Pani Kebab, Kamila Czul

Michał Witkowski tak rekomenduje tę książkę: „Zapamiętajcie to nazwisko. To nowa gwiazda, która wjeżdża na literackie salony z siłą łączącą Michała Witkowskiego i Dorotę Masłowską“. Bo faktycznie jest to wyjątkowy debiut. Autorka znalazła swój własny, niepowtarzalny język do opisu życia polskich emigrantów w Anglii. I śmieszno, i straszno…

"Pani Kebab" Kamila Czul
"Pani Kebab" Kamila Czulmateriały promocyjne

Zbliżają się urodziny Debory.

Skąd wiem? Ano, o niczym innym nie mówi już od miesiąca. Szesnaste urodziny, ale - jak twierdzi - pierwsze prawdziwe od wielu lat. Cieszy się, że mama obiecała tort, a siostra obiad w restauracji. Przynosi zdjęcia. Mała, może czteroletnia Debora patrzy z nich śmiało, z uśmiechem, na tle szarawego nieba i kwiatów. Pięknie, jak to we Włoszech. Przed nią talerz z ciastem, w tłustej rączce upaćkana łyżeczka.

- W Italii - mówi zamyślona, czule przygładza róg zdjęcia paznokciem. - Tam byłam szczęśliwa, chociaż była bieda. To wtedy miałam ostatni raz tort na urodziny.

W pamiętny dzień wpadam więc przed pracą do sklepu, kupuję mały tort, balony, kartkę, jakiś symboliczny prezent. Dekoruję klasę, dmucham balony, na ławce Debory stawiam pięknie podpisaną przez wszystkich kartkę. Puszczam jeszcze Sweet sixteen i już mam nagrodę - Debora wchodzi z twarzą jasną od uśmiechu, w nowej fryzurze, i toczy wkoło zachwyconym spojrzeniem.

- Oh, Miss! - piszczy z radości, błyska zębami, klaszcze w ręce. Aż mi łzy stają w oczach ze wzruszenia.

Przez pół godziny jest królową balu, jest tu u nas najważniejsza. Siedzi godnie, trochę zdenerwowana, ale szczęśliwa. Przyjmuje życzenia, jemy sobie tort, a potem - z powrotem do lekcji.

Po dzwonku przychodzi jeszcze opowiedzieć, jak się cieszy na przyjęcie w domu.

- Podobno siostra mnie zabierze do chińskiej restauracji - paple podekscytowana- bo w zeszłym roku miałyśmy pójść, ale pieniądze były potrzebne dla brata. Ciekawe, jaki mama zrobi mi tort. Ona bardzo dobrze gotuje i robi najlepszą lazanię na świecie.

- A co chciałabyś dostać? Myśli przez chwilę.

- Może trampki - odpowiada. - ale to nieważne, ważne, że będę mieć tort i będzie rodzina.

- To baw się dobrze, Debora! Sto lat! - Klepię ją z uśmiechem po ręce i znikam do swoich zajęć.

Na drugi dzień wpadam radosna do klasy, żądna opowieści.

Nie ma jej.

Po dwudziestu minutach wchodzi. Skulona. Z twarzą mokrą od łez.

Zadaję coś klasie i siadam przy niej.

- Wszystko w porządku, Debora? Nie udały ci się urodziny?

Kręci tylko głową, aż łzy lecą na wszystkie strony.

- Nie chcesz gadać? Jeszcze więcej łez.

- Nie szkodzi. Rozumiem. będziesz chciała pogadać, to zawsze możesz do mnie przyjść.

Przez resztę lekcji nie odzywa się do nikogo. Zerkam na nią zaniepokojona, ale twardo patrzy w zeszyt. Dzwoni dzwonek, zgarniam bambetle, gdy

Nagle ktoś dotyka mojego ramienia.

- Nie było urodzin - mówi Debora cicho - ani restauracji. Niczego. Chyba zapomnieli.

W drzwiach zatrzymuje się jeszcze.

- Ale jednak dostałam tort.

- No to wspaniale, kochana, to mama o tobie nie zapomniała!

Odwraca się z ręką na klamce.

- Nie od mamy - mówi cicho. - Od pani.

Thank you, Miss.

O autorce:

Kamila Czul - nauczycielka i tłumaczka języka angielskiego, absolwentka wydziału Kultury i Literatury Angielskiej i Amerykańskiej Uniwersytetu Śląskiego. Laureatka dwóch nagród Chartered Institute of Linguistics. Pochodzi z Kóz pod Bielskiem-Białą, od jedenastu lat mieszka i pracuje w Leeds. Lubi wielkie miasta i małe wsie, książki i ludzi.

materiały promocyjne
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas