Maria Franciszka Kozłowska: Zakonnica wyklęta przez Kościół katolicki
Maria Franciszka Kozłowska znana jest także jako "Mateczka". To polska zakonnica, która w latach 80. i 90. XIX wieku miała regularnie rozmawiać z Jezusem Chrystusem i doznawać mistycznych wizji. Zbawiciel podczas jednego ze spotkań miał powiedzieć Polce, że ta posiada "moc nad kapłanami". Słowa objawienia nie spodobały się ówczesnemu papieżowi. Mimo klątwy, jaką Kościół katolicki nałożył na Kozłowską, wiele osób nadal wierzy w jej rzekome proroctwa.
Maria Franciszka Kozłowska: Nastolatka, która wybrała drogę zakonną
Maria Franciszka Kozłowska urodziła się 1862 roku. Była jedynaczką - ojciec przyszłej założycielki mariawityzmu zmarł młodo, więc wychowywaniem małej Marii zajmowały się matka oraz babcia. Dziewczynka nie sprawiała problemów wychowawczych. Już jako nastolatka odkryła w sobie powołanie. Pragnęła pójść drogą św. Weroniki i zostać kapucynką.
Nastoletnia Maria wiele czasu spędzała na modlitwie i czytaniu żywotów świętych. "Klęczenie żadnego utrudzenia mi nie sprawiało, tak że i 8 godzin z rzędu mogłam klęczyć" - miała wyznać nastolatka zapytana o to, czy fizycznie nie nuży ją ciągła modlitwa w tej samej pozycji. Maria Franciszka Kozłowska długo rozważała, czy życie zakonne jest dla niej odpowiednie. "Sądziłam, że przytłumię głos wewnętrzny wołający mnie do życia doskonalszego" - mówiła po czasie. Mimo rozterek postanowiła posłuchać potrzeby serca.
Biczowała się trzy razy w tygodniu. Używała także "pokutnych narzędzi"
Maria nieustannie dążyła do duchowej perfekcji. Nie jadła mięsa, a trzy razy w tygodniu zachowywała ścisły post. W okresie Wielkiego Postu trwała "o chlebie i wodzie tylko". Odmawianie sobie jedzenia nie było jedynym sposobem na pokutę, jaki praktykowała przyszła założycielka mariawityzmu. Kozłowska biczowała się trzy razy w tygodniu, a w czasie Triduum Paschalnego nawet dwa razy dziennie. Źródła mówią, że zakonnica używała także "innych pokutnych narzędzi", takich jak włosienica.
Maria Franciszka Kozłowska: Objawienia
Franciszka Kozłowska miała doznawać mistycznych doświadczeń połączonych z "zupełną utratą zmysłów". Pierwszy raz miała przeżyć wizję w 1887 roku, gdy była jeszcze nowicjuszką. "Podczas modlitwy czułam, jakby ma dusza nagle została oderwana od zmysłów, stawiona przed majestat Boży, zalaną zostałam światłem Bożym, uczułam gorące pragnienie widzenia Boga, uczułam głębokie przekonanie, że jestem przed majestatem Bożym" - opisywała zajście zakonnica.
Podczas pierwszego objawienia Bóg miał powiedzieć Kozłowskiej, że "kapłani i zakonnicy pogwałcili śluby swoje". W późniejszych latach Polka miała doznawać regularnie nie tylko objawień, ale również ekstaz, mistycznych zaślubin, a także lewitacji.
2 sierpnia 1893 roku zakonnica miała doznać najważniejszego objawienia, które zmieniło jej całe dalsze życie. W kościele Świętego Jana Chrzciciela, przed obrazem Matki Boskiej Anielskiej, Franciszka Kozłowska miała utracić zmysły. Tak to opisywała:
Po wysłuchaniu Mszy Świętej i przyjęciu Komunii Świętej nagle zostałam oderwana od zmysłów i stawiona przed Majestatem Bożym. (...) Niepojęta światłość ogarnęła moją duszę i miałam wtedy ukazane: ogólne zepsucie świata i ostateczne czasy - potem rozwolnienie obyczajów w duchowieństwie i grzechy, jakich się dopuszczają kapłani. Widziałam sprawiedliwość Boską wymierzoną na ukaranie świata i Miłosierdzie dające ginącemu światu, jako ostatni ratunek cześć Przenajświętszego Sakramentu i Pomoc Maryi.
