Nad jej głową codziennie wisiało 1,5 mln zł, ale nie miała o tym pojęcia
Oprac.: Łukasz Piątek
Niekiedy z pozoru zwykły remont w domu lub mieszkaniu, może stać się ogólnokrajowym wydarzeniem, a wszystko za sprawą cennych znalezisk, na które trafiamy po skuciu ścian lub zerwaniu starej podłogi. W niektórych przypadkach odkrywane przedmioty wywołują ekscytację, zachwyt, ale i przerażenie.
Mury, fundamenty oraz strychy bardzo starych domów i kamienic mogą skrywać niezwykłe tajemnice w postaci wartościowych lub przerażających przedmiotów. Najczęściej na takie "skarby" trafiamy zupełnie przypadkiem, np. dokonując generalnego remontu swojej leciwej nieruchomości.
Uciekając, zostawili po sobie pamiątki
Kilka lat temu do niezwykłego odkrycia doszło w Sławnie w woj. zachodniopomorskim. Rzecz jasna, na skarby natrafiono podczas remontu, a konkretnie zrywania dębowej podłogi w jednej z tamtejszych kamienic. W skrytce umieszczonej pod podłogą znajdował się niemiecki depozyt w postaci dokumentów i fotografii z okresu II wojny światowej.
Taki skarb prawdopodobnie pozostawiła niemiecka rodzina Block, która uciekała ze Sławna przed wkraczającą Armią Czerwoną.
Wybuchowe znaleziska
Pod koniec sierpnia br. do policjantów z Lwówka Śląskiego dotarła informacja o niebezpiecznym znalezisku. Mężczyzna prowadzący prace remontowe w jednym z pomieszczeń gospodarczych przez przypadek odkrył granat. Skorodowany niewybuch spadł prosto pod jego nogi, gdy przeciągał kabel przez ścianę. Na miejsce zdarzenia wezwano saperów z 23 Śląskiego Pułku Artylerii w Bolesławcu, którzy zabezpieczyli i zabrali znalezisko.
O dużym szczęściu może również mówić właściciel jednego z domów w Suchedniowie (Świętokrzyskie). W lutym br. podczas prac remontowych mężczyzna pod drewnianą podłogą znalazł ok. pięćdziesięciokilogramową bombę lotniczą z czasów II wojny światowej.
"Z opowiadań babci właściciela wynikało, że w 1945 roku, w trakcie radzieckiej ofensywy i wycofywania się wojsk niemieckich, na dom spadła bomba, która nie wybuchła. Miała przebić dach, podłogę i ugrzęznąć w ziemi. Z rodzinnej legendy wynikało, że niewybuch badali radzieccy żołnierze, ale uznali, że sprawą nie warto się zajmować, ponieważ bomba nie stanowi zagrożenia" - powiedział wówczas podkom. Jarosław Gwóźdź oficer prasowy skarżyskiej policji.
Zamurowany skarb
W maju br. podczas prowadzonego przez wspólnotę mieszkaniową remontu kamienicy przy Kłopotowskiego 38 na warszawskiej Pradze Północ odkryto zabytkowe drzwi. Znajdowały się w przejeździe bramnym prowadzącym niegdyś do lokalu użytkowego.
Stołeczny ratusz szacuje, że secesyjna kamienica, w której dokonano odkrycia powstała prawdopodobnie pomiędzy 1905 a 1912 r. "Drzwi znajdujące się w niszy od strony przejazdu były zasłonięte sklejką i zamalowane, a od strony lokalu, do którego kiedyś prowadziły, zamurowane" - poinformował Urząd Miasta Warszawy.
Stołeczny konserwator zabytków nazwał to odkrycie "zamurowanym skarbem".
Opłacalny remont kuchni
Starsze, brytyjskie małżeństwo, będące właścicielami XVII-wiecznej nieruchomości postanowiło dokonać generalnego remontu ich nadgryzionego zębem czasu domu. Podczas prac w 2019 r., które polegały m.in. na zerwaniu podłogi w kuchni, natknięto się na niewielki, gliniany kubek. Szybko okazało się, że w pojemniku mieści się prawdziwy skarb. W środku ukryto ponad 260 złotych monet pochodzących z lat 1610-1727.
Niewykluczone, że monety należały kiedyś do Josepha i Sary Fernley-Maister, którzy pobrali się w 1694 r. i zamieszkiwali dom na przełomie XVII i XVIII w. Specjaliści z domu aukcyjnego Spink & Son wycenili znalezione monety na prawie 1,5 mln zł.
Niezwykły skarb, który stracił na wartości
O dużym szczęściu, ale i zarazem pechu może mówić Hiszpan Tono Pineiro, który w 2021 r. kupił opuszczony od przeszło 40 lat dom. Tono, z zawodu budowlaniec, nie czekając długo, przystąpił do prac remontowych, chcąc nadać świeżości swojej nowej nieruchomości.
Podczas rozbiórki jednej ze ścian, mężczyzna natknął się na sześć zamurowanych puszek po kakao. W pojemnikach znajdowało się dziewięć milionów hiszpańskich peset, które wycofano z obiegu w 2002 r. W przeliczeniu na złotówki była to kwota ok. 240 tys. zł.
Pełen nadziei znalazca udał się do banku, będąc przekonanym, że uda mu się wymienić pieniądze. Na miejscu okazało się, że banknoty wyemitowane w 1950 r. są już zbyt stare i nie można nic z nimi zrobić.
Na szczęście dla Pineiro zgłosił się do niego Pepe Cruz, który odkupił banknoty o nominałach 200, 500, 1000, 2000, 5000 i 10000 peset wprowadzonych do obiegu przez Bank Hiszpanii w latach 1979-1985. Skąd taka decyzja Pepe Cruza? Otóż okazało się, że banknoty mają dla mężczyzny wartość sentymentalną, ponieważ zostały zaprojektowane przez jego ojca Jose Marię Cruza Novillo.
Ostatecznie Tono Pineiro z pieniędzy wartych 240 tys. zł odzyskał ok. 128 tys. zł.
Codziennie kładła się do łóżka, nad którym wisiało 1,5 mln zł
Pewna 90-letnia kobieta mieszkająca w Londynie, przez wiele lat kładła się do swojego łóżka, nad którym, jak się później okazało, wisiał obraz warty prawie 1,5 mln zł. Rodzina 90-latki wpadła na pomysł, by przy pomocy rzeczoznawcy wycenić różnego rodzaju pamiątki, których - jak myślano - wartość była raczej znikoma.
Gdy rzeczoznawczyni Siobhan Tyrrell weszła do pokoju seniorki, zaczęła przecierać oczy ze zdumienia. Nad łóżkiem znajdował się obraz stworzony przez jednego z uczniów włoskiego mistrza, Filippa Lippiego w XVI w. Nikt z członków rodziny 90-latki, łącznie z nią, nie miał pojęcia, że na ścianie jest prawdziwe dzieło sztuki o ogromnej wartości. Kobieta ponad 30 lat temu odziedziczyła wyjątkowy obraz po swoim ojcu, który był Włochem.
Obraz olejny na płótnie przedstawiał Madonnę z Dzieciątkiem i był włożony w pozłacaną ramę. Specjaliści dokonali oględzin i uznali, że obraz zachował się w doskonałym stanie.
Wydatek zamiast fortuny
Zdarzają się także sytuacje, kiedy ściany kryją rzeczy, których nie można nazwać wartościowym skarbem.
Rodzina zamieszkująca jeden z domów w Santa Rosa w Kalifornii zgłosiła się o pomoc do specjalisty zajmującego się dezynsekcją. Z cienkich ścian domu dochodziły dziwne odgłosy, dlatego małżeństwo podejrzewało, że gnieżdżą się w nich szkodniki.
Specjalista Nick Castro zjawił się na miejscu i od razu zabrał się do pracy, wykonując niezbędne odwierty w ścianach. Gdy mężczyzna zrobił otwór w jednej z nich, na jego stopy wysypało się 320 kg żołędzi. Sprawcą całego zamieszania okazał się dzięcioł, który ukradkiem magazynował żołędzie, wykorzystując do tego zrobione przez siebie dziury po zewnętrznej stronie budynku.