Nie dać się nabić w plastikową butelkę
"Musimy pamiętać, że robiąc zakupy, za każdym razem głosujemy. Wspieramy i dokonujemy wyboru. Ale musimy też nauczyć się kwestionować to, co widzimy, żeby nie dać nabić się w plastikową butelkę" - rozmowa z Aretą Szpurą, współzałożycielką marki modowej Local Heroes oraz autorką niedawno wydanej książki Jak uratować świat? Czyli co dobrego możesz zrobić dla planety...
Szymon Matląg: Jesteś współzałożycielką marki ubraniowej Local Heroes. Czym różni się przemysł modowy od innych? Czy jest wyjątkowo nieekologiczny?
Areta Szpura: - Jest jednym z topowych "hardkorów". Kiedyś był numerem drugim, teraz nawet nie wiem. Ale nie chodzi o klasyfikację i miejsce na podium. Chodzi o to, że to jedna z najprostszych rzeczy, które możemy zrobić dla dobra planety! Przestać kupować nowe ciuchy. Wyprodukowaliśmy ich tyle, że mamy ogromny zapas na kolejne setki lat. Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, jak bardzo obciążająca dla środowiska jest branża odzieżowa. Produkcja jednego T-shirtu to ponad 3 tys. l wody! Przemnóżmy to przez liczbę koszulek, którą każdy z nas ma w szafie. Druga sprawa to ilość pestycydów używanych do wyhodowania bawełny, a trzecia - ilość toksycznych substancji i barwników używanych podczas produkcji ubrań. Podobno kolor sezonu można poznać po kolorze rzek w Azji...
To bardzo smutne. Jednak z moich obserwacji wynika, że jest to jednocześnie jeden z prężniej rozwijających się - pod kątem odpowiedzialności - segmentów biznesu. Tegoroczny Open Eyes Economy Summit, którego jesteś gościem, poświęca temu zagadnieniu panel dyskusyjny. Myślisz, że ta tendencja się utrzyma?
- Oby! Ogromnie się cieszę, że za mojego życia mogę obserwować tak intensywną i dużą zmianę. Firmy nie mogą zrzucić odpowiedzialności na konsumenta, muszą stale pracować nad ulepszeniem swojej oferty, sposobów wytwarzania produktu, szukać nowych technologii. Moim marzeniem jest sytuacja, w której po wejściu do sklepu nie czuję się jak w labiryncie. Wszystko, co dopuszczone do sprzedaży, jest dobre dla planety. Na każdy produkt jest plan, co należy zrobić, kiedy skończy się jego żywot. Jak skutecznie recyklingować ubrania? Prężnie rozwijająca się gospodarka obiegu zamkniętego daje duże nadzieje. Powoli zaczynamy przerzucać się na kupowanie usługi (np. oświetlenia) zamiast produktu (np. żarówek). Dzięki temu firmom zwyczajnie opłaca się wytwarzać jak najbardziej ekonomiczne i wytrzymałe produkty, a po czasie wracać do źródła i przerabiać na kolejne.
Firmy coraz chętniej chwalą się odpowiedzialną produkcją - m.in. temu zagadnieniu poświęcony jest panel podczas Open Eyes Economy Summit, na którym jesteś jedną z prelegentów. Mam jednak wrażenie, że spora ich część traktuje tę deklarację jako skuteczne narzędzie PR-owe, które wykorzystane w odpowiedni sposób, zatuszuje ich grzeszki. Myślisz, że można być odpowiedzialnym na pół gwizdka? Albo mówiąc wprost - na potrzeby dobrej reklamy?
- To bardzo trudny temat. Z jednej strony greenwashing to problem XXI w. Na półkach jest coraz więcej produktów z zielonym certyfikatem. Niestety nie każdy certyfikat oznacza, że produkt rzeczywiście jest ekologiczny. Czy sprowadzanie mąki z drugiego końca świata jest naprawdę lepsze niż kupowanie jej lokalnie, tylko dlatego że ma specjalny świstek papieru? Nie znam odpowiedzi. To zależy, czy ważniejszy jest dla nas ślad węglowy, czy ilość chemii stosowanej przy produkcji. To tylko retoryczne pytanie. Firmy zbierają ubrania na recykling, dając zniżkę na kolejne zakupy. Niby super. Ale obecnie na świecie tylko kilka procent ubrań podlega recyklingowi. Z tego, co wiem, ostatnio był to zaledwie 1 proc. Czy to oznacza, że bezkarnie możemy iść i kupić coś nowego, korzystając z tej zniżki? Niekoniecznie. Trudnym tematem jest też sam recykling. Fantastycznie, że firmy sprzedające wodę w plastikowych butelkach przerzucają się na materiał pochodzący z odzysku. Ale czy to wystarczający argument, żeby przestać nosić własną butelkę i pić wodę z kranu? Nie. Picie wody z plastiku powinno być ograniczone tylko do specjalnych sytuacji, w których nie mamy dostępu do zdatnej wody pitnej z innego źródła. A z drugiej strony, jeżeli nie będziemy popierać ekodziałań dużych koncernów, może w ogóle przestaną robić cokolwiek? Niemądrze byłoby zmarnować taki potencjał.
Wydaje mi się więc, że odpowiedź leży pośrodku. Musimy pamiętać, że robiąc zakupy, za każdym razem głosujemy. Wspieramy i dokonujemy wyboru. Ale musimy nauczyć się też kwestionować to, co widzimy, żeby nie dać nabić się w plastikową butelkę.