Wówczas Jezus miał przemówić do zakonnicy i nakazać jej powołanie nowego zgromadzenia, które doprowadzi do moralnego oczyszczenia duchowieństwa. Matka Kozłowska - według rzekomej woli bożej - miała stanąć na czele "wspólnoty". Zgromadzenie miało przyjąć nazwę mariawitów.
Maria Franciszka - według objawień, które po sobie pozostawiła - miała wówczas otrzymać od Jezusa także "moc nad kapłanami".
"Mateczka" głową zgromadzenia. Niektórzy wznosili dla niej ołtarze
Zakonnica od razu podjęła się zadania, które miał powierzyć jej Jezus w czasie objawienia. Przez dziesięć lat prowadziła zgromadzenie nielegalnie - nie informując o nim władz carskich, ani władz duchownych Kościoła katolickiego. Lokalni księża wiedzieli jednak o funkcjonowaniu mariawityzmu - najczęściej przymykali oko na nauki Mateczki (tak członkowie zgromadzenia nazywali Kozłowską).
Maria Franciszka nie chciała jednak działać w sprzeczności z Watykanem. W 1902 roku postanowiła przedłożyć władzom Kościoła katolickiego swoje objawienia i poprosić o uznanie mariawityzmu za oficjalne zgromadzenie chrześcijańskie. W załatwieniu formalności, a więc kontaktach z Watykanem, pomagał jej znajomy duchowny - ksiądz Jan Kowalski.
"Mateczka" była pewna, że Kościół katolicki uzna jej objawienia za podstawę do zatwierdzenia zakonu. Tymczasem Watykan, orzekając w sprawie mariawitów, ocenił negatywnie treść wizji Marii Franciszki. Ojciec Pio a Langogne, tłumacząc odmowę uznał, że tekst matki Kozłowskiej: "jest przepełniony ekstazami, wizjami, objawieniami Założycielki, nie bez szczypty fałszywej nauki i bluźnierstwa, jak na przykład bliskość, włożona w usta Najświętszej Pani, między niepokalaną Dziewicą a wyżej wymienioną Założycielką".
Kościół katolicki uznał także za niepokojące te fragmenty objawień, w których Maria Franciszka miałaby zostać powołana przez Boga do "gromadzenia kapłanów i bycia ich kierowniczką duchową".
Wizjonerka potępiona przez Kościół
Podważenie prawdziwości objawień Marii Franciszki wiązało się oczywiście z konkretnymi działaniami Kościoła katolickiego. 4 września 1904 roku Święte Oficjum wydało oficjalny dekret w sprawie mariawitów. Nakazano wówczas natychmiast rozwiązać zgromadzenie, a właściwie "do szczętu je skasować". Śluby złożone założycielce uznano za bezpodstawne i niewiążące. Ponadto dotychczasowi członkowie zgromadzenia otrzymali od Watykanu zakaz jakichkolwiek kontaktów z Kozłowską. "Mateczce" zabroniono z kolei jakiegokolwiek wtrącania się do spraw Kościoła.
Dwa lata później papież Pius X oficjalnie potępił mariawitów. W wydanym dekrecie nałożył na założycielkę ekskomunikę większą (zwaną popularnie również klątwą) i uznał ją za heretyczkę. W praktyce oznaczało to, że Maria Franciszka nie mogła przyjmować już żadnych sakramentów, a także uczestniczyć w nabożeństwach. Ponadto, osoby wyznające katolicyzm nie mogły - pod groźbą ekskomuniki - kontaktować się z byłą zakonnicą. Decyzja Piusa X w sprawie założycielki zgromadzenia mariawitów to pierwszy przypadek imiennej ekskomuniki kobiety w historii Kościoła.
Po ogłoszeniu stanowiska mariawici nie zrezygnowali z działalności i czczenia "Mateczki". Uzyskali ze strony władz Imperium Rosyjskiego pozwolenie na samodzielne organizowanie życia religijnego. Zgodnie z ówczesnym prawem zostali uznani za "sektę tolerowaną".
Grupa ta istnieje do dziś. Starokatolicki Kościół Mariawitów w 1935 przeszedł pierwszy wielki rozłam. W miarę upływu lat poszczególne wspólnoty na świecie zaczęły się usamodzielniać. Obecnie szacuje się, że w Polsce żyje około 25 tysięcy mariawitów. Z kolei we Francji 10 tysięcy osób przyznaje się do wyznania mariawickiego.
Mariawici za podstawę swoich założeń nadal uznają "Objawienie o Bożym Miłosierdziu", jakie miała otrzymać Maria Franciszka Kozłowska. "Mateczkę" uważają za świętą.
***
Zobacz również: