Słów kilka o kobiecych fryzurach

Gdyby ktoś myślał, że tylko konwenanse i gorsety zniewalały w dawnych czasach kobietę i utrudniał jej swobodę podczas towarzyskich spotkań, byłby w błędzie.

article cover
Getty Images/Flash Press Media

Nie mniej kłopotu sprawiały fryzury. Prawdziwym narzędziem tortur stały się one na początku XX wieku. W modzie były wtedy gładko zaczesane do góry włosy z okrągłym kokiem na środku głowy, a do tego wałek grzywki opadający zalotnie na czoło, jak na ilustracji obok.

Jeżeli głowa miała być modna, musiała być okazałych rozmiarów. Dla nadania objętości nakładano na głowę całą fryzurę z cudzych włosów (jak na zdjęciu). Ewentualnie mocno tapirowano własne i podkładano pod nie dla wypchania tak zwany "postiche" czyli jedynie pukiel cudzych włosów. H. Duninówna wspomina, że była to "cudza, obca, włosiana rzecz", od której pocił się cały przód czaszki. A z czego robiono "postiche"? Oczywiście z damskich włosów, które panie sprzedawały zakładom fryzjerskim. Choć czasami to fryzjerzy sami zabiegali o ich nabycie i to w dość niecodzienny sposób. Helena Modrzejewska wspomina, że w okresie gdy była chora, gazety informowały o śmierci jakiejś Modrzejewskiej, której pierwsza litera imienia brzmiała zupełnie inaczej. Nie miało to jednak większego znaczenia, po mieście już rozeszła się wieść, że wielka aktorka nie żyje. Sprawa stała się nader kłopotliwa, bo mąż zaczął przyjmować kondolencje, do domu przychodzili grabarze pragnący wziąć miarę na trumnę i fryzjerzy, oferujący kupno włosów na perukę.

Na szczególne okazje włosy nieco kręcono, zaś elegantki pierwszej wody czyniły to nawet bez okazji. Niestety kobiety w pogoni za modą nieraz ocierały się o przesadę, co widać na poniższej ilustracji.

Agnieszka Lisak – blog historyczno-obyczajowy

Sprawcami takich niesfornych fryzur byli fryzjerzy, przychodzący na zamówienie do domu, ewentualnie przyjmujący klientki w zakładach. Sprzedawano w nich także grzebienie, kosmetyki do włosów, pomady, pudry, mydła do mycia i golenia, peruki i wspominany wyżej "postiche". Zakłady fryzjerskie działały także we wcześniejszym okresie, zanim nastała era włosów przypominających wielkie wojskowe hełmy. W "Kurjerze Warszawskim" z 1856 roku odnajdujemy ogłoszenie pewnego fryzjera, który w swym zakładzie urządził dodatkowo na sposób zagraniczny sprzedaż perfum i pomad w najlepszych gatunkach. Za to w późniejszym numerze tego samego pisma ogłasza się magazyn fryzjerski Aleksandra Lipinka, który posiada osobne buduary dla pań i panów. Zajmuje się on goleniem, strzyżeniem, przyjmuje też zamówienia na "czesania balowe". Właściciel jest pewien, że każdy "uniesie ze sobą" przekonanie o wysokiej jakości zakładu.

Poniżej zdjęcie z 1912 roku. W tym czasie panowała moda już na nieco inne fryzury tj. płaskie z przodu, za to mocno utapirowane po bokach, no i charakterystyczny przedziałek na przodzie. Co nie zmienia postaci rzeczy, że w zakładach fryzjerskich nadal można było kupić włosy dla "poprawienia" objętości głowy.

Fryzury, które widzimy na zdjęciu poniżej, zwane były w Anglii "edwardian style", noszono je także w naszym kraju.

Agnieszka Lisak – blog historyczno-obyczajowy
Agnieszka Lisak – blog historyczno-obyczajowy
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas