond nigdy nie był kobietą, a Mata Hari to potwierdzenie faktu, że wyjątek potwierdza regułę.

Na szczęście jedną cechę z Bondem mamy wspólną - też jesteśmy twardzielkami. Jeśli tylko uda się trochę naciągnąć prawdę, a nie od razu zacząć kłamać w żywe oczy, żadne niebezpieczeństwo nam nie grozi.

Moja 86-letnia ciocia do tej pory ma sposób na swojego męża, który wiecznie zwraca jej uwagę, że wydaje za dużo pieniędzy. Po prostu kupuje nową torebkę, pakuje w papier ozdobny i chowa. Kiedy przychodzi do niej jakaś znajoma, prosi ją, żeby wręczyła jej torebkę jako prezent. Problem rozwiązany. O prezenty nikt się nie będzie czepiał.

Tutaj dochodzimy do niezaprzeczalnego wniosku - najczęściej nie mówimy całej prawdy facetom, zwłaszcza naszym. Jakże łatwiej jest powiedzieć, że nowy ciuch kosztował "koło stówki", a nie 199 zł. Od razu lepiej brzmi i niesie za sobą mniejsze reperkusje. Taki sam system świetnie się sprawdza, kiedy na pytanie co robiłaś wczoraj wieczorem, odpowiadasz zgodnie z prawdą, że spotkałaś się z koleżanką. A nie musisz już dodawać, że przyszedł też jej zabójczo przystojny sąsiad, który bynajmniej nie ukrywał, że jest tobą mocno zainteresowany. Ale w drugiej wersji - że pół nocy spędziłyście na podziwianiu męskich ciał podczas występów chipendalesów. Niewinne jak niemowlę, a daje tyle spokoju... Czasami tylko sumienie cię potem zżera, ale na to też jest dokładnie opracowany i wyćwiczony sposób - nie słuchasz, jak każdej awantury.

Eks-blondynka

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas