Reporter z Berlina porównał ceny w Niemczech i w Polsce. Udało mu się zaoszczędzić?
Johannes Malinowski, reporter portalu „B.Z Berlin” wybrał się w podróż do Polski, celem poszukiwania oszczędności. Po drodze nie tylko zjadł i zatankował, ale także zrobił zakupy. Na koniec dnia sprawdził, czy miało to sens. Czy naprawdę warto jechać do Polski, by upolować okazje?
Prawdziwy raj zakupowy dla wielu mieszkańców Berlina zaczyna się 75 km na wschód od granicy miasta. Rosnące ceny sprawiają bowiem, że wielu berlińczyków szuka oszczędności w Polsce.
Johannes Malinowski, niemiecki reporter, postanowił sprawdzić jak dużo uda mu się oszczędzić, podczas zakupów w naszym kraju. Następnie porównał ceny z tymi w Niemczech i wyciągnął wnioski. A te zaskakują.
Z Berlina do Słubic w poszukiwaniu oszczędności
Podróż z Berlina do Słubic zajęła niemieckiemu reporterowi około 1,5 godziny. Malinowski w pierwszej kolejności wybrał się do fryzjera, gdzie za strzyżenie zapłacił osiem euro. W Berlinie, za średnia cena za usługi fryzjerskie to co najmniej 20 euro. Z uwagi na wyraźną oszczędność zostawił dwa euro napiwku. W jego portfelu wciąż zostało 10 euro, w porównaniu z ceną w Niemczech.
Następnym przystankiem na jego drodze była stacja benzynowa przy supermarkecie. Litr benzyny E5 kosztuje 5,21 zł, co odpowiada około 1,14 euro. Dla porównania - litr E5 po niemieckiej stronie granicy kosztuje nawet 1,87 euro. Malinowski zatankował 32,63 litra, za co zapłacił 170 zł, czyli 37,24 euro. W Niemczech cena paliwa wyniosłaby go około 61 euro. W jego portfelu zostało więc 23,76 euro.
Zobacz również: Obniżka VAT na żywność. Miało być taniej, jest coraz drożej?
Następnie reporter zatrzymał się w restauracji, gdzie zamówił 30-centymetrową pizzę z kurczakiem (27 zł; 5,91 euro), dużego burgera z frytkami (28 zł; 6,13 euro), 0,5-litrową Pepsi (8 zł, 1,75 euro) oraz piwo (9 zł, 1,97 euro). Za obiad dla dwóch osób zapłacił 72 zł, czyli około 17 euro. Za ten sam posiłek w Berlinie musiałby zapłacić około 25 euro. Zaoszczędził więc kolejne 8 euro.
Ostatnim przystankiem na drodze Malinowskiego był największy supermarket w Słubicach. Na liście jego zakupów znalazły się:
- 1 kg ziemniaków: 1,70 zł (0,37 euro),
- litr mleka: 3,13 zł (0,69 euro),
- dziesięć jajek: 7,61 zł (1,67 euro),
- chleb mieszany: 5,42 zł (1,19 euro),
- 600 gram mięsa mielonego: 12,27 zł (2,69 euro),
- 500 gramów Jacobs Krönung: 15,49 zł (3,39 euro),
- 200 gramów złotych misiów Haribo: 5,99 zł (1,31 euro),
- 0,5 l piwo Tyskie: 2,49 zł (0,55 euro).
Za zakupy zapłacił 51,10 zł, czyli około 11 euro. W berlińskim supermarkecie taki sam zestaw kosztowałby go niecałe 18 euro.
Przy 150-kilometrowej podróży w obie strony i średnim zużyciu 6,5 litra i przy cenie 1,14 euro za litr, Malinowski zaoszczędził w sumie prawie 50 euro w ciągu jednego dnia w Polsce.
***
Zobacz również:
Katarzyna Bosacka radzi, jak oszczędzać podczas zakupów
Katarzyna Bosacka komentuje ceny oleju
Katarzyna Bosacka o drożyźnie w sklepach: Te ceny nie mieszczą się w głowie