Ona już o nas wie
"Powiedziałem jej o nas" - usłyszałaś wreszcie z ust ukochanego, który od dawna obiecywał ci, że powie tej drugiej o waszym związku. Czy poczułaś ulgę?
Trochę mu nawet współczułaś, że znalazł się w takiej sytuacji, że będzie musiał tej drugiej wszystko wyznać, narażając się tym samym na nieprzyjemności z jej strony. Bałaś się, czy nie stchórzy w ostatniej chwili i chcąc chronić ją przed bolesną prawdą nie powie nic albo - co gorsza - okłamie ciebie, zapewniając, że "tę sprawę już załatwił".
Obawiałaś się reakcji tamtej kobiety - jak zachowa się, gdy usłyszy, że nie jest już tą jedyną - przeklnie go, wybaczy, będzie próbowała zatrzymać za wszelką cenę przy sobie, poszuka zemsty? Godziłaś się na ich kolejne wyjazdy, wspólne weekendy, a nawet jego mieszkanie z tamtą, bo on wciąż zapewniał, że "to już ostatni raz", "jutro jej powie".
I wreszcie, gdy rzeczywiście to zrobił, wcale nie poczułaś się lepiej. "Przecież o to ci chodziło", "wreszcie sytuacja jest jasna", "nikt już nikogo nie oszukuje" - słyszałaś z jego ust. Wydawało ci się nawet, że to jemu wyjawienie całej prawdy ulżyło bardziej niż tobie. Zrozumiałaś, że twoja rywalka - teraz już świadoma wszystkiego - może stanąć do równej walki. Walki o niego.
Zaczęło ci doskwierać poczucie winy, że zajęłaś jej miejsce, że zniszczyłaś jej życie. Ale z drugiej strony wiedziałaś, że nie mogłaś dalej odgrywać roli tej drugiej. Tamta, domyślając się już pewnie wszystkiego, też wolała usłyszeć prawdę, choćby tę najgorszą, która i tak jest lepsza od kłamstwa.
A tak z perspektywy czasu - warto było?