Śląska stygmatyczka i „Oblubienica Krzyża”. Zakonnica, która czyniła cuda
Za wstawiennictwem tej polskiej zakonnicy i mistyczki wiele osób doznawało cudownego uzdrowienia. Mowa o Helenie Hoffmann, czyli bł. Marii Dulcissimie.
Spis treści:
"Jezu, przyślij mi jedną duszę, która mi uwierzy! Ty możesz wszystko. Wszystko zesłałeś na mnie, wszystko jest od Ciebie! Przyślij mi jedną duszę" - tymi słowami modliła się w czasie jednego z mistycznych stanów siostra Maria Dulcissima, która przez niemal całe życie zmagała się z niezrozumieniem otoczenia.
Chociaż zmarła ponad 80 lat temu, to nadal zgłaszają się ludzie, którzy są przekonani, że za jej wstawiennictwem wrócili do zdrowia czy wyszli cało z wypadków. Świadectw takich jak przywrócenie wzroku i słuchu czy zniknięcia astmy są setki.
"Oblubienica Krzyża"
Helena Hoffmann, czyli siostra Maria, była nazywana "oblubienicą krzyża". Taki tytuł wybrała sobie, gdy wstępowała do zakonu. Przez całe życie powtarzała, że trzeba być otwartym na Boga. Była prostą, śląską dziewczyną, a z rodzinnego domu wyniosła przede wszystkim przywiązanie do chrześcijańskich wartości i głęboką wiarę.
Zobacz również:
Przyszła na świat 7 lutego 1910 roku w Zgodzie, dzisiejszej dzielnicy Świętochłowic. Pewnego dnia, po przyjęciu I Komunii Świętej w 1921 roku znalazła medalion z wizerunkiem św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Od tego momentu święta stała się dla Heleny bardzo ważna. Podczas bierzmowania przyjęła nawet imię Teresa. Hoffmann ukończyła katolicką szkołę powszechną.
Oburzenie księdza i psikusy małej Heleny
W dzieciństwie była związana ze Zgromadzeniem Sióstr Maryi Niepokalanej i udzielała się w kościele parafialnym św. Józefa. Na swoim koncie miała również płatanie psikusów. Raz doszło nawet do sytuacji, gdy reprymendy musiał udzielić jej lokalny proboszcz. A wszystko przez... pinezki.
Pewnego dnia Helena słuchała kazania, które wygłaszał goszczący w rodzinnej parafii rekolekcjonista. Dziewczynkę drażniło to, że uderzał pięścią w ambonę. Postanowiła temu zaradzić i pod obrus podłożyła mu pinezki. Kapłan poskarżył się proboszczowi parafii. Helena tłumaczyła swoje zachowanie następująco: w kościele mieszka Zbawiciel i zachowanie rekolekcjonisty nie było odpowiednie.
Trudna droga
Gdy była nastolatką, wstąpiła do Sodalicji Mariańskiej i coraz częściej myślała, by wstąpić na drogę zakonną. I tak, w 1929 roku otrzymała habit. Od tej chwili Helena stała się siostrą Marią Dulcissimą. Droga, którą obrała, od początku nie należała do najprostszych. Jeszcze przed obłóczynami lekarze zdiagnozowali u kobiety raka mózgu. Dulcissima prosiła jednak Jezusa, by to on zdecydował o jej przyszłości.
Trzy lata później, w święto Wniebowzięcia Maryi Panny, straciła mowę i pamięć. Do tego doszły również problemy z chodzeniem i silne bóle głowy. Lekarze szukali przyczyny, ale nie potrafili wytłumaczyć, co dolega kobiecie. W Wielki Czwartek w 1933 roku Dulcissima doznała paraliżu lewej ręki i częściowego paraliżu języka. Swoje cierpienia ofiarowywała za innych ludzi, zwłaszcza grzeszników. To nie był jednak koniec problemów. Nie potrafiła się swobodnie poruszać, miała również doznawać "szatańskich pokus", którym się przeciwstawiała. Śluby wieczyste złożyła w 1935 roku.
Zobacz również: Są jak marzycielki i wojownicy. "Niewidzialne zaburzenie", które może zrujnować życie
Zakonnica, która miała wizje
Siostra Dulcissima przewidziała wybuch II wojny światowej i śmierć papieża Piusa XI. Mawiała, że "nieszczęście przyjdzie z Berlina". Kobieta miała również dar widzenia dusz. W 1936 roku, w trakcie Środy Popielcowej zakonnica odczuwała silne bóle głowy i skurcze serca. Straciła przytomność, a na jej ciele - rękach, stopach i nogach - pojawiły się stygmaty. Zakonnica błagała Chrystusa, aby nie były widoczne na zewnątrz, bo chciała je przeżywać wewnętrznie w zjednoczeniu z Bogiem.
Cuda śląskiej stygmatyczki
Za jej wstawiennictwem wielu ludzi doznawało cudownego uzdrowienia. Wśród nich był Jan Darowski, wybitny tłumacz literatury angielskiej i polskiej. W dzieciństwie chorował na szkarlatynę - powikłaniem po chorobie było zapalenie opon mózgowych. Chłopak stracił wzrok i słuch, pozostały mu tylko zmysły dotyku i powonienia. Czasami czuł tylko, że ktoś delikatnie dotyka jego policzka i włosów. Po czasie dowiedział się, że była to właśnie siostra Dulcissima, która modliła się o przywrócenie chłopcu wzroku. Mówiła, że odda mu własne oczy, albo chociaż jedno. Jak relacjonował "Gość Niedzielny", Darowski odzyskał słuch w jednym uchu i wzrok w jednym oku. W tym samym czasie siostra Dulcissima oślepła zupełnie. Lekarz uważał, że to cud.
Starsza siostra Jana Darowskiego na łamach "Gościa Niedzielnego" podzieliła się opowieścią o chorobie Jana. Jak przekazała Łucja Bugdoł, Janek miał być kaleką i stracić rozum, ale Dulcissima wyprosiła mu zdrowie. Darowski przez wiele lat był ateistą - sytuacja zmieniła się jednak, gdy w 2007 roku trafił do szpitala. Zajmowali się nim jego synowie lekarze. Darowski zaprzyjaźnił się z kapelanem i dzięki rozmowom z nim, nawrócił się. Zmarł rok później.
Zobacz również: Hebrajskie imiona w Polsce. Poznaj znaczenie najpopularniejszych
"Żałoby nie będzie, bo święta zmarła"
Powróćmy jeszcze do siostry Dulcisssimy. Po raz ostatni przyjęła komunię świętą 12 maja 1936 roku. Zmarła kilka dni później, 18 maja. Miała zaledwie 26 lat. Przez ostatnie lata życia jej twarz była opuchnięta - w trumnie opuchlizna zniknęła, a jej twarz miała stać się piękniejsza. Na łamach "Gościa Niedzielnego" Łucja Bugdoł wspominała, że proboszcz - spowiednik Dulcissimy - powiedział: "Żałoby nie będzie, bo święta zmarła".
Jesienią 1997 roku swoje przekonania o świętości życia Mari Dulcissimy przedstawiły metropolicie górnośląskiemu matka Angela Kubon SMI - przełożona generalna Sióstr Marii Niepokalanej i siostra Dioniza Patalas SMI - katowicka przełożona prowincjonalna. Rok później s. Dionizja zwróciła się do prymasa Józefa Glempa z prośbą o rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego. Dokumenty w tej sprawie zostały przesłane do Watykanu 22 kwietnia 1998 roku.
Na szczeblu diecezjalnym proces ruszył w lutym 1999 roku, a 8 kwietnia 2000 roku miała miejsce ekshumacja szczątków s. Marii Dulcissimy. Zostały przeniesione do sarkofagu przy kościele św. Apostołów Mateusza i Macieja w Raciborzu-Brzeziu. W maju 2019 roku w Brzeziu zakończył się diecezjalny etap procesu beatyfikacyjnego Dulcissimy. Dalsza jego część będzie się już toczyć w Watykanie.
***