Obudzony?
Wojciech Kuczok napisał Senność, powieść o odwlekaniu życia (film według jego scenariusza zrobiła Magda Piekorz). Dzwoniłem do niego przez tydzień. Przekładał termin rozmowy, nie odbierał umówionych telefonów. Przepraszał, umawiał się i znów nie odbierał.
Twój STYL: Często odwlekasz umówione sprawy?
Wojciech Kuczok: Jestem mistrzem świata w zawalaniu terminów. Pisanie Senności to chyba rekord Polski. Honorarium przejadłem już w połowie 2004 roku. A powieść skończyłem cztery lata po terminie. Ale akurat w tym wypadku odwlekanie ma sens. Żaden wydawca nie zmusi mnie, żebym wywiązał się z umowy o czasie, ale oddał niedobrą książkę. Czasem jednak dopada mnie zwykła gnuśność. To bardzo niebezpieczne. Z jednego dnia nicnierobienia może się zrobić tydzień, potem miesiąc.
Piszesz w Senności, że lenistwo to najcięższy grzech. Jesteś leniwy?
Mam na utrzymaniu rodzinę. A ponieważ pisanie to jedno, co umiem, lenistwo byłoby mordercze nie tylko dla mnie, ale i dla członków rodziny, którzy żyją z mojej pracy. Fajnie jest być wieszczem polegającym wyłącznie na natchnieniu i czekać na moment, w którym Bóg dyktuje frazy, ale ja tak nie mogę. Jestem skazany na życie z pisania.
Przekładasz domowe sprawy? Płacenie rachunków?
Ja tego nie przekładam. Ja o tym zapominam. Płacę dopiero, gdy grożą mi karą, komornikiem lub wyłączeniem prądu.
Dalej jesteś nieubezpieczony?
Pochoruję się, to będę się leczył prywatnie.
A emerytura?
Też nie nabrałem się na żaden fundusz. Nie wiem, jak to będzie po siedemdziesiątce, ale do tego czasu zdążę coś zaoszczędzić. Poza tym jakieś nieruchomości w rodzinie są. Zresztą pisarze zwykle są zawodowo czynni do śmierci.
Nie boisz się o swoją przyszłość?
Nie myślę o starości. Jeden może to nazwać totalnym brakiem odpowiedzialności, drugi ideałem wolnego życia. Sztuką chwytania dnia. Myślę o przyszłości swoich dzieciaków. O tym, co chciałbym zapewnić im.
Niewiele, skoro nie odkładasz.
Ułatwiam im start do dorosłego życia. Wsłuchuję się w ich potrzeby na co dzień. Staram się być tatą i kolegą. Utrzymuję ich, zapewniam poczucie bezpieczeństwa. Opłacam szkołę: inwestuję na bieżąco. To ważniejsze od tego, co dostaliby uciułane za 20 lat. Moja matka przez ćwierć wieku odkładała mi na książeczkę mieszkaniową sporą sumę co miesiąc. A potem przyszła zmiana systemu. Okazało się, że uzbierała 20 złotych.
Jest coś, czego na pewno nie odłożysz na potem?
W Senności napisałem o facecie, który na wieść o swojej śmiertelnej chorobie nie wpada w rozpacz. Ona budzi go ze snu. Bohater rozumie, że ma ostatnią szansę, aby żyć naprawdę, robić to, o czym przedtem marzył. Nie chce już czekać. To dotyczy każdego. Kochania ludzi, bycia z nimi nie można przekładać. To jest życie. Możemy je sobie zmarnować, odkładając na później. A Bóg jeden wie, jak długo pożyjemy.
Rozmawiał Roman Praszyński