Najlepsza książka 2013 roku!

Zabawna i doskonale napisana. Błyskotliwe poczucie humoru, dystans do siebie i język, który odzwierciedla inteligencję najwyższej próby bez literackiego zadęcia, fałszywej pompy i naciąganej erudycji.

.
.materiały prasowe
materiały prasowe

Jestem taki stary, że o latach 90. mówię "dziesięć lat temu" -  napisał użytkownik jednego z internetowych forów. Odzew był ogromny. Mnóstwo ludzi tak ma! Ani się obejrzeliśmy, a lata 90. przeszły do historii i same proszą się o podsumowania, analizy i ocenę "z perspektywy".

Sławomir Shuty połapał się w tym jako pierwszy, a na pewno jako jeden z pierwszych, i o barwnych 90. napisał książkę tak zabawną, że odradzam czytanie jej w miejscach publicznych wszystkim tym, którzy chcą uchodzić za osoby poważne i stateczne. Będziecie śmiać się w głos, będziecie płakać ze śmiechu i klepać się po udach. Dodam, że samo odłożenie książki nie wystarczy, by objawy ustąpiły. Gwałtowne ataki śmiechu mogą się wam przytrafić za każdym razem, kiedy przypomnicie sobie wyprawę Shutego na słynny festiwal w Jarocine, pierwsze eksperymenty z haszyszem (który okazał się być kozą z nosa), wędrówkę ku "wrotom orientu" i pierwsze próby zrobienia biznesu.

Nie zastanawiajcie się, czy te wydarzenia naprawdę miały miejsce. To nie ma sensu. Zapewniam was, że bez względu na to, jak bardzo szalona i wybujała jest wyobraźnia autora, w 90. działy się nie takie rzeczy! To czas kiedy system komunistyczny już upadł, a nowy "porządek" ledwo  zaczął kiełkować. Ludzie byli przyzwyczajeni do absurdów, a z nowymi wyzwaniami radzili sobie jak potrafili. O wyścigu szczurów coś tam się słyszało, ale rodziców helikopterowych można było spotkać nadzwyczaj rzadko, więc większość młodych ludzi miała szansę do woli uczyć się na błędach młodości. Główny bohater przechodzi przez niemal wszystkie fakultety jakie Uliczny Uniwersytet Życia z 90. może zafundować: od konsumpcji tanich win i bazarowego handlu po duchowe eksperymenty w podejrzanych wspólnotach religijnych.

Ale tę książkę warto przeczytać nie tylko dlatego, że jest zabawna. Mało jest autorów, którzy piszą w ten sposób. Bez silenia się na intelektualne wywody, ale błyskotliwie. Bez popisywania się akademicką wiedzą, ale mądrze. Lekko, z dystansem, z podtekstem i drugim dnem.

I do odkrywania tego drugiego dna (na własną rękę)szczerze  zachęcam!

Iza

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas