Miłosny wiatr ze wschodu. Dlaczego Polacy coraz częściej żenią się Ukrainkami?

Liczba małżeństw zawieranych przez Ukrainki i Polaków stale rośnie - nawet pandemia COVID-19 i związane z nią trudności w przekraczaniu granic nie odwróciły tego trendu. Jakie socjologiczne mechanizmy stoją za tym stabilnym wzrostem? Dlaczego polscy mężczyźni coraz chętniej spozierają za wschodnią granicę w poszukiwaniu miłości?

Czy rzeczywiście Ukrainki potrafią docenić mężczyznę za to, jaki jest?
Czy rzeczywiście Ukrainki potrafią docenić mężczyznę za to, jaki jest?123RF/PICSEL

Zarówno statystyki, jak i opinie zawodowych swatów, potwierdzają, że wciąż przybywa rejestrowanych w Polsce małżeństw polsko-ukraińskich. Pomiędzy 2016 a 2018 rokiem ich liczba zwiększyła się 2,5 razy. Ponad 80 proc. takich małżeństw zawierana jest pomiędzy mężczyzną z Polski, a kobietą z Ukrainy.

Według wcześniejszych przewidywań demograficznych ten trend wzrostowy powinien utrzymać się jeszcze przez kilka lat. Nie brały one jednak pod uwagę aktualnych wydarzeń związanych z pandemią koronawirusa. Na jakiś czas większość z nas przestała  podróżować w ogóle, spędzając długie tygodnie we własnych domach i ich bliskiej okolicy.

Aktualne obostrzenia związane z podróżowaniem z pewnością odbijają się niekorzystnie na jakości związków nawiązywanych z osobami znajdującymi się za granicą. Osoby wjeżdżające z Ukrainy do Polski są objęte obowiązkową kwarantanną, nawet jeżeli posiadają negatywny test w kierunku koronawirusa wykonany na Ukrainie. Osoby zaszczepione na COVID-19 są zwolnione z kwarantanny. Musi to być jednak jeden z preparatów dopuszczonych na rynki Unii Europejskiej, tak więc szczepienie rosyjskim Sputnikiem V nie zwalnia z takiej kwarantanny.

Nie ułatwia to spotkań zakochanych par w prawdziwym świecie - pozostają im oczywiście wszelkiego typu komunikatory internetowe i telefony. Choć brak bardziej aktualnych badań na ten temat, to właściciele biur matrymonialnych specjalizujących się w kojarzeniu mieszanych par z Polski i Ukrainy twierdzą, że nawet pandemiczne kłody pod nogami nie spowodowały dramatycznego załamania na tym miłosnym rynku.

Zarówno w wypowiedziach zawodowych swatów, jak i w samych opisach oferty firm wyspecjalizowanych w tej branży, znajdziemy jak refren powracająca opinię, że Polacy coraz częściej wybierają na żony Ukrainki z powodu ich niepowtarzalnych zalet charakteru, których próżno teraz szukać wśród naszych rodaczek. Wedle ich słów dziewczyny z Ukrainy potrafią docenić mężczyznę za to jaki jest, nie mają wygórowanych wymagań, nie szukają jedynie wysportowanego milionera, cenią sobie stabilność i zwyczajność w związku. Do tego są wyjątkowo zadbane i rozmiłowane w tradycyjnych wartościach. Choć takie słowa nie padają nigdy wprost, to gdzieś pod powierzchnią, w domyśle, pojawia się sugestia, że współczesne Polski to "rozkapryszane księżniczki", dla których "normalny chłop" to za mało.

Czy to jest właśnie powodem wzrostu liczby małżeństw pomiędzy Polakami a Ukrainkami? Naukowcy mają zupełnie inne wytłumaczenie.

Szkiełkiem i okiem demografa

Wedle badań prowadzonych przez prof. Piotra Szukalskiego z Uniwersytetu Łódzkiego ten wzrost można tłumaczyć dość prostym mechanizmem związanym z napływem imigrantów z jednego kraju do drugiego, a co za tym idzie większą szansą na skojarzenie pary binacjonalnej w codziennym życiu.

"Mniej więcej od czterech lat mamy do czynienia ze wzmożonym napływem ludności ukraińskiej do Polski i jej osiedlaniem się. Nie dziwmy się, że w takim wypadku ostatnie trzy lata to jest czas szybkiego wzrostu liczby małżeństw polsko-ukraińskich, które wzrosły 2,5-krotnie z niecałych 400 do blisko 1000" - powiedział PAP prof. Szukalski w 2018 roku.

Demograf zauważa, że można to było zaobserwować również kilkanaście lat temu w przypadku małżeństw Polek i Polaków w krajach Europy Zachodniej. Statystycznie - mniej więcej 2-4 lata po dużym napływie imigrantów - nowi osiedleńcy, wskutek wzmożonych kontaktów ze starymi mieszkańcami, zaczynają wstępować w związki małżeńskie.

"Sądzę, że w perspektywie 2-3 lat ten poziom rekordowy zostanie osiągnięty i pewnie później liczba małżeństw polsko-ukraińskich utrzyma się na tym poziomie w konsekwencji tych kilkuset tysięcy czy nawet ponad miliona Ukraińców mieszkających w naszym kraju" - dodał naukowiec.

Duży napływ imigrantów zza wschodniej granicy sprzyja polsko-ukraińskim związkom
Duży napływ imigrantów zza wschodniej granicy sprzyja polsko-ukraińskim związkom123RF/PICSEL

Małżeństwo z apki: Marek i Oksana

By zasięgnąć informacji z pierwszej ręki, pojechałem spotkać się z moim znajomym Markiem i jego żoną Oksaną. Są małżeństwem od czterech lat, razem prowadzą gospodarstwo rolne na Zamojszczyźnie. Zanim się poznali, Marek skończył filozofię na Uniwersytecie Jagiellońskim i po kilku latach pracy w banku, postanowił wrócić w rodzinne strony. Ojciec zapisał mu większą część swojej ziemi - filozof-kapitalista został rolnikiem i ekologicznym pszczelarzem. Oksana studiowała filologię angielską na lubelskim UMCSie, poznali się z Markiem jednak dopiero gdy wróciła do rodzinnego Lwowa.

- Jesteśmy parą z apki do randkowania na telefon. Jakiś czas po powrocie do domu, "na ojcowiznę", zacząłem jej używać, trochę z ciekawości, trochę, co tu ściemniać, z samotności. Szybko musiałem rozszerzyć zasięg poszukiwania dziewczyn na ponad 100 km ode mnie, bo jak się okazuje, poza większymi miastami nie można znaleźć zbyt wiele użytkowniczek. Nawet nie tyle zainteresowanych rozmową, tylko w ogóle jakichkolwiek. Ustawiłem więc promień poszukiwać tak, aby objął pobliski Lublin. Nawet nie przyszło mi do głowy, że w tym kole znajdzie się przy okazji Lwów - opowiada Marek.

- Dopóki nie poznałem Oksy, moje sukcesy były raczej mizerne. Moje zdjęcie na traktorze ojca nie robiło chyba takiego wrażenia, jak powinno. Mimo że ten traktor kosztuje tyle, co sportowy samochód. Nie no, żartuję. Prawda jest taka, że jestem takim lego, które nie pasuje do większości klocków. W internetowym randkowaniu praktycznie zawsze na początku gada się o tym samym - co robisz, czym się interesujesz? A ja z moim “skończyłem filozofię, zawodowo orzę pola" ani dla intelektualistek, ani dla fanek agroturystyki - opowiada.

- Lwowianki reagowały tak samo w zasadzie jak Lublinianki. Nie stwierdzam różnic. Przy czym zaznacz, że to jest dowód anegdotyczny, a ja jakoś specjalnie długo nie zajmowałem się tym szukaniem. Miałem farta, bo sparowało mnie z Oksaną dość szybko i po pierwszym dniu rozmowy z nią zaczęliśmy gadać przez inny komunikator, a apkę do randek skasowałem z telefonu. Między nami po prostu od razu wszystko kliknęło, ona szukała takiego oryginała jak ja. Spotykaliśmy się w każdy weekend przez jakieś pięć miesięcy, potem się oświadczyłem. No i tyle - kończy Marek.

- Czy to dla mnie ważne, że Marek jest Polakiem? Rolnikiem? Filozofem? Haha. Ważne i nieważne. To znaczy, żadna z tych rzeczy nie robi na mnie wrażenia, jako taka. Wrażenie na mnie robi, gdy mężczyzna otwiera latem ule, odymia pszczoły i wyjmując ramki z miodem opowiada im o Heideggerze - i myślę, że tylko Marek jest taki. Ja wcale nie chciałam wyprowadzać się z Lwowa, ale wiesz, serce nie zostawiło mi wyboru. Na Madagaskar też bym za nim pojechała - mówi Oksana.

Polacy i Ukrainki. Kobiety i mężczyźni

Czy więc Polacy coraz częściej wybierają na żony dziewczyny ze Wschodu z powodu diametralnych różnic charakteru pomiędzy nimi a Polkami? Czy raczej ma to związek po prostu z migracją ludności i większymi szansami na poznanie się, czy to w najbliższym sąsiedztwie albo przez aplikację do randek? Chyba nie ma powodu, by uciekać się znów do narodowych uogólnień i schematów, na bazie których łatwo tworzy się chwytliwe hasła reklamowe. Wciąż najważniejsze jest to, żeby do siebie pasować, niezależnie od tego jaki paszport mamy w kieszeni.

Miłość nie zagląda do paszportu
Miłość nie zagląda do paszportu123RF/PICSEL

***

Zobacz również:

"Polacy za granicą": Ręcznie robione cygara i pyszna czekolada. Dominikana potrafi zachwycićPolsat Play
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas