Odnalazła syna po 32 latach poszukiwań

Strata dziecka to dla rodziców najgorsza tragedia. Trudno im zaakceptować chorobę i śmierć. Sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej, gdy dziecko znika pewnego dnia i nie wiadomo, gdzie jest i czy jeszcze żyje.

Wystraczyła chwila nieuwagi. Dziecko zostało porwane / zdjęcie ilustracyjne
Wystraczyła chwila nieuwagi. Dziecko zostało porwane / zdjęcie ilustracyjne 123RF/PICSEL

Czy można było zapobiec tragedii?  

Li Jingzhi urodziła syna w wieku 28 lat. Opisuje Mao Yina, jako dziecko spokojne, mądre, posłuszne i wrażliwe.

Razem z mężem mieszkali w turystycznym mieście Xi’an, które ma wiele pięknych parków, gdzie spędzali czas z synkiem. W dniu porwania nie było jej w mieście, ponieważ wyjechała w celach służbowych. Dostała telegram, że coś złego stało się w domu.

Kiedy dowiedziała się, że jej syn zaginął, miała nadzieję, że po prostu oddalił się od ojca, ale wcześniej czy później, ktoś go znajdzie i zaprowadzi na policję.

Pod nieobecność żony to mąż odebrał dziecko z przedszkola i zatrzymał się w hotelu prowadzonym przez jego rodzinę, by dać synkowi coś do picia. Chwila nieuwagi wystarczyła, aby dwulatek przepadł bez śladu. Była jesień 1988 roku.      

Walka o odzyskanie dziecka  

Zrozpaczona matka w poszukiwanie syna włączyła policję, wystąpiła w wielu programach telewizyjnych i radiowych. Zleciła wydrukowanie 100 tys. ogłoszeń o zaginięciu dziecka, które rozdawała na dworcach, mając nadzieję, że może ktoś go widział. W weekendy, po pracy, odwiedziła 10 prowincji szukając synka. Mao śnił jej się po nocach, jak wołał: "Mamo! Mamo!".

Zmęczenie i stres zaczęły się odbijać zarówno na zdrowiu psychicznym, jak i fizycznym kobiety. Trzymała się jednak, bo ciągle miała nadzieję, że syn kiedyś się odnajdzie. Miała też matkę, z którą wnuk był bardzo związany. Kiedy starsza pani odeszła w wieku 94 lat, córka złożyła obietnicę, że nie spocznie, póki nie odnajdzie syna.

W kwietniu 2020 Li dostała wiadomość, że w prowincji Sichuan mieszka osoba, która prawdopodobnie została kupiona w latach osiemdziesiątych. Dzięki technologii identyfikacji twarzy, poddano badaniom zdjęcia Mao i okazało się, że tym razem trop był prawdziwy. Testy DNA ostatecznie potwierdziły jego tożsamość.  

Rodzice Mao byli prostymi ludzie ze wsi, którzy prawdopodobnie nawet nie wiedzieli, że kupno dziecka jest nielegalne. Zapłacili za niego porywaczowi 840 dolarów.  

Spotkanie najważniejsze w życiu  

Pierwsze spotkanie z synem w maju 2020 roku było bardzo wzruszające. Mao ma teraz 34 lata i założył już własną rodzinę. Z twarzy bardzo przypomina swojego biologicznego ojca.

Małżeństwo, które kupiło Mao, wychowało go na dobrego człowieka i zadbało o jego gruntowne wykształcenie. Dzięki temu radzi sobie w życiu i odnosi sukcesy w branży projektowania wnętrz.

Biologiczna mama bardzo pragnęła, aby syn zachował choć skrawki wspomnień z ich wspólnego życia. Niestety, mężczyzna nie przypomina sobie niczego, co zdarzyło przed jego czwartymi urodzinami. Kobieta chciała, aby przeprowadził się do rodzinnego miasta, ale rozumie, że dorosły syn ma swoje życie i nie chce mu go komplikować.

Na razie muszą jej wystarczyć codziennie rozmowy, które prowadzą przez popularny chiński komunikator społeczny Wechat.  

Choć spełniło się największe marzenie Li, jej misja nie jest zakończona, póki istnieje ponad 50 tys. chińskich rodzin, które nie odnalazły swoich zagubionych dzieci. Historia odnalezienia syna, po 32 latach od porwania, daje im siłę i nadzieję, że nie można się poddawać, bo cuda czasem się zdarzają.   

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd na stronie?
Dołącz do nas