Moja kobiecość

Dzień wydaje się być identyczny jak poprzednie w tym miesiącu czy roku. Ale jest inny. Kawa nie smakuje tak samo, uśmiech wydaje mi się być czymś absolutnie abstrakcyjnym, za to STRACH stał się nagle realnym uczuciem.

Wczoraj Mój Mężczyzna wylądował w szpitalu. Jego serce nie chce bić zgodnie z wyznaczonym mu przez Boga rytmem i po raz pierwszy zdałam sobie sprawę, że w każdej chwili może przestać bić.

Kiedy po raz pierwszy zetknęłam się ze śmiercią miałam kilka lat. Rodzice delikatnie wytłumaczyli mi, że wujek zasnął na zawsze, że pójdzie do nieba, że będzie mu dobrze.

Podano mi ją łagodnie i bez zbędnej rozpaczy, sama w sobie nie rodziła więc strachu. Niepokój wywoływał jedynie fakt, że czeka KAŻDEGO. Odtąd często pytałam moją Mamę czy Ona nie umrze. Kiedy zaprzeczała zamęczałam ją prośbami o obietnice, że jednak nie. Że mnie nigdy nie zostawi.

Dorosłam. Ale z odchodzeniem bliskich nie da się pogodzić. Czasem kiedy leżę z Mamą i głaskam ją po ręce tak jak lubi, mówię: ?nigdy mi nie umrzesz Mamusiu, prawda?" Śmiejemy się obie. Tak dobrze byłoby móc to zatrzymać. Upływ czasu, zmiany chorobowe, odchodzenie...

Kiedy związałam się z Moim Mężczyzną podświadomie przyjęłam taktykę tej małej dziewczynki sprzed lat. On nie odejdzie, nie zostawi mnie samej, nie umrze. To nic, że jest sporo starszy...

Ale wczoraj pojawił się STRACH i w ciągu 15 minut z małej dziewczynki stałam się dorosłą Aleksandrą.

Wchodząc do szpitala przywdziewam uśmiech choć w środku wszystko we mnie krzyczy. Rozmawiając z jego Matką jestem zrównoważona, ciepła, spokojna, tak aby mój (jakże pozorny) spokój udzielił się Jej.

Znajduję w sobie siłę na funkcjonowanie na pełnych obrotach od piątej rano do dwudziestej trzeciej.

Ale ta siła nie jest częścią mojej Kobiecości. Nie jest prawdziwa. Moja Kobiecość jest krucha i delikatna. Czasem przypomina popękany dzban, który wystarczy mocniej trącić aby się rozsypał. Moja Kobiecość potrzebuje silnego, męskiego ramienia. Chce aby cały świat pochylił się nad nią i zapewnił, że wszystko będzie dobrze. Chce płakać kiedy przyjdzie jej na to ochota, zmoczyć miękką koszulę o zapachu Adidasa. Moja Kobiecość nie chce być twarda, samowystarczalna, nowoczesna. Nie chce zajmować się rachunkami i bankami. Potrafi i chce być opiekuńcza, pomocna, dbająca ale potrzebuje świadomości, że jego Męskość otoczy ją opieką kiedy się potknie lub zagubi.

Aby moja Kobiecość mogła rosnąc, kwitnąć, trwać potrzebuje Męskości. Jego Męskości. Wtedy zostaje zachowana równowaga. Wówczas może osiągnąć spokój. Bez Męskości jest niepełna jak Yin bez Yang,

Tekst jest pracą konkursową na temat "Kobieca, znaczy jaka...".

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas