Słuchajcie na maksa
Od 40 lat koncertuje, dzieląc czas między rodzinę, szukanie muzycznych inspiracji i tworzenie całkiem nowej jakości w jazzie. W dniu premiery (11 lutego) najnowszej płyty, Pat Metheny zdradza nam, jak należy słuchać jego muzyki.
Małgorzata Turnau, Interia.pl: Twoja najnowsza płyta nosi nazwę “The Orchestrion Project". Mógłbyś wyjaśnić tym, którzy nie znają historii instrumentoznawstwa co to jest orkiestron, z czego się składa? No i skąd ten wybór?
Pat Metheny: - Kiedy byłem mały, mama zabierała mnie do dziadków, gdzie stała pianola będąca prekursorem orkiestronu. To instrument mechaniczny popularny w XIX w. Kolczasty walec uruchamiał młoteczki uderzające w struny, płytki, dzwonki i bębenki. Zaprojektowana specjalnie sekwencja kolców dawała w efekcie melodię, a wrażenie było takie, jakby grała orkiestra. Urządzenie wyszło z użycia, kiedy pojawiły się płyty gramofonowe i automaty płytowe.
- Bardzo chętnie jej słuchałem pianoli u dziadków i od zawsze mi się podobała. Lubiłem sam zmieniać rolki sterujące młoteczkami instrumentu, byłem zafascynowany jej brzmieniem. Teraz udało mi się zbudować znacznie większy zestaw, a do wydawania dźwięków posłużyłem się nowoczesną technologią. Steruję nimi grając na gitarze za pośrednictwem komputera i specjalnego oprogramowania. Do każdej płytki wibrafonu i marimby przymocowany jest osobny młoteczek, który uderza w nią, kiedy tego chcę.
Używasz nowych-starych instrumentów, ponieważ te standardowe nie wystarczają ci do wyrażenia siebie?
- Nie, to nie o to chodzi. Ja całe życie poszukuję, to takie muzyczne ADHD (śmiech). Szukam nowych brzmień, nowych sposobów powstawania dźwięków. Grzebię w historii muzyki, ale też nie unikam nowej technologii. Czasem te poszukiwania mają właśnie efekt w postaci instrumentu-instalacji, które łączy wszystkie nurty moich poszukiwań i otrzymuję dokładnie takie dźwięki, o jakie mi chodziło. Ale to nie tak, że standardowe instrumenty mi nie wystarczają, absolutnie nie.
No właśnie, jesteś znany z tego, że w trakcie swojej kariery ciągle znajdujesz nowatorskie sposoby wyrażania siebie. Czemu zawdzięczasz swój rozwój?
- Jestem ciekawy świata - wszystko mnie interesuje, dużo czytam, oglądam, zadaję pytania. Poza tym ze względu na wykonywany zawód, sporo podróżuję, a to sprzyja poszerzaniu horyzontów. Staram się czerpać inspirację z otaczającego mnie świata, ludzi których poznaję każdego dnia, nowych potraw, które jem w odległych zakątkach świata, krajobrazów, które widzę podczas podróży. Właściwie źródło inspiracji jest niewyczerpane.
Od prawie 40 lat koncertujesz, dając rocznie 120-240 koncertów. Jak ty i twoja rodzina radzicie sobie z takim obciążeniem? Kiedy znajdujesz czas na tworzenie nowej muzyki?
- Prawie nie śpię (śmiech). A tak serio, to tajemnicą sukcesu jest zachowanie równowagi. Kiedy jestem w domu staram się poświęcać cały mój czas rodzinie, być przykładnym mężem i ojcem, choć przyznaję, że myślami czasem odpływam w stronę muzyki (nic na to nie poradzę).
- Faktycznie największym problemem jest znalezienie czasu na komponowanie, zwłaszcza, że nie umiem sobie powiedzieć "dobrze, mam teraz 2 godziny wolnego czasu, to siądę i coś napiszę". Może niektórzy tak umieją, ja niestety nie. Po pierwsze muszę czekać na wenę, która czasem pojawia się w najmniej odpowiednim momencie, po drugie muszę mieć odpowiednie warunki do przelania muzycznej myśli na papier. To dość skomplikowany proces i faktycznie chciałbym móc mu poświęcić nieco więcej czasu.
W wieku 19 lat zostałeś najmłodszym wykładowcą w historii Berklee Collego of Music. To musiała być szybka lekcja dojrzałości...
- Podobno metryka nie ma nic wspólnego z faktycznym wiekiem człowieka, który zależy od wielu różnych czynników. Mam wrażenie, że wtedy mentalnie byłem znacznie starszy niż teraz (śmiech). U mnie chyba jest tak, że w metryce przybywa, a w głowie ubywa lat, wszystko na odwrót.
- Poza tym od kiedy pamiętam muzyka nie znała ograniczeń wiekowych - grałem z dużo młodszymi i dużo starszymi od siebie muzykami, to zupełnie nie miało znacznie. Liczyła się tylko pasja muzyczna i podobno poczucie estetyki. Teraz zresztą też współpracuję ze znacznie młodszymi instrumentalistami i w ogóle nie czuję różnicy wieku. Można, bez żadnej przesady, stwierdzić, że muzyka łączy pokolenia.
Czy jest jakiś określony sposób, w jaki powinno się słuchać twojej muzyki? Jakie masz zalecenia dla swoich słuchaczy?
- Tak! I dobrze, że o to pytasz. Są takie płyty, których można słuchać tak mimochodem, gdzieś w tle i tak zrozumieć muzykę. Przyjąć ją w sposób prawie organiczny, wchłonąć. Niestety to zupełnie nie dotyczy moich albumów.
- Aby wychwycić wszystkie niuanse w mojej muzyce, musisz się całkowicie na niej skupić. Co więcej, zwykle za pierwszym razem nie usłyszysz prawie nic. Dopiero z czasem, jak będziesz ponownie odtwarzać album, zacznie wyłapywać różne smaczki. Im głośniej słuchasz, tym lepiej - masz większe szanse zrozumieć to, co chciałem przekazać.