Sąsiedzkie spory, wojny i awantury. Ilu Polaków je toczy?
Jeśli nie mieszkacie wśród leśnych ostępów, a w nawet niewielkim ludzkim skupisku, z pewnością choć raz zdarzył wam się zatarg z sąsiadami. Najczęściej są to krótkie utarczki, zwykłe nieporozumienia. Niektórzy jednak nie mają aż tyle szczęścia. Jak wygląda nasze życie z sąsiadami?
Sąsiedzi statystycznie
Nasze relacje z sąsiadami również znajdują się w polu zainteresowania naukowców. Jednak statystyczne badania o dużym zasięgu Centrum Badania Opinii Społecznej CBOS przeprowadziło w 2017 roku. Wnioski pochodzą więc sprzed pandemii, w czasie której nasze relacje z sąsiadami stały się, chcąc nie chcąc, bardziej intensywne i częstsze. Jakie wnioski płynęły z raportu CBOS-u?
"Dzień dobry" przynajmniej niektórym sąsiadom mówi 84 proc. z grupy badanych, ale jedynie 27 proc. kłania się wszystkim swoim sąsiadom. 64 proc. Polaków od nielicznych swoich sąsiadów pożycza potrzebne przedmioty, takie jak szklanka cukru, czy młotek, umawia się na podlewanie kwiatów w czasie nieobecności, czasami nawzajem przypilnowuje swoje dzieci. 33 proc. badanych wskazało na jeszcze bliższe towarzyskie kontakty z sąsiadami, zapraszanie się na imieniny, wspólne spędzanie wolnego czasu. Do konfliktu z sąsiadem albo z wieloma sąsiadami przyznało się w badaniu zaledwie 10 proc. uczestników.
Podobne badania przeprowadził w tym samym roku portal Morizon. Zbadano nie tylko wspólnosąsiedzkie relacje w naszym kraju, ale też powody, które najczęściej są zarzewiem konfliktów pomiędzy mieszkańcami bloków.
- Głośne słuchanie muzyki wskazało 20 proc. badanych.
- Krzyki dochodzące z mieszkania sąsiada - 19 proc.
- Palenie papierosów - 18 proc.
- Głośne zabawy dzieci - 16 proc.
- Zaśmiecanie klatki schodowej -15 proc.
- Częste i długotrwałe remonty -12 proc.
- Szczekanie psa, miauczenie kota - 10 proc.
- Aż 30proc. uczestników twierdzi, że nic ich nie denerwuje w zachowaniu sąsiadów.
Sąsiedzkie wojenki
Zatargi wśród członków wspólnot mieszkaniowych zdarzają się regularnie. Na szczęście rzadko dochodzi do eskalacji prowadzącej do agresji. Niekiedy jednak upór sąsiadów w robieniu sobie małych świństewek może nadszarpnąć nawet cierpliwość świętego. Mieszkańcy blokowisk często skarżą się na inwigilację prowadzoną przez niektórych wścibskich sąsiadów. Na grupy dla współmieszkańców w mediach społecznościowych nie raz i nie dwa razy trafiły już robione z ukrycia fotografie kogoś, kto zapomniał posprzątać po swoim psie, nie posegregował odpowiednio śmieci lub dopuścił się innej niewielkiej przewiny.
Kwestią bardzo często podnoszoną na forach mieszkańców blokowisk z pewnością są głośne zachowania sąsiadów i ich imprezowy styl życia. Niestety często decybele wylewające się z otwartego okna nie są największym problemem. Nie brakuje relacji o tym, że przez okna wylewają się również wymioty zbyt zaprawionych harcowników. Inni z okien potrafili wylać resztki zupy, wyrzucić śmieci, albo niedopałki papierosów.
Pandemia zmieniała na jakiś czas nasze sąsiedzkie relacje, "zagęściła" je, podlewając sosem frustracji wynikającej z zamknięcia i stresem związanym ze staniem zdrowia. Wedle relacji zebranych przez Paulinę Dudek z portalu Gazeta, jej rozmówcy między innymi musieli prowadzić cichą wojnę z sąsiadem, który zabraniał wietrzenia korytarza, w tym celu wykręcając klamki z okien, czy też ze starszym małżeństwem słuchającym audycji religijnych na cały regulator. Młoda dziewczyna skarżyła się, że do jej długotrwałego pozostawania w domu, jej pies ma teraz lęki separacyjne za każdym razem, gdy nawet na kilka minut wychodzi z mieszkania. Jego wycie i szczekanie stało się zmorą sąsiadów, której kobieta nie umie rozwiązać. Dla mieszkańców innego bloku bardzo kłopotliwe okazało się sąsiedztwo kibica Legii Warszawa.
Zobacz również: Najgorszy termin na wakacje w 2022 roku. Nie planuj wtedy urlopu
"Teoretycznie mieszkał jeden, ale chłopów w lokalu było zawsze 15. Parę razy w tygodniu robili balkonówki, czyli balangi na balkonie. Strach było z nimi rozmawiać, więc najpierw chodziła ochrona, potem policja. Trafił się skuteczny dzielnicowy i trochę się uspokoili. A gdy jedna sąsiadka zażądała od spółdzielni obniżenia czynszu z powodu tych hałasów, właściciel wypowiedział najem legioniście" - mówiła Paulinie Dudek pani Helena. Historia nie miała jednak happy endu, gdyż w miejsce kibica wprowadziła się wokalistka zespołu ludowego.
"Nie mam szczęścia do sąsiadów. Przerobiłam heavymetalowców, odgłosy seksu, którymi żyła cała kamienica, teraz trwa siódmy w pandemii remont" - dodaje inna rozmówczyni.
Sąsiedzkie wojny, ale tym razem dosłownie
Sąsiedzkie spory mogą przybierać też ekstremalne oblicza. Chociażby w przypadku państwa Rosiaków, którzy skonfliktowali się ze swoim - tym razem nie z bloku, a zza miedzy - sąsiadem. Konflikt sięga lat 70., gdy wytyczano granice pól. Tego podziału nie uszanował wspomniany sąsiad Andrzej S. Jedna z awantur skończyła się bardzo boleśnie dla Haliny Rosiakowej, która została przez sąsiada uderzona w głowę... łopatą.
Wieloletni konflikt sąsiedzki trwał też na krakowskich Azorach, gdzie starsza pani założyła w sądzie osiem spraw o zakłócanie ciszy nocnej swoim sąsiadom z piętra wyżej. Sąsiedzi w odpowiedzi wykonali na klatce schodowej koślawe graffiti życzące jej śmierci.
Miejscem zapalnym dla sąsiedzkich walk są też pomieszczenia wspólne. W Częstochowie przy al. Niepodległości konflikt o suszenie prania w przeznaczonej do tego suszarni doprowadził do bijatyki, w której sąsiedzi uzbroili się w pałki, cegły i żelazny łańcuch. O dziwo skończyło się jedynie na jednym złamanym nosie.
"58-letni mężczyzna usłyszał zarzut groźby karalnej po tym, jak pokłócił się ze swoimi sąsiadami i celował w nich pistoletem z gazem pieprzowym. W chwili zatrzymania mężczyzna miał ponad promil alkoholu" - informuje tymczasem na swojej stronie internetowej Komenda Powiatowa Policji w Ełku. Funkcjonariusze odnaleźli pistolet ukryty pod stertą czapek, a krewki sąsiad trafił do aresztu.
Zobacz też: Po tym można poznać szczęśliwą parę!