Krwawa zbrodnia w koreańskich wioskach. Policjant wchodził do domów i strzelał

Masakra w Uiryeong to jedna z najbardziej krwawych zbrodni w historii. Sprawcą był policjant z Korei Południowej Woo Bum-ko. Mężczyzna w stanie amoku zabił ponad 50 osób, po czym sam popełnił samobójstwo. Tragedia rozegrała się w nocy z 26 na 27 kwietnia 1982 roku.

Masakra w Uiryeong to jedna z najkrwawszych zbrodni w historii. Sprawcą był policjant z Korei Południowej
Masakra w Uiryeong to jedna z najkrwawszych zbrodni w historii. Sprawcą był policjant z Korei Południowej 123RF/PICSEL
  • Masakra w Uiryeong. W wyniku strzelanin i ataków z użyciem granatów zginęło 56 osób, a 35 zostało rannych. 
  • Masowym mordercą był 27-letni policjant Woo Bum-kon.

Krwawa masakra

To jedno z najbardziej krwawych zdarzeń w historii świata. Dramat, który rozegrał się w nocy z 26 na 27 kwietnia 1982 roku, jest uznawany za jedną z najbardziej krwawych masakr, których sprawcą był jeden człowiek.

Dla mieszkańców regionu Uiryeong miał to być zapewne kolejny, zwyczajny wieczór. Nic nie zwiastowało ogromnej tragedii. Wszystko zaczęło się w niewielkiej wiosce Gungnuy, gdzie w jednym z domów doszło do awantury pomiędzy 27-letnim Woo Bum-konem a jego partnerką. Policjant miał tego dnia wieczorną zmianę, dlatego ok. godz. 12.00 położył się spać. Kobieta miała go obudzić po południu lekkim uderzeniem dłoni w klatkę piersiową. Mężczyzna wpadł w furię.

Rozwścieczony policjant wyszedł z domu i udał się na posterunek. Po dotarciu na miejsce uraczył się pokaźną ilością alkoholu. Wieczorem wrócił do domu i pobił swoją dziewczynę. Odgłosy szamotaniny zwróciły uwagę mieszkańców, którzy próbowali go powstrzymać.

Polowanie na ludzi

Mężczyzna ponownie wyszedł z domu i udał się do magazynu broni. Zabrał dwa karabiny M2, 144 naboje i 8 granatów ręcznych. Tak uzbrojony wyruszył na morderczy szlak. 

O godz. 21.30 zastrzelił swoją pierwszą ofiarę, następnie wszedł do budynku poczty, gdzie zabił trzy osoby - w tym dwie operatorki telefoniczne. Woo przeciął kable, przez co mieszkańcy wioski Gungnuy zostali w zasadzie odcięci od możliwości zwrócenia się o pomoc. W latach 80. do obsługi telefonu potrzebny był operator, który łączył dwie linie za pomocą wtyczek i gniazdka.

Następnie policjant Woo wrzucił do supermarketu granat, zabijając 6 osób. Później na swojej drodze spotkał 18-latka, którego wziął za zakładnika. Kazał mu kupić i przynieść napój ze sklepu prowadzonego przez jednego z mieszkańców. Chłopak wykonał polecenie, ale policjant w odpowiedzi zastrzelił go. Po wszystkim napastnik sam wszedł do sklepu, zaatakował sprzedawcę, jego żonę i córki. Masakrę przeżył jedynie właściciel sklepu.

Policjant Woo wkrótce zaczął chodzić od domu do domu. Wybierał te, w których paliło się światło. Wykorzystując to, że mundur policjanta budził zaufanie, zaczął pukać od drzwi do drzwi i prosić pod różnym pretekstem, aby mu otworzyli. Gdy przekraczał progi poszczególnych domów, zaczęły się rozgrywać kolejne tragedie. Zabijał od razu albo przez chwilę udawał uprzejmego i w niespodziewanym momencie zaczynał strzelać.

Wiele osób zdołało ocalić życie dzięki taksówkarzowi, który jeździł od domu do domu i apelował o gaszenie świateł. Niestety, sam zginął.

Makabryczna zbrodnia

- Byłem przerażony i nie mogłem dostać się do domu. Schroniłem się w pobliskim polu do momentu, gdy w pobliżu zrobiło się cicho. Dopiero wtedy wróciłem do domu - relacjonował jeden z mieszkańców na łamach gazety "Daily Union" z 27 kwietnia 1982 roku.

Gdy będący w amoku policjant przeszedł całą miejscowość, udał się do sąsiedniej wioski. Przeszedł tak przez 5 wsi w powiecie Uiryeong.

- Policjant przyprowadził do mojego domu studenta. Poprosił o coś do picia, zrobił łyk i oddał strzał w kierunku chłopaka, zabijając go. Następnie oddał strzały do mojej żony i dwójki moich dzieci. Zginęli na miejscu. Gdy uciekałem z domu, zostałem postrzelony i uderzony w nogi  - powiedział dziennikarzom "Daily Union" mieszkaniec Shin We-do.

O świcie, 27 kwietnia, Woo Bum-kon wtargnął do domu 68-letniego rolnika. Gdy dom otoczyła policja, przywiązał do siebie i trójki innych osób dwa ostatnie granaty i odbezpieczył je. Morderca i zakładnicy zginęli, tylko mający liczne obrażenia rolnik ledwo uszedł z życiem.

Dlaczego doszło do tragedii?

Pojawiło się wiele hipotez dotyczących przyczyn tej wielkiej tragedii. Jedna z nich mówi o tym, że Woo Bum-kon żył w ogromnym emocjonalnym napięciu. Do dziś nie wiadomo, co pchnęło go do tej okrutnej zbrodni i dlaczego wpadł w furię po tym, jak pokłócił się ze swoją partnerką o tak nieistotną rzecz. Istotna może być przeszłość mężczyzny. Woo początkowo mieszkał w Seulu, ale został wysłany do rolniczej wsi w powiecie Uiryeong. Przez to nie mógł kontynuować kariery w policji, co miało wpływ na jego stan psychiczny. 

Powodem emocjonalnego napięcia miało być również to, że nie był w stanie zebrać wystarczającej kwoty na organizację ślubu ze swoją partnerką. Po tragedii pojawiła się również hipoteza dotycząca zabójstwa pracowników samej poczty. Chodziło konkretnie o jedną operatorkę, która kilka miesięcy wcześniej odrzuciła jego zaloty. Mężczyzna miał chować do niej urazę i być może dlatego postanowił ją zabić.

Nie wiadomo do końca, co stało się z partnerką Woo. Niektóre źródła podają, że kobieta zmarła. Z kolei można również natrafić na informacje, że policjant co prawda postrzelił partnerkę, ale ta przeżyła.

Dymisja ministra

Po masakrze w Uiryeong, 29 kwietnia 1982 roku koreański minister spraw wewnętrznych Suh Chung-hwa podał się do dymisji. Stwierdził, że zaniedbał swoje obowiązki, dopuszczając do tak ogromnej tragedii. Jego stanowisko zajął Roh Tae-woo, który w późniejszych latach został prezydentem Korei Południowej. Rząd dla każdej z rodzin poszkodowanej w wyniku masakry zaproponował po 27 tys. dolarów zadośćuczynienia.

***

Zobacz również:

Zdanowicz pomiędzy wersami. Odc.10: Julia AvdeenkoINTERIA.PL
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas