Ksiądz Franciszek Blachnicki: Nawrócony w jednej sekundzie
Twórca Ruchu Światło-Życie, wychowany w katolickim domu, stracił wiarę w obozie koncentracyjnym. Niespodziewanie odzyskał ją, oczekując na śmierć. I już nigdy nie zwątpił w Bożą miłość.
Cela śmierci. Środa 17 czerwca 1942 roku. 21-letni Franciszek Blachnicki od dwóch i pół miesiąca czekał na egzekucję - ścięcie gilotyną. Był oskarżony o działalność przeciwko III Rzeszy. Nie żywił żadnej nadziei na uwolnienie, znał realia i Niemców. Po klęsce kampanii wrześniowej działał w konspiracji jako komendant oddziału.
27 kwietnia 1940 roku ujęło go gestapo, został wywieziony do Auschwitz. Otrzymał numer 1201. W obozie przebywał 14 miesięcy, większość czasu w kompanii karnej.
"Żeby zachować życie, trzeba być brutalnym, trzeba się przepychać do kotła z zupą, trzeba organizować sobie kawałek chleba. I jak tu być dobrym, jeżeli życie się kończy i nie ma nic więcej? Patrzyłem, jak umierali więźniowie. A umierali jak zwierzęta, żadnego majestatu śmierci"- pisał gorzko.
Przewieziony do Katowic czekał na wyrok. Czy wierzył wtedy w Boga? Chyba nie. Co prawda matka opowiadała mu, jak cudem został ocalony. Miał zaledwie kilka tygodni, gdy do jego domu wpadli żołnierze uczestniczący w III powstaniu śląskim i kazali wszystkim uciekać. Mama w tym przerażeniu i pośpiechu po prostu zapomniała o Franiu, który sobie słodko spał w kołysce. Kiedy znaleźli się poza linią walk, nagle to sobie uświadomiła.
Jeden z powstańców odważył się tam wrócić, choć waliła ciężka artyleria, i wyniósł niemowlę. Tak, Franciszek pamiętał o tym, ale tym razem nie miał już żadnej nadziei, I właśnie wtedy, 17 czerwca, dostał do ręki książkę. Zaczął ją czytać, siedząc na krześle w celi. Było to prawdopodobnie "O naśladowaniu Chrystusa" Tomasza z Kempis.
- Nagle jedno zdanie tekstu poruszyło mnie do głębi - wspominał po latach. - Tam było napisane, że w człowieku oprócz duszy i ciała istnieje duch, który może rozwinąć się w kierunku materii albo w kierunku duszy i wtedy człowiek staje się duchowy. Wstałem, zacząłem chodzić po celi i powtarzać: Wierzę, wierzę, wierzę! Przeżyłem wówczas największy dzień swojego życia. To światło od tej chwili nie przestało ani na moment świecić w mej duszy, nie przestało ani na chwilę kierować mną, zwracając me życie ku Bogu.
14 sierpnia 1942 roku w życiu Franciszka Blachnickiego nastąpił kolejny cud. Po niemal pięciu miesiącach spędzonych w celi śmierci został ułaskawiony. Karę zamieniono na dziesięć lat więzienia. Do zakończenia okupacji przebywał w obozach. Ale nigdy - jak wspominał - nie odczuwał już problemu wiary. "To spojrzenie niczym nie zostało zmącone, przeciwnie - widziałem coraz pełniejszy, coraz wspanialszy obraz Bożego planu zbawienia".
Po wojnie wstąpił do seminarium w Krakowie i został księdzem. Założył Ruch Światło-Życie, Oazę Dzieci Bożych, Krucjatę Wyzwolenia Człowieka i Krucjatę Wstrzemięźliwości, ruch walczący z alkoholizmem. Ten ostatni, działający bardzo skutecznie, tak rozwścieczył władzę, że w 1960 roku na cztery miesiące ksiądz trafił do aresztu w Katowicach, tego samego, gdzie kilkanaście lat wcześniej przeżył swoje nawrócenie.
Tym razem nie było w nim lęku i wątpliwości wiary. Ci, którzy go znali, mówili, że był niezwykle odważny i pewien działania Bożej Opatrzności.